ROZDZIAŁ III
- Witaj
Hermiono. -Młoda Krukonka skierowała swój wzrok na swoją przyjaciółkę, którą
wyraźnie coś trapiło. -Chyba coś cię trapi, widzę to w twoim spojrzeniu.
- Tak, bo
widzisz -uniosła płaszcz Syriusza w kierunku białowłosej.
- Szukasz
profesora Blacka, tak ?
- Jak? –na
to pytanie Luna posłała jej tylko uśmiech, który nic nie mówił Gryfonce, jednak
w jakiś sposób wszystko wydawało się oczywiste.
- Minęłam
się z, nim korytarzem. Jeżeli chcesz go dzisiaj złapać to radzę po kolacji, bo
poszedł w kierunku Pokoju Życzeń i sądzę, że nie będzie go aż do tego czasu.
-Powiedziała, po czym udała się na schody.
- Luna!
–szare oczy znów skupiły się na Hermionie. - Dokąd się wybierasz przecież zaraz
zaczynają się lekcje ?
- Muszę iść
do dyrektora. To coś w związku z moim zadaniem dla Zakonu. -Dodała uprzedzając
pytanie Hermiony. -Nie martw się Hermiono, profesor Dumbledore na pewno da ci
jakieś zadanie. - Pocieszyła ją widząc jak na jej twarzy pojawia się smutek.
Pożegnała się uśmiechem i skierowała w kierunku gabinetu dyrektora. Skakała z
prawej nogi na lewą a ciche stuknięcia jej butów roznosiły się po korytarzu i
podążały za jej skromną osobą. Białe pukle długich kręconych włosów unosiły się
i opadały z każdym podskokiem. Na jej niewinnej twarzy widniał szeroki uśmiech,
którym obdarowywała wszystkich. Wiedziała o tym, że prawie każdy uważał ją za
dziwaczkę, ale nie przeszkadzało jej to. Po prostu oni mają inne spojrzenie na
świat niż ona. Mimo, iż jest członkiem Zakonu i jako jedna z niewielu wie, że wojna
jest coraz bliżej nie okazywała nic, co mogłoby zdradzić, że właśnie teraz
idzie do dyrektora , aby dowiedzieć się szczegółów o swojej misji dla Zakonu
Feniksa. Przemierzała korytarze mijając uśmiechnięte twarze uczniów i zdziwione
spojrzenia w jej kierunku, aż stanęła przed kamiennym feniksem.
- Kakaowe
lukrecje. -Powiedziała, a feniks zaczął rozkładać swoje kamienne skrzydła, aż
oczą dziewczyny ukazały się schody. Zwinnie i szybko weszła po stopniach na
górę i zapukała.
Usłyszała
uprzejme „proszę wejść” i otworzyła drzwi.
- A panna
Lovegood. -Przywitał się z uśmiechem dyrektor, który wskazał miejsce na
przeciwko biurka.
- Dzień
dobry dyrektorze. -Ukłoniła się i usiadła na wskazanym fotelu. Starzec
odetchnął głośno i zaczął mówić.
- Jak już
wiesz chodzi o twoje nowe zadanie. Tak jak w poprzednim będzie ono związane ze
zwierzętami. Dlatego też chciałbym ci powiedzieć coś o czym wiem tylko ja i
Hagrid. Więc proszę cię o dochowanie tajemnicy, dobrze? –Spojrzał na Krukonkę
znad połówek okularów.
- Oczywiście
profesorze. Postaram się nawet o tym nie myśleć, bo ostatnimi razem garaple
zabierają moje myśli i rozpowiadają innym. -Na to ostatnie Albus zareagował
tylko serdecznym śmiechem.
- Będziemy
mieli dwóch nowych uczniów z wymiany. Mogę powiedzieć, tyle , że jeden pójdzie
do Slytherinu, a drugi do Gryffindoru. No tak, a tobie przyjdzie pracować z
tym, z domu węża.
- To nie
robi mi żadnej różnicy profesorze. -Wtrąciła się dziewczyna. - Bardzo
przepraszam, że [Any przerwałam, panie profesorze. -Dyrektor nie przejął się
tym i mówił dalej.
- Obaj to
będą chłopcy z siódmego roku .Z jednym z nich będziesz pracowała w Zakazanym
Lesie. Wybrałem go, ponieważ to bardzo zdolny czarownik. Więcej dowiesz się
jutro na śniadaniu, zamierzam, wtedy przedstawić ich wszystkim uczniom. Teraz
musze już się z tobą pożegnać. Myślę, że profesor Snape nie będzie miał
problemów z twoim spóźnieniem, jeżeli dasz mu tę kartkę. -Powiedział wręczając
uśmiechniętej dziewczynie pergamin.
- Dobrze
profesorze. -Wstała i skierowała się do drzwi. -Mam jeszcze jedno pytanie
dyrektorze, jeśli mogę?
- Tak,
drogie dziecko.
- Dlaczego
jeszcze Hagrid wie o uczniach z wymiany?
- Bo to on
przywozi ich z Asgardu. -Dziewczyna wyszła i dopiero w połowie schodów
uświadomiła sobie jaką odpowiedź otrzymała. Z Asgardu? –myślała. -A, co to jest
ten Asgard? Zastanawiała się mijając wesoło rozmawiające portrety i zostawiając
za sobą puste korytarze.
- Widzę, że
panna Lovegood raczyła zaszczycić nas, a szczególnie MNIE swoją obecnością na
MOICH zajęciach. -Odezwała się czarna postać, którą był Mistrz Eliksirów,
stojący przed nią. To dziwne Luna była taka niska, że, kiedy patrzyła przed
siebie to zdawać, by się mogło, że to brzuch przemawia tym basowym głosem, a
nie usta u góry. Mimowolnie na twarzy uczennicy pojawił się uśmiech.
- Śmieszy
cię to, Lovegood? –Dodał zirytowany Severus.
- Nie panie
profesorze. Mam tutaj prezent od dyrektora. -Powiedziała wyciągając w stronę
Snape’a zwinięty pergamin. Ten wyrwał go lekceważąco z drobnej dłoni Krukonki,
po czym rozwinął go. Zmierzył wzrokiem dziewczynę i kazał jej usiąść, aby znów
mógł wrócić do uczenia tych nieudaczników
Tymczasem
jeden ze Ślizgonów urwał się z lekcji i szwędał po dziele Ksiąg Zakazanych.
Jego ciemny elegancki garnitur pozwalał mu się na tyle skryć w ciemnościach
biblioteki, żeby nikt go nie zauważył. Jednak, gdyby ktoś na chwilę przystanął
i przyjrzał się zauważyłby białą czuprynę i bystre stalowo-niebieskie oczy. Tym
przystojnym arystokratą jest Draco Malfoy, śmierciożerca z wyboru, być może z
głupoty lub z chęci sławy. Tylko co taki szlachcic robił w TAKIM miejscu ?
-
Zielarstwo. –Prychnął - nigdy tego nie lubiłem. Przecież jak każdego przedmiotu
w tej durnej szkole. -Pomyślał. -Ta głupia szlama znów się w coś wpakowała i muszę
latać na każde Jego skinienie. Aż mi się nie dobrze robi jak sobie pomyślę, że
robie coś związanego z nią. Niestety, jestem zbyt przystojny na zabicie Avadą.
Tylko skąd ja mam wiedzieć, gdzie może być Księga Wiecznej Młodości Juli Berts.
- Accio
Księga Wiecznej Młodości! –Przed blondynem ukazał się stos starych ksiąg.
Zaczął przeszukiwać jedną po drugiej. - Nie, nie… nie ta! Gdzie ona jest?
-Mówił pod nosem. -Jest! –Otarł z kurzu okładkę grubej księgi, na której
widniało zdjęcie kobiety o czarnych włosach i zielonych oczach, a pod
fotografią widniał napis. „Wieczna Młodość” Julia Berts.
Wtedy
usłyszał miauknięcie, a na stół przed, nim wskoczyła kotka Filcza. Na ten widok
młodzieniec rzucił na siebie zaklęcie kameleona i wyminął starego woźnego w
drzwiach, po czym ruszył w kierunku lochów.
- Draco?
Przecież masz teraz Zielarstwo. -Zatrzymała go Pansy w Pokoju Wspólnym.
- A ty nie
powinnaś mieć OPCM? -Powiedział i lekceważąco minął dziewczynę kierując się do
sypialni chłopców.
- Mam, ale
nie ma profesora Blacka. -Powiedziała już do siebie i z miną zbitego psa
usiadła na kanapie.
Wreszcie.
-Myślał Snape widząc uczniów opuszczających jego sale. -Czy kiedyś przyjdzie mi
uczyć jakiegoś mądrego ucznia? Czy proszę o zbyt wiele? -Przeklinał w myślach
profesor. Aktualnie nie miał teraz żadnych zajęć, a do tego starca wybiera się
dopiero po kolacji, więc mógł spokojnie zabrać się za wypociny najstarszych
półgłówków tej szkoły. No tak, trafiła się jedna na milion. -Pomyślał
przeglądając jedno z wypracowań. - Hermiona Granger. Może i jest szlamą, ale
naukę przyswaja całkiem nieźle. Czasami i za dobrze, bo irytuję go to
wymądrzanie się tej Gryfonki na jego zajęciach. Polubił dręczyć tą zadziorną
dziewczynę. Uwielbiał jak zapał, który się pojawia z podniesieniem ręki znika,
kiedy okazuję się, że Severus nie zwrócił na nią uwagi. Gdyby nie ta jej burza
brązowych włosów przypominałaby mu Lilly. Taki sam zapał do nauki magii.
Różniły się tym, że Lilly nie miała w oczach tego błysku zaciekawienia, kiedy
się na niego patrzy.-Dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę, że od kilku
minut wpatruję się z otwartą gębą w pergamin. -To tylko szlama, przemądrzała
szlama .-Sprawdzał wypracowanie, za wypracowaniem, aż wybiła godzina kolacji.
Odłożył pióro i zamknął za sobą salę zaklęciem. Ruszył wielkimi krokami przez
zatłoczone hole. Dobrze wiedział, że uczniowie się go bali. Można samemu to
stwierdzić, bo żadni uczniowie nie schodzą tak szybko z drogi innym profesorom
jak jemu. Nie bez powodu postarał się zachować tą reputację. Nie lubił
podlizywania uczniów, nie lubił żadnych uczniów, nienawidził tej szkoły. Kiedy
polepszył swoją garderobę o długą szatę to żaden z tych małych świniaków do
niego nie podchodził. Słyszał pogłoski, że mówią na niego Nietoperz z Lochów.
Niektórzy też mówili na niego Tłusto włosy Dupek, ale długo po tym nie mogli
domyć swych biednych dłoni od starych eliksirów z liści mandragory i jaj
stworków. Ta praca miała też swoje plusy mógł dręczyć innych podopiecznych tak
jak jego dręczyli w dzieciństwie. Czasami nawet nie oszczędzał swoich
Ślizgonów, chociaż bywały wyjątki takie jak jego chrześniak Draco.
Musi się,
nim opiekować od śmierci jego matki, ponieważ ojciec popadł w paranoje z
samotności i zaszył się w mieszkaniu. Teraz ma tego pieprzonego arystokratę na utrzymaniu.
Wielka Sala huczała od śmiechów i rozmów. Kiedy wszedł Severus prawie wszystkie
ucichły, a mianowicie czwórka przyjaciół ze stołu Gryfonów nie zdawała sobie
sprawy z tego, że Mistrz Eliksirów stoi tuż za nimi.
-
Słyszeliście, że Snape podobno kiedyś umył włosy? –Naśmiewał się Rudzielec
siedzący koło swojej młodszej siostry.
- No coś ty?
–Odpowiedział Harry. - Ja słyszałem coś lepszego, Ron! Zgadnij! –Mówił z
ledwością powstrzymując się od śmiechu.
- Nie mogę,
mów, bo nie wytrzymam. -Ten już miał całe czerwone policzki od chichotu.
- Snape
podobno kogoś kiedyś kochał! –Teraz już obydwoje zanosili się od śmiechu. Tylko
dziewczyny zauważyły stojącego za nimi Mistrza Eliksirów. Hermiona wróciła do
lektury a Ginerwa kontynuowała posiłek. Dla Severusa to już była za dużo.
- Panie
Potter.-Wysyczał tuż za, nim, aż chłopaka przeszły ciarki po plecach a na
twarzy Weasley’a zamiast szerokiego uśmiechu pojawiło się przerażenie. Oj, tak.
-Myślał Snape. - Wreszcie coś na koniec dnia.
- Sądzę, że
panowie na pewno zechcą mi towarzyszyć przy jutrzejszych pracach. -Teraz stał
tuż za Ronem, który aż cały dygotał ze strachu. - Myślę, że jak nikogo nigdy
nie kochałem to na pewno, nie będzie, to miły wieczór. -Wysyczał i skierował
wzrok na młode Gryfonki. – Wcale mnie to nie dziwi, że kobiety mają więcej
klasy od ciebie Potter. Jutro o dwudziestej widzę was obu u mnie w gabinecie.
Oboje. -Odszedł powoli od ich stołu i usiadł na swoim miejscu obok Minervy.
Hermiona przez cały ten czas nie spuszczała z niego wzroku. Od zawsze
wiedziała, że w tym mężczyźnie jest coś zagadkowego, ale jeszcze tego nie
rozwiązała. Od nie dawna postanowiła, że go zdemaskuję, chociaż przed samą
sobą.
- Boże,
myślałem, że już sobie stąd nie odejdzie ten dupek. –Powiedział już rozluźniony
rudzielec. – Czasami mam wrażenie jakby z dnia na dzień stawał się coraz
bardziej zgorzkniały. –Na ostanie słowa znów zarechotał.
- Ronald!
Dobrze wiemy, że ty się go boisz. Założę się, że, gdyby nadal tu stał dalej, by
się trząsł ze strachu albo, kto wie popuścił byś na miejscu! –Ku zdziwieniu
trójki przyjaciół i reszty stołu Gryfonów Hermiona wybuchła.
- Uspokój
się Miona, dobrze wiesz, że…
- Nie mów na
mnie Miona! Boże, Ron jaki ty jesteś dziecinny nie wyobrażam sobie, jak kiedyś
mogłeś mi się podobać. –Rudzielca tak zatkało, że nie zauważył, kiedy
brązowooka wzięła opasły tom książki z blatu i wyszła z Wielkiej Sali.
- Czy ona
powiedziała, że ja jej się podobałem? –Wydukał zamarzony Ron.
- Oj, Ron ty
imbecylu usłyszałeś tylko to, co chciałeś usłyszeć, prawda? –Tym razem już
druga Gryfonka poszła w ślady swojej przyjaciółki na krzyczała na rudowłosego
idiotę i wyszła.
- O co, im
chodzi? Mają „TE” dni? –Skierował się zirytowany do przyjaciela naprzeciwko.
- Nie chcę
mi się tłumaczyć. -Prychnął rozbawiony zachowaniem kolegi Harry.
- Hermiona
zaczekaj! Hermiona! -Krzyczała ruda za swoją przyjaciółką, która dopiero po
drugim nawoływaniu przystanęła czekając na przyjaciółkę. – Przepraszam cię za
Rona wiesz jaki on jest.
- Tak wiem
jaki jest i to nie twoja wina, że masz takiego brata.
- Rodziny
się nie wybiera. -Zażartowała Ginny i wraz ze starszą Gryfonką zaczęły się
śmiać. Przemierzały korytarze kierując się w niewiadomym celu pochłonięte
rozmową. Czasami do ich zawziętej dyskusji wtrącały się postacie z obrazów, ale
dziewczyny reagowały na to tylko śmiechem i szły dalej. Minęły Prawie
Bezgłowego Nicka i zatrzymały się, aby zobaczyć dokąd doszły. Biblioteka no
tak. Nogi Hermiony już na wyczucie prowadzą ją do tej skarbnicy wiedzy.
- No to, jak
już tu jesteśmy to może wejdziemy? I tak miałam zabrać książkę o Wilkołakach,
bo mam wypracowanie przygotować na OPCM. –Hermiona ze smutkiem odmówiła
przyjaciółce tłumacząc się, że ma coś pilnego do załatwienia.
- Mogę
wiedzieć co? –Dopytywała ruda.
- Nic
ważnego zapewniam cię. –Ginerwa zrobiła się coraz bardziej podejrzliwa.
- Naprawdę?
To „nic ważnego” przeszkadza ci w pójściu ze mną do biblioteki? –Hermiona
widząc spojrzenie młodszej Gryfonki poddała się i wytłumaczyła sprawę z
płaszczem Syriusza.
- Pięknie!
–Zarumieniła się Weasley. – Tylko pamiętaj, że jeszcze nie jesteś pełnoletnia.
-Zażartowała.
- Seks można
uprawiać już od piętnastego roku życia… -Wypaliła brązowowłosa, dopiero po
chwili zorientowała się co powiedziała. – Oh! G-ginny! T-to nie t-tak… To nie
tak jak my-myślisz… - zaczęła się jąkać
- Żebyś ty
wiedziała co ja myślę. -Zaśmiała się Ginny. - Tylko nie wpadnij po drodze na
Snape, bo jak wiem to on ma dzisiaj dyżur, a jest już pod dwudziestej. Wiesz
jak on lubi uprzykrzać ludziom życie. Pożegnały się. Hermiona ruszyła w
kierunku Pokoju Życzeń. Do piersi przyciskała opasły tom księgi „Wszystko co
musisz wiedzieć o animagach” z drugiego roku. Mimo, iż egzaminy są dopiero pod
koniec roku, ona już zaczyna powtarzać dawne wiadomości. Zaś w prawej dłoni
trzymała worek, w którym miała różne graty w tym też płaszcz Blacka. Wyjęła go
tuż przed pokojem i starała się jakoś wygładzić zaklęciami pognieciony
materiał.
- A już
myślałem, że ktoś mi go ukradł. –Dosłyszała głos profesora za plecami. - No,
ale jak widać zaopiekowała się, nim pewna piękna Gryfonka. – Znowu pocałował
wierzch jej prawej dłoni.
-
Zapomniałam ci go dzisiaj rano oddać, profesorze. –Ukłoniła się i oddała
płaszcz właścicielowi.
-
Profesorze? Proszę cię Hermiono. -Mówił Syriusz tym samym zagradzając drogę
dziewczynie. – Na osobności mówmy sobie po imieniu, dobrze? –Kiwnęła głową. –
Wiesz co? Przypomniało mi się, jak, wtedy wraz z Harrym uratowaliście mnie od
pocałunku Dementora. Przyleciałaś na Hartodziobie z moim chrześniakiem,
wywarzyłaś kraty zaklęciem i uwolniłaś mnie. -Z każdym słowem Syriusz
przybliżał się o krok, a Hermiona oddalała się krok do tyłu. – Teraz, kiedy na
ciebie patrzę –Hermiona dotykała już plecami chłodnej ściany, a Syriusz
odgarnął lok, który opadł na jej policzek. Miał takie delikatne dłonie, takie
ciepłe. NIE! Ogarnij się Hermiono. Taką mądrą dziewczynę jak ty nie może
zawładnąć dziecinne zauroczenie. -Przeklinała siebie w myślach za to , że ten
facet tak ją rozpala. - Widzę w twoich oczach ten sam zapał co, wtedy, tylko że
teraz jest większy. Tak samo jak i ty zmieniałaś się Hermiono. -Teraz szeptał
jej do ucha tak, że była całym ciałem oparta o ścianę o on ją zasłaniał. Czuła
jego ciepłą klatkę piersiową na sobie, czuła go. – Zmieniałaś się i teraz
jesteś dla mnie wielką zagadką.
- No co ja
widzę!? –Hermiona aż podskoczyła, kiedy przed nimi stanął Snape. Zarówno i
Black zdziwił się jego widokiem. Dobrze wiedziała jak to wyglądało. Profesor i
uczennica klejący się do siebie na korytarzu około 21.
- Zaraz ci
to wytłumaczę Smark… Severusie. -Ciągnął Syriusz.
- Ja już
dobrze widzę. Uczennica pałętająca się po korytarzach, kiedy już powinna być w
swoim dormitorium. –Złapał Hermionę za rękę i mocno przyciągnął do siebie. - Ja
już sobie z tobą porozmawiam Granger! –Ruszył ciągnąc biedną Gryfonke za sobą.
Hermiona tylko wiedziała oddalającego się Blacka w przeciwną stronę.
- Niech pan
przestanie! To boli! –Krzyczała, ale Mistrz Eliksirów nic sobie z tego nie
robił. Był wściekły. Nie wiem dlaczego aż tak, ale to nie uczennica szlajająca
się po korytarzach go wkurzyła, tylko to , że TA uczennica kleiła się do Łapy.
-
Profesorze! Proszę przestać! –Wreszcie wyrwała się z jego władczego uścisku i
otarła łzy.
- I czego
ryczysz Granger? –Zakpił.
- Czego
ryczę?! Bo jakby pan nie zauważył profesorze, ale właśnie ciągnął mnie pan
przez dwa korytarze za sobą jak worek kartofli! –Wydzierała się na Snape’a.
- Nie
zapominaj się Granger! Dobrze wiesz, że nie jestem twoim kolegą! –Warknął w
stronę Gryfonki, a po jej policzku spłynęła kolejna łza.
- Nie boję
się pana szlabanów ani samej pana osoby! –Wysyczała prosto w jego blade
kamienne oblicze.
- Tak sądzi
panna „Wiem Już Wszystko”?! –Nie spuszczał z tonu. Nie wiadomo dlaczego, ale po
części podobało mu się to co teraz właśnie się dzieje.
- Tak.
–Prychnęła .
- Powinnaś
mi dziękować głupia!
- Dziękować?
A niby za co? A no tak już wiem! Za miażdżenie mi prawej dłoni. -Ukłoniła się w
podziękowaniu co jeszcze bardziej zirytowało Snape’a.
- Zamknij
się dziewucho, bo nie ręczę za siebie!
- Ach, tak?!
Widzę, że nawet poszanowania nie ma pan do kobiet. Chyba uwierzę w słowa
Harrego, że pan nigdy nikogo nie kochał! –Wykrzyczała, a jego zatkało. Poniosła
go wściekłość i jedyne zdanie, który pragnął wypowiedzieć to…
- Ty
bezczelna SZLAMO!! –Na ostatnie słowa w kasztanowych oczach Hermiony pojawiły
się gorzkie łzy, które bez opamiętania zaczęły spływać po jej zarumienionych
policzkach. Stanęła jak wryta przed profesorem, do którego dopiero po chwili
dotarło to, co powiedział.
- Granger.
-Teraz jego ton stał się łagodny. Dobrze wiedział, że przegiął oboje przegięli.
Nawet nie wiedział jak to wszystko się stało. Za szybko… - Ja… Granger… stój!
–Krzyczał, ale za cicho, bo dziewczyna przez łzy nic nie słyszała. W głowie
huczało jej tylko jedno słowo SZLAMA. Czego mogła się spodziewać, przecież ona
właśnie jest szlamą. Brudną, bezczelną, nic nie znaczącą szlamą.
Kiedy podjął
się biegu za dziewczyną ona już zniknęła na dobre. Wrócił do patrolowania
korytarzy z tym samym kamiennym wyrazem twarzy. Jednak dzisiaj w środku
Severusa głębiło się tyle emocji, kiedy po raz pierwszy tak nazwał Lilly.
„- Lilly!? –Rudowłosa nie zdając sobie
sprawy, kto za nią stoi lekceważąco odwróciła się od swojego partnera i
spojrzała na osobę za nią. Kiedy ujrzała Severusa na jej twarzy pojawiała się
mieszanka różnych emocji smutku, przerażenia, wstydu, złości i bólu.
- Severus. -Wyjąkała. Ten jednak odwrócił
się na pięcie i ruszył przed siebie tamując łzy. Kiedy przed chwilą zobaczył
miłość swojego życia obściskującą się na korytarzu z jego wrogiem. Teraz był
wściekły, zabijał wzrokiem każdego ucznia przechodzącego obok. Nie zauważył, że
za, nim w pogoń rzuciła się jego przyjaciółka.
- Zaczeka! –Pociągnęła go za ramie i
zatrzymała.
- Czego?! -Warknął.
- Ja chciałam ci powiedzieć...
- Co chciałaś mi powiedzieć?! Co?!
-Szturchnął ją. – Że jesteś z facetem, który nęka mnie od najmłodszych lat i
mnie nienawidzi
- To nie tak Severusie... –Próbowała
tłumaczyć, ale on był tak wściekły, że nie mógł jej słuchać.
- A jak?! JA się ciebie pytam kurwa jak?!
–Krzyknął
- Ja go kocham! –Krzyknęła przez łzy.
- Nie wiesz, co to miłość! To ja cię kocham
od zawsze a teraz ty tak mi odpłacasz? –Próbowała go przytulić, ale ten ją
odepchnął. – Odejdź ode mnie nędzna SZLAMO! –Wykrzyczał i odszedł nie patrząc
za siebie. Lilly usiadła na ławce i zalała się łzami.”
Nic nie zmądrzałeś przez te lata Severusie. -Był zły na siebie, ale nie
mógł ponosić się emocją. On jest cholera nietoperzem z lochów. Ona to tylko
uczennica, przy, której go ponosi bardziej niż zwykle.
" - Seks można uprawiać już od piętnastego roku życia… -Wypaliła brązowowłosa, dopiero po chwili zorientowała się co powiedziała. – Oh! G-ginny! T-to nie t-tak… To nie tak jak my-myślisz… - zaczęła się jąkać. " - to dodałam od siebie... taki jakiś odruch XD
Och tyle tu tego, że nie wiem od czego zacząć, więc może od końca. Spodziewałam się wszystkiego: że każe jej szorować kociołki, że powie jej, że jest kretynką, że zabierze ją do dyrektora, ale nie, że nazwie ją szlamą. Zrobiło mi się go żal... bo znowu popełnił ten sam błąd co kiedyś, ale w sumie widzieć Hermionę w łapskach Blacka. Yh.. Broniła go przed przyjaciółmi, a on tak się odwdzięcza.. W sumie to musiało go zaboleć to, że powiedzieli o nim, że nikogo nie kochał. Przecież to była nieprawda. Luna to strasznie pozytywna osoba, może dziwna, ale na pewno dobra byłaby z niej przyjaciółka. Od zawsze wzbudzała moją sympatię.
OdpowiedzUsuńWidzę, że pozyskałam kolejną wierną czytelniczkę. Jestem bardzo szczęśliwa, bo jest was tak nie wiele, ale jesteście bardzo jakościowi i uprzejmi. Mam nadzieje, że zostaniecie ze mną do końca bloga :)
UsuńTeż nie wiem jak mi do do głowy wskoczyło z tą szlamą, no ale musze przynzać, że chyba sama siebie nie znam :)
Pozdrawiam :)
Ahh a już myślałam, ze ona i Black..
OdpowiedzUsuńTen podejrzliwy i wszędzie włażący Severus..
SZLAMA.. jak on mógł no.. Przecież Lily też.. Wredota jedna no..
I ja Ci mówię ona MUSI być z Blackiem! Jasne ? :P
Pozdro . Ania_P
Jeszcze nic nie zdradzę co i jak ^.^
UsuńAle muszę przyznać, że ten rozdział jest bardzo smutny i też leciały mi nie chciane łzy w trakcie pisania . :)
Następny rozdział dojdzie jak dam rade wejść na internet. Na razie problemy z netem w domu i tylko mogę wejść na informatyce. Niestety.
Pozdrawiam :)
Ależ to wciągające :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Już nie mogę się doczekać, aż się coś rozwinie pomiędzy Hermioną i Sevem :3 Jestem pod wrażeniem i czekam na kolejne rozdziały, pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuń