sobota, 28 września 2013

Rozdział IV

Rozdział 4

     Hermiona obudziła się niewyspana po całej nocy płakania. Pamięta tylko Ginewrę, która ją pocieszała i próbowała dowiedzieć się o co chodzi przyjaciółce. Ona dobrze wie, co spowodowało ten atak płaczu i nie ma zamiaru mówić o tym nikomu. A już w żadnym wypadku dać po sobie poznać przed profesorem,  że to przez niego płakała przez pół nocy. Martwiła się też o Syriusza,  bo jeżeli spyta się co za karę Snape wymyślił lub ile odebrał jej punktów, nie da rady go okłamać. Ale niestety będzie musiała, będzie zmuszona. Nie powie mu prawdy. Dobrze wie,  że Black nigdy nie był przychylnie nastawiony w stosunku tego dupka. Tak dupka. Teraz nie będzie dla niego uprzejma. Będzie chłodna i obojętna,  może wtedy dowie się o nim więcej. Zależy jeszcze jak na to zareaguje, a wtedy Hermionie będzie łatwiej rozwiązać zagadkę jaką jest Severus  Snape.
  - Och Hermiona już wstałaś. - Do pokoju weszła Ginny.  –  Już szybko wstawaj z łóżka, bo na śniadaniu muszą być wszyscy. Dyrektor chce coś ogłosić.
     Hermiona poganiana przez przyjaciółkę zaczęła się przygotowywać do wyjścia.
     Śniadanie jak każde inne, pełne było śmiechu i rozmów. Tylko nikt nie wiedział , co teraz nadejdzie. Jedyna z uczennic,  która wiedziała,  to Luna Lovegood. Kłębiło się w niej tyle emocji co w młodych straktylach gdy dostaną dorodną jagódkę. Przypomnę,  że dla nich ta jagódka jest takiej wielkości jak dla nas Hogwart. Siedziała zniecierpliwiona przy stole Ravenclawu i wypatrywała, kiedy dyrektor powstanie ze swojego miejsca. Wtedy pomachał do niej Harry i Hermiona, oczywiście odmachała im, ale przez to nie zauważyła kiedy profesor wstał z miejsca i zaczął przemawiać.
  - Proszę o ciszę ! – powiedział przez ambonę, na której  marmurowa pozłocona sowa rozłożyła swoje skrzydła słysząc głos dyrektora. W Wielkiej Sali zapadła grobowa cisza, a wszystkie oczy skierowały się w kierunku siwobrodego. – Przed porannym posiłkiem chciałbym ogłosić kilka spraw. Pierwsza jest taka, że został zmieniony jeden z prefektów Slytherinu. Za Blaise’a Zabini’ego prefektem będzie Draco Malfoy. – Głośnie wiwaty w stole Ślizgonów. – Druga sprawa to taka, że w tym roku jest u nas wymiana uczniowska ze szkoły Magii i Czarodziejstwa w Asgardzie .  –  W Sali zaczęły rozchodzić się szmery i szepty zdziwionych uczniów.
  – Cisza! – Po raz drugi w Sali zapadł spokój. -  Wiem, że nigdy nie słyszeliście o czymś takim jak Asgard,  ale jeśli ktoś chce dowiedzieć się o tym miejscu więcej, to oznajmiam wam, że jeden z nauczycieli z tamtejszej planety będzie u nas prowadził dodatkowe zajęcia o historii tamtego ludu.
Teraz już bez zbędnego przedłużania zapraszam dwójkę naszych nowych uczniów.
     Drzwi od Sali otworzył się z hukiem, a przez nie weszło dwoje młodych chłopców. Jeden z nich był dobrze zbudowany, a drugi kiedy spojrzał na stół Slytherinu Ślizgonki ze starszych klas zaczęły mdleć i kłócić się, na którą spojrzał.  Za dwójką młodzieńców szedł dorosły mężczyzna o przyjaznym obliczu i j posiwiałych włosach. Wysoki, dobrze zbudowany i przystojny. Tyle można powiedzieć o płci męskiej z tamtejszych rejonów. Czarnowłosy nie był dobrze zbudowany, ale miał w sobie to coś co działało na dziewczyny porażająco. Dumbledore przywitał się z mężczyzną i postawił chłopców koło siebie.
   - Po mojej prawej stronie stoi nowy członek Gryffindoru, Thor Odinson ! – Wysoki, dobrze zbudowany chłopak uśmiechnął się serdecznie pokazując swoje perłowe zęby. Jego blond włosy były niechlujnie zaczesane do tyłu i lekko obadały na szerokie ramiona. Bystre niebieskie oczy skakały z osoby na osobę, z jednej ozdoby na drugą. Ubrany był w biały podkoszulek i koszulę w czerwoną kratę. Nosił spodnie poszarpane lekko u dołu, a kiedy zawstydzony zgarnął prawą ręką włosy opadające na jego twarz, niektóre dziewczyny z Gryffindoru zarumieniły się, zaczęły cicho chichotać i mówić o atutach blondyna. Thor wymienił spojrzenia z dyrektorem i usiadł przy stole Gryfonów.
   – Mam nadzieje, że Ślizgoni dobrze przyjmą nowego ucznia po mojej lewej stronie. Loki Laufesyon!
     Na twarzy chudego chłopaka pojawił się tylko lekki uśmiech, który mimo iż był tak mało znaczący to i tak podziałał na dziewczyny siedzące w stolę Domu Węża. Jego czarne włosy były schludnie ulizane do tyłu, a na końcach lekko sterczały dając mu zadziorki wygląd. Zielone oczy świdrowały każdego w Sali, ale stanęły na jednej osobie, która zaciekawiła młodzieńca. Ubrany był w elegancki garnitur z wstawkami zielonego, albo lubił ten kolor, albo po prostu wiedział już jak się ubrać, żeby pasować do domu. Buty błyszczały czystością, a kiedy przechodził koło stołu Gryfonów Hermiona poczuła od niego wręcz boskie perfumy.  Usiadł z wielką gracją nadal nie spuszczając wzroku z dziewczyny siedzącej przy stole przed nim.
  - Mam jeszcze dla was jedną wiadomość. Loki i Thor to Bogowie. - Szmery. - Tak nie zwariowałem. Naprawdę!  Są to Bogowie z planety Asgard. Zapewne jedna z naszych uczennic zna historie o Thorze królu błyskawic. - Spojrzał wymownie w stronę Hermiony. To prawda, mama jej kiedyś opowiadała historie o Thorze, jego przyrodnim podstępnym bracie Lokim i planecie Asgard. Nie wiedziała jednak, że to wszystko to prawda. - Chciałbym, żebyście ich traktowali jak równych sobie, a nie jak dziwadła. Thor i Loki to dwaj przyrodni bracia, którzy… Och ! Nie będę wam opowiadał tego co będzie na zajęciach profesora  Aleksa. – Na miejsce przy mównicy stanął ów profesor.
   - Witam was dzieci. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o Asgardzie i waszych nowych kolegach zapraszam na moje zajęcia. Zapis są zaraz po śniadaniu w Sali 1015. - Odszedł od mównicy i zajął miejsce koło Dumbledore’a.
  - Smacznego! – Życzył dyrektor i na stołach  uczniów pojawiło się smaczne jedzenie. Wszyscy zabrali się do jedzenia i rozmawiania z przyjaciółmi.
  - Loki, tak ? – powiedział Malfoy do towarzysza siedzącego przed nim.
  - Przecież słyszałeś przed chwilą, co nie? Może mam ci powtórzyć lub przeliterować? - Draco momentalnie stracił humor. Nowy, do tego jakiś dziwak będzie mu mówił takie rzeczy. On chyba nie wie z kim zadziera.
  - Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz.
  - Daruj sobie te wstępy. Może od razu zaraz powiesz „Mój ojciec się o tym dowie” – przedrzeźniał blondyna. Pewnie się domyśla teraz skąd, ja znam jego zamiary. Widocznie on też nie wie z kim rozmawia i niech tak pozostanie. Malfoy już nie odpowiedział nic w stronę Lokiego, tylko z ponurą miną zabrał się do jedzenia.
    Przy każdym stole można było usłyszeć plotkowanie na temat nowych uczniów. Thora wyraźnie trapiło to zachowanie.
  - Nie martw się, oni tak zawsze. Jeżeli wytrzymasz jeszcze tydzień to będą was traktować jakbyście byli tutaj od zawsze - zagadała do blondyna z uśmiechem Ginny. – Ginny Weasley. - Podała mu rękę, uścisnął ją. Jego dłoń była taka wielka, ze dłoń dziewczyny topiła się w jego uścisku.
  - Miło mi cię poznać Ginny. Z jakiego królestwa pochodzisz ? – zdziwiona Gryfonka odpowiedziała:
  - Z tego… znaczy się… z Londynu. - Uśmiechnął się do niej.
  - Wiesz co masz piękny uśmiech jak na nietutejszego. - Oboje się zaśmiali. Ta dwójka zaczęła się od początku dobrze dogadywać.
  - A ty masz piękny kolor włosów. Taki ognisty bardzo podobny do wina, który pijemy na ucztach. – Dotknął jej kosmyka włosów.
  - Dz-dziękuję - wyjąkała wyraźnie onieśmielona dotykiem Boga. Co nie uszło uwadze jej starszego brata.
  - Cześć! Jestem Ron. – Uścisnął jego dłoń próbując ją zmiażdżyć. Asgardczyk przyjął to jako wyzwanie i również zaczął ściskać dłoń kolegi. Kiedy zauważył wypieki bólu na twarzy rudzielca puścił go.
  - Miło mi cię poznać Ronaldzie.  – Posłał mu jeden ze swoich serdecznych uśmiechów.
  - O nie,  to na mnie nie działa, bożku. – Thor wydał się urażony tym porównaniem i już czuł niechęć do rudego. – Jestem jej starszym bratem i domagam się, żebyś przestał robić to... co właśnie teraz robisz. – Odinson wydał się być tym rozbawiony.
  - O serio ? – zakpił.
  - Thor, może oprowadzę cię po szkolę,  jak myślisz ? – wtrąciła się Ginny.
  -Będę zaszczycony, Ginewro. - Ujął jej prawą dłoń i wziął pod rękę, ku niechęci jej brata i wyszli z Wielkiej Sali, śmiejąc się i popychając jak dzieci.
  - Widziałaś to ? – prychnął zdenerwowany Ron w stronę Hermiony. Ta nie odpowiedziała, tylko wstała i szła w kierunku wyjścia. Kiedy miała już wychodzić, oostatni raz spojrzała na nowego przybysza. Jego wzrok był skierowany na stół Krukonów, jednak nie mogła dostrzec, na kogo patrzy Bóg, bo zadzwonił dzwonek i uczniowie zaczęli popychać się do wyjścia. Została pchnięta z tłumem.

  - Eliksiry - jąkał Harry, wchodząc z Hermioną i Ronem do Sali. - Nie dość, że mamy dzisiaj prawie wszystkie lekcje ze Ślizgonami to jeszcze Snape umili nam ten czas doskonale - szepnął do przyjaciół przed wejściem profesora. Gdy wszyscy siedzieli już na swoich miejscach do klasy z hukiem zatrzaskujących się drzwi wparował Severus. Mogłoby się wydawać, że jego włosy są coraz bardziej tłuste z dnia na dzień. Hermiona patrzyła na niego tak chłodnym wzrokiem jak tylko potrafiła, ale ten dupek sobie z tego nic nie robił. Prowadził lekcje i dręczył innych uczniów tak samo jak zawsze. Robili eliksir Wiecznego Potępienia. Podobno najlepiej wykona go ten, który został ostatnio bardzo zraniony uczuciowo. Hermiona była pewna, ze ten dupek zrobiło to specjalnie, żeby zobaczyć czy ją zranił. Wszystkie składniki już przygotowała, teraz wystarczy tylko powolnie mieszać zgodnie ze wskazówkami zegara.
  - Granger, dwadzieścia punktów od Gryffindoru za nie związanie włosów do robienia eliksiru. -  warknął Snape stojąc tuż za Gryfonką.
  - Przecież związałam, tylko w trakcie pękła mi gumka do włosów - tłumaczyła się, przyspieszając mieszanie pod wpływem irytacji.
  - No tak zapomniałem o twoich kudłach, Granger. - Teraz już była wściekła, coraz szybciej zaczęła mieszać eliksir.
  - Nie tak Granger. Musisz wolniej kręcić tą łyżką. – Przybliżył się do dziewczyny łapiąc ją za dłoń i uciskając mocniej na łyżce spowolnił jej ruchy. Hermiona czuła na swoim karku jego ciepły oddech. Przyległ do niej swoim ciepły ciałem, instruując dziewczynę w mieszaniu. Jakimś sposobem Gryfonka pod wpływem jego dotyku uspokoiła się i pozwoliła zawładnąć swoją dłonią. Wtedy oprzytomniała, że to jej profesor dupek, który nazwał ją szlamą.
  - Dziękuje, Profesorze - wysyczała odpychając go ramieniem. Snape też się otrząsnął i warknął coś pod nosem do uczniów, którzy nie pracują tylko gadają z innymi. Usiadł przy biurku i mierzył wzrokiem pracujących. „Cholera, dzisiaj odebrałem tylko 120 punktów i to 20 moim Ślizgonom.” myślał. „Do końca lekcji została minuta więc chyba już mi się dzisiaj nie poszczęści”.
   Wtedy zadzwonił dzwonek.
  - Skończone eliksiry proszę wlać do fiolek i postawić na swoich stołach z podpisem  – powiedział do zbierających się uczniów. – Czy ja powiedziałem, że możecie WYCHODZIĆ?! - warknął do wychodzącej dwójki Gryfonów. – Widzę, że pan Potter i pan Weasley domagają się dłuższego szlabanu, hm? – powiedział zagradzając im drogę.  – Nie martwcie się zrobię to specjalnie dla was - dodał z cynizmem i machnął ręką na pozwolenie wyjścia. W klasie została tylko jedna osoba, która stanęła przed jego biurkiem.
  - Czego? – warknął.
  - Tak się odzywasz to tajnego sługi Czarnego Pana, Severusie ? – powiedział chłopak.
  - Myślisz, że nie wiem o tym, iż Pan miał wtyki na innych planetach, Loki? – wysyczał w twarz czarnowłosemu.
  - Nie odnoś się tak do mnie Severusie , oboje dobrze wiemy, że mógłbym cię teraz złamać wpół poprawiając przy tym krawat - zakpił z niego Laufeyson, na co Mistrz Eliksirów wstał i stanął przed obliczem Boga. Trwała walka na spojrzenia. Zabójczy zielony przeciw pochłaniającej czerni.
  - Śmiesz mi grozić w mojej klasie?! – warknął.
  - Śmiem. Mam dla ciebie wiadomość od Czarnego Pana. Chodzi o termin końca twojego zadania. - Severus nerwowo przełknął ślinę. -  Masz czas do Balu Świątecznego w Hogwarcie.
  - Dobrze – odparł Snape, na co Bóg odwrócił się napięcie i wyszedł Sali Eliksirów.
    Severus odetchnął i usiadł z powrotem na miejsce przed biurkiem. Rzesz musiał mi się trafić ten arogancki dzieciak. Drugi do kompletu.
  
    - Postaram się to załatwić, dyrektorze. - Pożegnał się z Albusem i zszedł po schodach w dół, wychodząc na korytarz. Przez cały dzień był jakiś nieogarnięty. Wszystko przez tą wczorajszą sytuację z Hermioną i Severusem. Ciekawi go co ten tłustowłosy dupek jej nagadał, lub jaką karę będzie musiała odsiedzieć przez niego.  Z tym zmartwieniem skierował się do dormitoriów Gryfonów. Powiedział Grubej Damie stare hasło,  a ta z czystej uprzejmości i dlatego, że zna go od dziecka wpuściła go do środka.
  - Syriusz! – krzyknął Harry w stronę ojca chrzestnego. Ten zmienił kierunek z sypialni dziewcząt na sofę przed kominkiem.
  - Witaj Harry. – Przytulił swojego chrześniaka. - Co tak tu sam siedzisz?
  - A wiesz, chciałem trochę odpocząć od Rona i Hermiony i tych ich codziennych kłótni.
  - Kłótni, powiadasz? – podrapał się po brodzie - A o co im najczęściej idzie?
  -  A wiesz, ostatnio poszło o to, ze Ron boi się powiedzieć prosto w twarz Snape’owi co o nim myśli.
  - Tego to chyba każdy się boi - zaśmiał się Black.
  - No tak, ale przez to teraz Hermiona nie odzywa się do Rona, a jak już to tylko się kłócą - żalił się młodzieniec.
  - Wiem, ale Hermiona to bystra dziewczyna i na pewno w końcu odpuści tę dziecinadę i zacznie z powrotem normalnie z nim rozmawiać. – pocieszył go Syriusz.
   - Pewnie masz racje, ale wiesz ja nigdy…
   - Syirusz? - przerwała im brązowowłosa, zdziwiona widokiem Blacka w Pokoju Wspólnym Gryfonów.
   - Witam panno Granger  – zażartował Syriusz. Wstał i tradycyjnie przywitał się z Hermioną.
   - Co ty tutaj robisz? – spytała zaciekawiona.
   - Przyszedłem tu w celu porozmawiania z tobą. Jednak spotkałem tutaj mojego chrześniaka całkiem samego i dotrzymałem mu towarzystwa. – Uśmiechnął się do Harry’ego. – Teraz, jeśli mogę chciałbym z tobą porozmawiać na osobności.
  - Dobrze, chodź za mną. – Ruszył za Gryfonką do sypialni dziewcząt. Nie zdziwił go ich wygląd, bywał tu często za młodu. Kochał kobiety z Gryffindoru a szczególnie te najpiękniejsze. Usiedli na łóżku naprzeciwko siebie i rozmawiali, aż nadszedł temat, którego Hermiona obawiała się najbardziej.
  - No to co ci Snape wlepił za wczorajszą aferę ? – zapytał Black.
  -Odebrał mi 50 punktów i kazał wracać do dormitorium – odpowiedziała szybko, nie patrząc na Łapę. Albo miała szczęście, albo Black jest mało bystry, bo nie dopytywał się nic tylko wrócił do wcześniejszego tematy rozmowy. Mijały minuty, aż w końcu Hermiona musiała wracać na lekcje a profesor Syriusz na zajęcia.
   - Mam nadzieje, że przygotujesz się, bo następne zajęcia masz ze mną panno Granger -powiedział wychodząc.
   - Ja? Zawsze jestem przygotowana - zaśmiała się kierując się w przeciwny kierunek.
   - Bu! – podskoczyła i ledwo powstrzymała się, aby nie krzyknąć. Odwróciła się i zobaczyła Syriusza, który nie mógł wytrzymać ze śmiechu.
   - A widzisz, nie zawsze jesteś przygotowana - powiedział po chwili odzyskując zdolność mówienia po ataku śmiechu.
  - To nie jest śmieszne! – Udała obrażoną i ruszyła na błonia do szklarni, ponieważ miała teraz Zielarstwo.

Jakby ktoś nie kojarzył Bogów :
Loki Laufeyson
i Thor po prawej :) 

Długo nie mnie tu nie było, ale wam to wynagrodzę :)
9 rozdziałów na komputerze napisanych i będę po kolei dodawała :)
Pozdrawiam :)

5 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział! Tylko trochę mało się działo w sumie, ale czasem trzeba odsapnąć od akcji :) Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział :)
    Zapraszam do mnie: http://hogwart-moimi-oczami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! Głowę zakręca twój pomysł z bogami As gardu! Podoba mi się twoja kreacja Syriusza, może trochę mniej Hermiony, ale każdy ma własną wizję bohatera, w końcu to fanfiction ;) Snape jest zjadliwy i czepialski jak zwykle więc z pewnością nie raz się tu pojawię! pozdrawiam.
    zapraszam na moje sshg:
    www.nine-people.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękuję, na pewno wejdę :)
      Pozdrawiam !

      Usuń
  4. Miałam skomentować dopiero ostatni rozdział, ale nie mogę się powstrzymać. Loki i Thor w Hogwarcie? Kosmiczny pomysł. Świetny. To czytam dalej :3

    OdpowiedzUsuń