niedziela, 15 września 2013

ROZDZIAŁ III

Wstawiam rozdział na prośbę autorki, jestem jej betą. Oczywiście miłego czytania życzę :) 

                                                                     ROZDZIAŁ III


- Witaj Hermiono. -Młoda Krukonka skierowała swój wzrok na swoją przyjaciółkę, którą wyraźnie coś trapiło. -Chyba coś cię trapi, widzę to w twoim spojrzeniu.
- Tak, bo widzisz -uniosła płaszcz Syriusza w kierunku białowłosej.
- Szukasz profesora Blacka, tak ?
- Jak? –na to pytanie Luna posłała jej tylko uśmiech, który nic nie mówił Gryfonce, jednak w jakiś sposób wszystko wydawało się oczywiste.
- Minęłam się z, nim korytarzem. Jeżeli chcesz go dzisiaj złapać to radzę po kolacji, bo poszedł w kierunku Pokoju Życzeń i sądzę, że nie będzie go aż do tego czasu. -Powiedziała, po czym udała się na schody.
- Luna! –szare oczy znów skupiły się na Hermionie. - Dokąd się wybierasz przecież zaraz zaczynają się lekcje ?
- Muszę iść do dyrektora. To coś w związku z moim zadaniem dla Zakonu. -Dodała uprzedzając pytanie Hermiony. -Nie martw się Hermiono, profesor Dumbledore na pewno da ci jakieś zadanie. - Pocieszyła ją widząc jak na jej twarzy pojawia się smutek. Pożegnała się uśmiechem i skierowała w kierunku gabinetu dyrektora. Skakała z prawej nogi na lewą a ciche stuknięcia jej butów roznosiły się po korytarzu i podążały za jej skromną osobą. Białe pukle długich kręconych włosów unosiły się i opadały z każdym podskokiem. Na jej niewinnej twarzy widniał szeroki uśmiech, którym obdarowywała wszystkich. Wiedziała o tym, że prawie każdy uważał ją za dziwaczkę, ale nie przeszkadzało jej to. Po prostu oni mają inne spojrzenie na świat niż ona. Mimo, iż jest członkiem Zakonu i jako jedna z niewielu wie, że wojna jest coraz bliżej nie okazywała nic, co mogłoby zdradzić, że właśnie teraz idzie do dyrektora , aby dowiedzieć się szczegółów o swojej misji dla Zakonu Feniksa. Przemierzała korytarze mijając uśmiechnięte twarze uczniów i zdziwione spojrzenia w jej kierunku, aż stanęła przed kamiennym feniksem.
- Kakaowe lukrecje. -Powiedziała, a feniks zaczął rozkładać swoje kamienne skrzydła, aż oczą dziewczyny ukazały się schody. Zwinnie i szybko weszła po stopniach na górę i zapukała.
Usłyszała uprzejme „proszę wejść” i otworzyła drzwi.
- A panna Lovegood. -Przywitał się z uśmiechem dyrektor, który wskazał miejsce na przeciwko biurka.
- Dzień dobry dyrektorze. -Ukłoniła się i usiadła na wskazanym fotelu. Starzec odetchnął głośno i zaczął mówić.
- Jak już wiesz chodzi o twoje nowe zadanie. Tak jak w poprzednim będzie ono związane ze zwierzętami. Dlatego też chciałbym ci powiedzieć coś o czym wiem tylko ja i Hagrid. Więc proszę cię o dochowanie tajemnicy, dobrze? –Spojrzał na Krukonkę znad połówek okularów.
- Oczywiście profesorze. Postaram się nawet o tym nie myśleć, bo ostatnimi razem garaple zabierają moje myśli i rozpowiadają innym. -Na to ostatnie Albus zareagował tylko serdecznym śmiechem.
- Będziemy mieli dwóch nowych uczniów z wymiany. Mogę powiedzieć, tyle , że jeden pójdzie do Slytherinu, a drugi do Gryffindoru. No tak, a tobie przyjdzie pracować z tym, z domu węża.
- To nie robi mi żadnej różnicy profesorze. -Wtrąciła się dziewczyna. - Bardzo przepraszam, że [Any przerwałam, panie profesorze. -Dyrektor nie przejął się tym i mówił dalej.
- Obaj to będą chłopcy z siódmego roku .Z jednym z nich będziesz pracowała w Zakazanym Lesie. Wybrałem go, ponieważ to bardzo zdolny czarownik. Więcej dowiesz się jutro na śniadaniu, zamierzam, wtedy przedstawić ich wszystkim uczniom. Teraz musze już się z tobą pożegnać. Myślę, że profesor Snape nie będzie miał problemów z twoim spóźnieniem, jeżeli dasz mu tę kartkę. -Powiedział wręczając uśmiechniętej dziewczynie pergamin.
- Dobrze profesorze. -Wstała i skierowała się do drzwi. -Mam jeszcze jedno pytanie dyrektorze, jeśli mogę?
- Tak, drogie dziecko.
- Dlaczego jeszcze Hagrid wie o uczniach z wymiany?
- Bo to on przywozi ich z Asgardu. -Dziewczyna wyszła i dopiero w połowie schodów uświadomiła sobie jaką odpowiedź otrzymała. Z Asgardu? –myślała. -A, co to jest ten Asgard? Zastanawiała się mijając wesoło rozmawiające portrety i zostawiając za sobą puste korytarze.
- Widzę, że panna Lovegood raczyła zaszczycić nas, a szczególnie MNIE swoją obecnością na MOICH zajęciach. -Odezwała się czarna postać, którą był Mistrz Eliksirów, stojący przed nią. To dziwne Luna była taka niska, że, kiedy patrzyła przed siebie to zdawać, by się mogło, że to brzuch przemawia tym basowym głosem, a nie usta u góry. Mimowolnie na twarzy uczennicy pojawił się uśmiech.
- Śmieszy cię to, Lovegood? –Dodał zirytowany Severus.
- Nie panie profesorze. Mam tutaj prezent od dyrektora. -Powiedziała wyciągając w stronę Snape’a zwinięty pergamin. Ten wyrwał go lekceważąco z drobnej dłoni Krukonki, po czym rozwinął go. Zmierzył wzrokiem dziewczynę i kazał jej usiąść, aby znów mógł wrócić do uczenia tych nieudaczników
Tymczasem jeden ze Ślizgonów urwał się z lekcji i szwędał po dziele Ksiąg Zakazanych. Jego ciemny elegancki garnitur pozwalał mu się na tyle skryć w ciemnościach biblioteki, żeby nikt go nie zauważył. Jednak, gdyby ktoś na chwilę przystanął i przyjrzał się zauważyłby białą czuprynę i bystre stalowo-niebieskie oczy. Tym przystojnym arystokratą jest Draco Malfoy, śmierciożerca z wyboru, być może z głupoty lub z chęci sławy. Tylko co taki szlachcic robił w TAKIM miejscu ?
- Zielarstwo. –Prychnął - nigdy tego nie lubiłem. Przecież jak każdego przedmiotu w tej durnej szkole. -Pomyślał. -Ta głupia szlama znów się w coś wpakowała i muszę latać na każde Jego skinienie. Aż mi się nie dobrze robi jak sobie pomyślę, że robie coś związanego z nią. Niestety, jestem zbyt przystojny na zabicie Avadą. Tylko skąd ja mam wiedzieć, gdzie może być Księga Wiecznej Młodości Juli Berts.
- Accio Księga Wiecznej Młodości! –Przed blondynem ukazał się stos starych ksiąg. Zaczął przeszukiwać jedną po drugiej. - Nie, nie… nie ta! Gdzie ona jest? -Mówił pod nosem. -Jest! –Otarł z kurzu okładkę grubej księgi, na której widniało zdjęcie kobiety o czarnych włosach i zielonych oczach, a pod fotografią widniał napis. „Wieczna Młodość” Julia Berts.
Wtedy usłyszał miauknięcie, a na stół przed, nim wskoczyła kotka Filcza. Na ten widok młodzieniec rzucił na siebie zaklęcie kameleona i wyminął starego woźnego w drzwiach, po czym ruszył w kierunku lochów.
- Draco? Przecież masz teraz Zielarstwo. -Zatrzymała go Pansy w Pokoju Wspólnym.
- A ty nie powinnaś mieć OPCM? -Powiedział i lekceważąco minął dziewczynę kierując się do sypialni chłopców.
- Mam, ale nie ma profesora Blacka. -Powiedziała już do siebie i z miną zbitego psa usiadła na kanapie.
Wreszcie. -Myślał Snape widząc uczniów opuszczających jego sale. -Czy kiedyś przyjdzie mi uczyć jakiegoś mądrego ucznia? Czy proszę o zbyt wiele? -Przeklinał w myślach profesor. Aktualnie nie miał teraz żadnych zajęć, a do tego starca wybiera się dopiero po kolacji, więc mógł spokojnie zabrać się za wypociny najstarszych półgłówków tej szkoły. No tak, trafiła się jedna na milion. -Pomyślał przeglądając jedno z wypracowań. - Hermiona Granger. Może i jest szlamą, ale naukę przyswaja całkiem nieźle. Czasami i za dobrze, bo irytuję go to wymądrzanie się tej Gryfonki na jego zajęciach. Polubił dręczyć tą zadziorną dziewczynę. Uwielbiał jak zapał, który się pojawia z podniesieniem ręki znika, kiedy okazuję się, że Severus nie zwrócił na nią uwagi. Gdyby nie ta jej burza brązowych włosów przypominałaby mu Lilly. Taki sam zapał do nauki magii. Różniły się tym, że Lilly nie miała w oczach tego błysku zaciekawienia, kiedy się na niego patrzy.-Dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę, że od kilku minut wpatruję się z otwartą gębą w pergamin. -To tylko szlama, przemądrzała szlama .-Sprawdzał wypracowanie, za wypracowaniem, aż wybiła godzina kolacji. Odłożył pióro i zamknął za sobą salę zaklęciem. Ruszył wielkimi krokami przez zatłoczone hole. Dobrze wiedział, że uczniowie się go bali. Można samemu to stwierdzić, bo żadni uczniowie nie schodzą tak szybko z drogi innym profesorom jak jemu. Nie bez powodu postarał się zachować tą reputację. Nie lubił podlizywania uczniów, nie lubił żadnych uczniów, nienawidził tej szkoły. Kiedy polepszył swoją garderobę o długą szatę to żaden z tych małych świniaków do niego nie podchodził. Słyszał pogłoski, że mówią na niego Nietoperz z Lochów. Niektórzy też mówili na niego Tłusto włosy Dupek, ale długo po tym nie mogli domyć swych biednych dłoni od starych eliksirów z liści mandragory i jaj stworków. Ta praca miała też swoje plusy mógł dręczyć innych podopiecznych tak jak jego dręczyli w dzieciństwie. Czasami nawet nie oszczędzał swoich Ślizgonów, chociaż bywały wyjątki takie jak jego chrześniak Draco.
Musi się, nim opiekować od śmierci jego matki, ponieważ ojciec popadł w paranoje z samotności i zaszył się w mieszkaniu. Teraz ma tego pieprzonego arystokratę na utrzymaniu. Wielka Sala huczała od śmiechów i rozmów. Kiedy wszedł Severus prawie wszystkie ucichły, a mianowicie czwórka przyjaciół ze stołu Gryfonów nie zdawała sobie sprawy z tego, że Mistrz Eliksirów stoi tuż za nimi.
- Słyszeliście, że Snape podobno kiedyś umył włosy? –Naśmiewał się Rudzielec siedzący koło swojej młodszej siostry.
- No coś ty? –Odpowiedział Harry. - Ja słyszałem coś lepszego, Ron! Zgadnij! –Mówił z ledwością powstrzymując się od śmiechu.
- Nie mogę, mów, bo nie wytrzymam. -Ten już miał całe czerwone policzki od chichotu.
- Snape podobno kogoś kiedyś kochał! –Teraz już obydwoje zanosili się od śmiechu. Tylko dziewczyny zauważyły stojącego za nimi Mistrza Eliksirów. Hermiona wróciła do lektury a Ginerwa kontynuowała posiłek. Dla Severusa to już była za dużo.
- Panie Potter.-Wysyczał tuż za, nim, aż chłopaka przeszły ciarki po plecach a na twarzy Weasley’a zamiast szerokiego uśmiechu pojawiło się przerażenie. Oj, tak. -Myślał Snape. - Wreszcie coś na koniec dnia.
- Sądzę, że panowie na pewno zechcą mi towarzyszyć przy jutrzejszych pracach. -Teraz stał tuż za Ronem, który aż cały dygotał ze strachu. - Myślę, że jak nikogo nigdy nie kochałem to na pewno, nie będzie, to miły wieczór. -Wysyczał i skierował wzrok na młode Gryfonki. – Wcale mnie to nie dziwi, że kobiety mają więcej klasy od ciebie Potter. Jutro o dwudziestej widzę was obu u mnie w gabinecie. Oboje. -Odszedł powoli od ich stołu i usiadł na swoim miejscu obok Minervy. Hermiona przez cały ten czas nie spuszczała z niego wzroku. Od zawsze wiedziała, że w tym mężczyźnie jest coś zagadkowego, ale jeszcze tego nie rozwiązała. Od nie dawna postanowiła, że go zdemaskuję, chociaż przed samą sobą.
- Boże, myślałem, że już sobie stąd nie odejdzie ten dupek. –Powiedział już rozluźniony rudzielec. – Czasami mam wrażenie jakby z dnia na dzień stawał się coraz bardziej zgorzkniały. –Na ostanie słowa znów zarechotał.
- Ronald! Dobrze wiemy, że ty się go boisz. Założę się, że, gdyby nadal tu stał dalej, by się trząsł ze strachu albo, kto wie popuścił byś na miejscu! –Ku zdziwieniu trójki przyjaciół i reszty stołu Gryfonów Hermiona wybuchła.
- Uspokój się Miona, dobrze wiesz, że…
- Nie mów na mnie Miona! Boże, Ron jaki ty jesteś dziecinny nie wyobrażam sobie, jak kiedyś mogłeś mi się podobać. –Rudzielca tak zatkało, że nie zauważył, kiedy brązowooka wzięła opasły tom książki z blatu i wyszła z Wielkiej Sali.
- Czy ona powiedziała, że ja jej się podobałem? –Wydukał zamarzony Ron.
- Oj, Ron ty imbecylu usłyszałeś tylko to, co chciałeś usłyszeć, prawda? –Tym razem już druga Gryfonka poszła w ślady swojej przyjaciółki na krzyczała na rudowłosego idiotę i wyszła.
- O co, im chodzi? Mają „TE” dni? –Skierował się zirytowany do przyjaciela naprzeciwko.
- Nie chcę mi się tłumaczyć. -Prychnął rozbawiony zachowaniem kolegi Harry.
- Hermiona zaczekaj! Hermiona! -Krzyczała ruda za swoją przyjaciółką, która dopiero po drugim nawoływaniu przystanęła czekając na przyjaciółkę. – Przepraszam cię za Rona wiesz jaki on jest.
- Tak wiem jaki jest i to nie twoja wina, że masz takiego brata.
- Rodziny się nie wybiera. -Zażartowała Ginny i wraz ze starszą Gryfonką zaczęły się śmiać. Przemierzały korytarze kierując się w niewiadomym celu pochłonięte rozmową. Czasami do ich zawziętej dyskusji wtrącały się postacie z obrazów, ale dziewczyny reagowały na to tylko śmiechem i szły dalej. Minęły Prawie Bezgłowego Nicka i zatrzymały się, aby zobaczyć dokąd doszły. Biblioteka no tak. Nogi Hermiony już na wyczucie prowadzą ją do tej skarbnicy wiedzy.
- No to, jak już tu jesteśmy to może wejdziemy? I tak miałam zabrać książkę o Wilkołakach, bo mam wypracowanie przygotować na OPCM. –Hermiona ze smutkiem odmówiła przyjaciółce tłumacząc się, że ma coś pilnego do załatwienia.
- Mogę wiedzieć co? –Dopytywała ruda.
- Nic ważnego zapewniam cię. –Ginerwa zrobiła się coraz bardziej podejrzliwa.
- Naprawdę? To „nic ważnego” przeszkadza ci w pójściu ze mną do biblioteki? –Hermiona widząc spojrzenie młodszej Gryfonki poddała się i wytłumaczyła sprawę z płaszczem Syriusza.
- Pięknie! –Zarumieniła się Weasley. – Tylko pamiętaj, że jeszcze nie jesteś pełnoletnia. -Zażartowała.
- Seks można uprawiać już od piętnastego roku życia… -Wypaliła brązowowłosa, dopiero po chwili zorientowała się co powiedziała. – Oh! G-ginny! T-to nie t-tak… To nie tak jak my-myślisz… - zaczęła się jąkać
- Żebyś ty wiedziała co ja myślę. -Zaśmiała się Ginny. - Tylko nie wpadnij po drodze na Snape, bo jak wiem to on ma dzisiaj dyżur, a jest już pod dwudziestej. Wiesz jak on lubi uprzykrzać ludziom życie. Pożegnały się. Hermiona ruszyła w kierunku Pokoju Życzeń. Do piersi przyciskała opasły tom księgi „Wszystko co musisz wiedzieć o animagach” z drugiego roku. Mimo, iż egzaminy są dopiero pod koniec roku, ona już zaczyna powtarzać dawne wiadomości. Zaś w prawej dłoni trzymała worek, w którym miała różne graty w tym też płaszcz Blacka. Wyjęła go tuż przed pokojem i starała się jakoś wygładzić zaklęciami pognieciony materiał.
- A już myślałem, że ktoś mi go ukradł. –Dosłyszała głos profesora za plecami. - No, ale jak widać zaopiekowała się, nim pewna piękna Gryfonka. – Znowu pocałował wierzch jej prawej dłoni.
- Zapomniałam ci go dzisiaj rano oddać, profesorze. –Ukłoniła się i oddała płaszcz właścicielowi.
- Profesorze? Proszę cię Hermiono. -Mówił Syriusz tym samym zagradzając drogę dziewczynie. – Na osobności mówmy sobie po imieniu, dobrze? –Kiwnęła głową. – Wiesz co? Przypomniało mi się, jak, wtedy wraz z Harrym uratowaliście mnie od pocałunku Dementora. Przyleciałaś na Hartodziobie z moim chrześniakiem, wywarzyłaś kraty zaklęciem i uwolniłaś mnie. -Z każdym słowem Syriusz przybliżał się o krok, a Hermiona oddalała się krok do tyłu. – Teraz, kiedy na ciebie patrzę –Hermiona dotykała już plecami chłodnej ściany, a Syriusz odgarnął lok, który opadł na jej policzek. Miał takie delikatne dłonie, takie ciepłe. NIE! Ogarnij się Hermiono. Taką mądrą dziewczynę jak ty nie może zawładnąć dziecinne zauroczenie. -Przeklinała siebie w myślach za to , że ten facet tak ją rozpala. - Widzę w twoich oczach ten sam zapał co, wtedy, tylko że teraz jest większy. Tak samo jak i ty zmieniałaś się Hermiono. -Teraz szeptał jej do ucha tak, że była całym ciałem oparta o ścianę o on ją zasłaniał. Czuła jego ciepłą klatkę piersiową na sobie, czuła go. – Zmieniałaś się i teraz jesteś dla mnie wielką zagadką.
- No co ja widzę!? –Hermiona aż podskoczyła, kiedy przed nimi stanął Snape. Zarówno i Black zdziwił się jego widokiem. Dobrze wiedziała jak to wyglądało. Profesor i uczennica klejący się do siebie na korytarzu około 21.
- Zaraz ci to wytłumaczę Smark… Severusie. -Ciągnął Syriusz.
- Ja już dobrze widzę. Uczennica pałętająca się po korytarzach, kiedy już powinna być w swoim dormitorium. –Złapał Hermionę za rękę i mocno przyciągnął do siebie. - Ja już sobie z tobą porozmawiam Granger! –Ruszył ciągnąc biedną Gryfonke za sobą. Hermiona tylko wiedziała oddalającego się Blacka w przeciwną stronę.
- Niech pan przestanie! To boli! –Krzyczała, ale Mistrz Eliksirów nic sobie z tego nie robił. Był wściekły. Nie wiem dlaczego aż tak, ale to nie uczennica szlajająca się po korytarzach go wkurzyła, tylko to , że TA uczennica kleiła się do Łapy.
- Profesorze! Proszę przestać! –Wreszcie wyrwała się z jego władczego uścisku i otarła łzy.
- I czego ryczysz Granger? –Zakpił.
- Czego ryczę?! Bo jakby pan nie zauważył profesorze, ale właśnie ciągnął mnie pan przez dwa korytarze za sobą jak worek kartofli! –Wydzierała się na Snape’a.
- Nie zapominaj się Granger! Dobrze wiesz, że nie jestem twoim kolegą! –Warknął w stronę Gryfonki, a po jej policzku spłynęła kolejna łza.
- Nie boję się pana szlabanów ani samej pana osoby! –Wysyczała prosto w jego blade kamienne oblicze.
- Tak sądzi panna „Wiem Już Wszystko”?! –Nie spuszczał z tonu. Nie wiadomo dlaczego, ale po części podobało mu się to co teraz właśnie się dzieje.
- Tak. –Prychnęła .
- Powinnaś mi dziękować głupia!
- Dziękować? A niby za co? A no tak już wiem! Za miażdżenie mi prawej dłoni. -Ukłoniła się w podziękowaniu co jeszcze bardziej zirytowało Snape’a.
- Zamknij się dziewucho, bo nie ręczę za siebie!
- Ach, tak?! Widzę, że nawet poszanowania nie ma pan do kobiet. Chyba uwierzę w słowa Harrego, że pan nigdy nikogo nie kochał! –Wykrzyczała, a jego zatkało. Poniosła go wściekłość i jedyne zdanie, który pragnął wypowiedzieć to…
- Ty bezczelna SZLAMO!! –Na ostatnie słowa w kasztanowych oczach Hermiony pojawiły się gorzkie łzy, które bez opamiętania zaczęły spływać po jej zarumienionych policzkach. Stanęła jak wryta przed profesorem, do którego dopiero po chwili dotarło to, co powiedział.
- Granger. -Teraz jego ton stał się łagodny. Dobrze wiedział, że przegiął oboje przegięli. Nawet nie wiedział jak to wszystko się stało. Za szybko… - Ja… Granger… stój! –Krzyczał, ale za cicho, bo dziewczyna przez łzy nic nie słyszała. W głowie huczało jej tylko jedno słowo SZLAMA. Czego mogła się spodziewać, przecież ona właśnie jest szlamą. Brudną, bezczelną, nic nie znaczącą szlamą.
Kiedy podjął się biegu za dziewczyną ona już zniknęła na dobre. Wrócił do patrolowania korytarzy z tym samym kamiennym wyrazem twarzy. Jednak dzisiaj w środku Severusa głębiło się tyle emocji, kiedy po raz pierwszy tak nazwał Lilly.


„- Lilly!? –Rudowłosa nie zdając sobie sprawy, kto za nią stoi lekceważąco odwróciła się od swojego partnera i spojrzała na osobę za nią. Kiedy ujrzała Severusa na jej twarzy pojawiała się mieszanka różnych emocji smutku, przerażenia, wstydu, złości i bólu.
- Severus. -Wyjąkała. Ten jednak odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie tamując łzy. Kiedy przed chwilą zobaczył miłość swojego życia obściskującą się na korytarzu z jego wrogiem. Teraz był wściekły, zabijał wzrokiem każdego ucznia przechodzącego obok. Nie zauważył, że za, nim w pogoń rzuciła się jego przyjaciółka.
- Zaczeka! –Pociągnęła go za ramie i zatrzymała.
- Czego?! -Warknął.
- Ja chciałam ci powiedzieć...
- Co chciałaś mi powiedzieć?! Co?! -Szturchnął ją. – Że jesteś z facetem, który nęka mnie od najmłodszych lat i mnie nienawidzi
- To nie tak Severusie... –Próbowała tłumaczyć, ale on był tak wściekły, że nie mógł jej słuchać.
- A jak?! JA się ciebie pytam kurwa jak?! –Krzyknął
- Ja go kocham! –Krzyknęła przez łzy.
- Nie wiesz, co to miłość! To ja cię kocham od zawsze a teraz ty tak mi odpłacasz? –Próbowała go przytulić, ale ten ją odepchnął. – Odejdź ode mnie nędzna SZLAMO! –Wykrzyczał i odszedł nie patrząc za siebie. Lilly usiadła na ławce i zalała się łzami.”

Nic nie zmądrzałeś przez te lata Severusie. -Był zły na siebie, ale nie mógł ponosić się emocją. On jest cholera nietoperzem z lochów. Ona to tylko uczennica, przy, której go ponosi bardziej niż zwykle.



" -  Seks można uprawiać już od piętnastego roku życia… -Wypaliła brązowowłosa, dopiero po chwili zorientowała się co powiedziała. – Oh! G-ginny! T-to nie t-tak… To nie tak jak my-myślisz… - zaczęła się jąkać.  " - to dodałam od siebie... taki jakiś odruch XD 

6 komentarzy:

  1. Och tyle tu tego, że nie wiem od czego zacząć, więc może od końca. Spodziewałam się wszystkiego: że każe jej szorować kociołki, że powie jej, że jest kretynką, że zabierze ją do dyrektora, ale nie, że nazwie ją szlamą. Zrobiło mi się go żal... bo znowu popełnił ten sam błąd co kiedyś, ale w sumie widzieć Hermionę w łapskach Blacka. Yh.. Broniła go przed przyjaciółmi, a on tak się odwdzięcza.. W sumie to musiało go zaboleć to, że powiedzieli o nim, że nikogo nie kochał. Przecież to była nieprawda. Luna to strasznie pozytywna osoba, może dziwna, ale na pewno dobra byłaby z niej przyjaciółka. Od zawsze wzbudzała moją sympatię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że pozyskałam kolejną wierną czytelniczkę. Jestem bardzo szczęśliwa, bo jest was tak nie wiele, ale jesteście bardzo jakościowi i uprzejmi. Mam nadzieje, że zostaniecie ze mną do końca bloga :)
      Też nie wiem jak mi do do głowy wskoczyło z tą szlamą, no ale musze przynzać, że chyba sama siebie nie znam :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ahh a już myślałam, ze ona i Black..
    Ten podejrzliwy i wszędzie włażący Severus..
    SZLAMA.. jak on mógł no.. Przecież Lily też.. Wredota jedna no..
    I ja Ci mówię ona MUSI być z Blackiem! Jasne ? :P
    Pozdro . Ania_P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nic nie zdradzę co i jak ^.^
      Ale muszę przyznać, że ten rozdział jest bardzo smutny i też leciały mi nie chciane łzy w trakcie pisania . :)
      Następny rozdział dojdzie jak dam rade wejść na internet. Na razie problemy z netem w domu i tylko mogę wejść na informatyce. Niestety.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Świetny rozdział! Już nie mogę się doczekać, aż się coś rozwinie pomiędzy Hermioną i Sevem :3 Jestem pod wrażeniem i czekam na kolejne rozdziały, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń