czwartek, 17 października 2013

Rozdział 6

- Moja głowa… -Jęknął Severus wstając z łóżka. Gdy tylko ustał na równe nogi, poczuł pulsujący ból i nic nie pamiętał z ostatniej nocy. Napił się eliksiru przeciwbólowego, jednak nie mógł znaleźć nic na przywrócenie pamięci. Poszedł do swojego prywatnego składziku, lecz tam też nie było. „Hmm… No tak będę musiał zrobić nowe Exciruzm.” -myślał. –„Tylko to zajmie kilka godzin. Będę musiał dobrze zorganizować czas, żeby nie stało się nic spodziewanego jak na przykład spotkanie sług Czarnego Pana.” Normalnie Severus, by nie przygotowywał tego eliksiru, ale coś mu mówiło, że wieczorem stało się coś nie stosownego, jak dla jego osoby. Jeżeli się tylko dowie, co to będzie starał się to odkręcić, przecież nie po to ma taki ogromny dystans do siebie. Kręcił się jeszcze przez chwilę po swoim składziku w poszukiwaniu składników do owego eliksiru i wyszedł. Kiedy otworzył drzwi po drugiej stronie tego starego drewna poczuł jak coś walnęło. Gdy sprawdził, co to był za huk, zobaczył kulającego się Pottera z bólu i zbitymi okularami.

- Potter! –Warknął. - Myślałem, że jeszcze coś widzisz przez te wielkie słoiki. –Zakpił nie zwracając uwagi na jęki młodzieńca.

- Profesorze… -Stękał. - Potrzebuję lekarza… Proszę mnie zanieść do skrzydła… sz-sz-szpitalnego. -wyjąkał w stronę rozbawionego całą tą sytuacją profesora.

- Widzę, że z dnia na dzień stajesz się coraz bardziej podobny do ojca, Potter -ciągnął profesor. – No cóż, jak już nasza mała świnka Potter nie potrafi chodzić po korytarzach i zrobiła sobie krzywdę zabierzemy ją do lekarza. -Żartował Snape. Harry nie skomentował słów profesora, bo był tak oszołomiony, że nie zdołał wymówić żadnego sensownego zdania. Zmuszony Severus musiał jednak mu pomóc, niestety. Podszedł do leżącego Pottera i próbował go podnieść. Jednak Snape tak się brzydził dotknąć chłopca, że po kilkunastu próbach po prostu lewitował zaklęciem Pottera nad sobą przez całą drogę, aż do skrzydła szpitalnego.

- Na Merlina! –Krzyknęła Poopy na widok chłopca. - Co się stało temu młodzieńcowi? –Mówiła dotykając już leżącego Harrego.

- Zapłacił za swoją głupotę. -Zakpił Snape. Pielęgniarka zrozumiawszy, że to Severus wyrządził krzywdę chłopcy zaczęła swoją litanie o jego złym przystosowaniu do dzieci. Lecz Mistrz Eliksirów nie chcąc tego słuchać wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego bez słowa.

Tymczasem w Pokoju Wspólnym Gryfonów Ron znów zanudzał innych mówieniem, z jaką to dziewczyną się nie przespał, od, kiedy zaczął być najlepszym bramkarzem w historii Quidditcha.

Ten Rudzielec zaczął coraz więcej osób wokół siebie irytować i odpychać. Mówił przedmiotowo o dziewczynach nie tylko ze swojego domu. Na każdym kroku przechwalał się tym, że w końcu Hermiona będzie jego, tylko, że ona jeszcze o tym nie wie. Tolerował go tylko jego najlepszy przyjaciel Harry, bo, od, kiedy Hermiona i Ginny obraziły się na niego miał tylko swojego kumpla. Jednak teraz też i nie było Harrego przy, nim. Podobno jest w Skrzydle Szpitalnym. Poszedłby do niego, ale nie ma ochoty, bo, od, kiedy zwędził Poopy lekarstwa na ból głowy, bo miał strasznego kaca woli się tam nie pokazywać. Kiedy skończyły mu się tematy do przechwalania wstał i postanowił, że nie może już dłużej wytrzymać bez jego wymądrzającej się Hermiony i poszedł ją przeprosić.

- Hermiona? –Zapytał nie pewnie wychylając się zza drzwi od jej sypialni. - Mogę wejść?

- Tak Ronald. -Odpowiedziała sucho. Usiadł koło niej na łóżku i nastała cisza. Raz po raz tę gęstą ciszę przerywał szelest przewracającej kartki przez Hermione w książce. W końcu rudy wziął głęboki wdech i powiedział.

- Słuchaj Hermiona głupio wyszło przepraszam cię za tamto. -Powiedział na jednym wydechu.

- Przyjęłabym twoje przeprosiny tylko jest jedno małe, ale. Ty nie wiesz, za co przepraszasz. -Powiedziała spokojnie czytając kolejną stronę książki.

- Jak to nie wiem? –Udawał zdziwionego. – Ja wiem, za co.

- To, za co? –Oderwała wzroki od czytania i spojrzała rudzielcowi w oczy. Ron przełknął głośno ślinę.

- No za yyy… -Drapał się po głowię. - No za to, że obgadywałem Snape’a? –Spytał.

- Za to też, ale, za co jeszcze? –Wytrzeszczył oczy na swoją przyjaciółkę. Ta odgarnęła kosmyk włosów za ucho i westchnęła. – No widzisz Ron i jak ja mam ci wybaczyć?

- Może wytłumaczysz mi o co tobie w końcu chodzi? –Zapytał zirytowany.

- O co mi chodzi? O co tobie chodzi Ronald!? –Hermiona wstała z łóżka i odłożyła opasłą książkę. –Zachowujesz się, jak dziecko, a jak przyjdzie, co, do czego to nawet nie potrafisz się przyznać. –Krzyknęła w stronę rudzielca.

- A ty się bardzo zmieniłaś Hermiono. –Wywnioskował. – Ostatnio zauważyłem, że bronisz tego dupka z lochów i jeszcze ta akcja na ostatniej lekcji eliksirów. -Warknął.

- Co?! Może zastanów się nad słowami, które bez żadnego ładu i składu wylatują z twoich ust. –Powiedziała siadając na łóżku Ginerwy.

- A czy ja kłamię? Myślisz, że nie widziałem jak przed nami i połową Ślizgonów rozpływałaś się pod dotykiem tego Tłusto włosego dupka?

- Ronald! –Krzyknęła zdziwiona.

- Ojejku, czyżbym trafił w czuły punkt? –Zakpił.

- Ach, tak chcesz pogrywać co? –Krzyknęła. - Ja też coś ci powiem. Gdyby nie to, że użyłam zaklęcia Confundus na Cormacu to byś nie miał czym teraz przechwalać przed resztą Gryfonów. –Powiedziała z takim wyrazem twarzy jaki był do niej nigdy nie podobny. Ona z niego szydziła. Rudzielec próbował coś powiedzieć, ale tak go zatkało, że z jego ust wydały się tylko pojedyncze stęknięcia. Hermiona prychnęła i wyszła z sypialni. Gdy ustała w Salonie wszyscy się na nią spojrzeli. Pewnie słyszeli całe zajście, ale to dobrze przynajmniej teraz może spokojnie zająć się sobą, żeby nikt jej nie przeszkadzał.

Poszła do swojego ulubionego miejsca w tej szkolę. Biblioteki. Przechadzała się koło regałów szukając jakieś ciekawej książki do przeczytania na resztę dnia. Właśnie to robiła najczęściej w weekendy siedziała całe dnie, a nawet czasami wieczory w bibliotece i czytała książki. Jak na razie nie mogła w weekend robić żadnego innego zadania na przykład misja dla Zakonu, bo co dla niej było zupełnym chamstwem nie dostała żadnego zadania. Jej wzrok przyciągnęła czarna książka, która na okładce miała węża prawdopodobnie chodzi tutaj o Slytherin, który oplata szyję lwa ze złotą grzywą. Po okładce można się domyśleć, że książka jest związana ze Slytherinem i Gryffindorem. Strony owej książki były pożółkłe i podrapane. Słowa w książce były wypisane złotym atramentem. Hermiona czytała gdzieś, że takie atramenty używało się w czasach Huncwotów.

„ Zanim przeczytasz tą książkę musisz wiedzieć dwie rzeczy. Pierwsza to taka, że wszystkie słowa, które wyczytasz tutaj musisz zachować dla siebie, bo, inaczej doznasz ogromnego cierpienia. Druga taka, że ta książka została spisana własnoręcznie przez Czarnego Pana, dlatego, jeżeli masz ją w swoich dłoniach wiedz, że czytanie jej jest surowa zakazane w szkolę, do której uczęszczasz. No, ale może jednak przeczytasz tą lekturę, a gwarantuję ci, że twoja wiedza wzrośnie i nie będziesz już musiała zadawać głupich pytań profesorowi.

T.M.R. „

Profesorowi? –Albo Hermionie się to zdawało albo ta książka pisze słowa takie jakie chcesz przeczytać. Jednak coś tknęło Gryfonkę, żeby usiąść i przeczytać, chociaż kilka tych zżółkłych stron.







**************

- I powiedziała, że użyła no tego wiesz zaklęcia tego Con... Con...

- Confundus. -Dokończył Harry za przyjaciela

- Tak. No to użyła zaklęcia na Cormacu, żebym wygrał, wiedziałeś o tym?

- Muszę się przyznać, że tak. –Powiedział Harry wciąż czując lekki pulsujący ból w czaszce.

- I nic mi nie powiedziałeś?

- Ty się bardzo podobałeś Hermionie na szóstym roku, ale widocznie teraz już nie. –Wytłumaczył się czarnowłosy.

- Harry, jesteśmy przyjaciółmi dlaczego mi nie powiedziałeś? –Spytał załamany.

- Byłeś za bardzo zajęty Lavender, żeby to pojąć.

- Niestety. To wszystko przez tą głupią Brown! –Rzucił Ron.

- Nie Ron. Gdybyś od razu powiedział Lavender co do niej czujesz, a nie próbował ją zaliczyć. -Pokazał znacząco palcami. – To wszystko, inaczej, by się potoczyło, wierz mi.

- Może i masz racje. -Przyznał Weasley.

- O Harry słyszałem, że jesteś w Skrzydle Szpitalnym i postanowiłem cię odwiedzić. -Powiedział radośnie Black, stając przed łóżkiem poszkodowanego.

- Witaj Syriusz. –Harremu widocznie polepszył się humor, kiedy zobaczył swojego ojca chrzestnego.

- Co ty dzisiaj taki radosny Syriuszu? –Zapytał Ronald widząc nieznikający szeroki uśmiech na twarzy Łapy.

- A, bo wiesz –mówił kładąc na stoliku obok łóżka dwie pomarańcze i fasolki wszystkich smaków. -Czasami w życiu czarodzieja dzieją się takie rzeczy dzięki, którym jest szczęśliwy. A właśnie, gdzie jest nasza pilna uczennica Hermiona? –Zapytał.

- Dzisiaj jest nie uchwytna. -Powiedział Ron ze smutkiem.

- Szkoda, a chciałem uciąć z nią krótką pogawędkę

- Znowu? –Zdziwił się Harry.

- Nie tylko z tobą Harry mam rzeczy do nadrobienia. -Powiedział uszczypliwie Black. Syriusz widząc, że temat Hermiony jakoś się nie klei zaczął opowiadać chłopakom jakie były dziewczyny za czasów Huncwotów.



****************

- Draco. Proszę cie, tylko tym razem nie pokłóć się ze swoim ojcem… Proszę… -Powiedziała Narcyza do syna znikającego za drzwiami. Pokój spowiła ciemność, a w całym pomieszczeniu było czuć duchotę. Kiedy Draco przyzwyczaił się już do ciemności dostrzegł biurko swojego ojca i lampę stojącą na, nim. Z owej lampy wydobywała się pomarańczowa struga światła, która oświetlała ostre rysy twarzy mężczyzny. Ojciec Dracona wyglądał bardzo poważnie mimo tego, że jego włosy z lekka posiwiały nie stracił nic na swojej urodzie. Młodzieniec usiadł w fotelu naprzeciw ojca czując wrogie spojrzenie na sobie. Nigdy nie czuł się dobrze w towarzystwie swojego staruszka. Teraz mógł dostrzec na jego twarzy udawane opanowanie. Snape też tak robi, jednak jemu to wychodzi o wiele lepiej.

- Draco. -Przerwał ciszę Lucjusz.

- Ojcze. -Powiedział sucho Malfoy. Lucjusz zamyślił się przez chwilę i powiedział.

- Wiesz dobrze, że nasz Pan przygotowuję się do rytuału sectumprus. –Blondyn przytaknął. - Mam dla ciebie zadanie w związku z moim zadaniem. Muszę sprowadzić DNA tej szlamy. Więc mam do ciebie prośbę, chłopcze. Musisz jakoś zdobyć jej włos, naskórek, ślinę nie obchodzi mnie jak to zdobędziesz masz to zdobyć. –Lucjusz wstał i podszedł do okna wpatrując się w zachodzące słońce. - Kiedy wrócisz do szkoły masz od razu zająć się tym zajęciem, rozumiesz? –Draco milczał. –Rozumiesz?!

- Tak, rozumiem. -Powiedział stanowczo. Chciał już wyjść, ale Malfoy miał jeszcze coś do przekazania swojemu synowi.

- Jesteś już na 7 roku Draco, więc pamiętaj o tym, że niedługo będziesz musiał się oświadczyć pannie Parkinson.

- Dobrze znasz moje zdanie na ten temat. -Odpowiedział sucho.

- A ty dobrze wiesz, gdzie ja mam twoje zdanie! Jej rodzina jest wpływowa! TAK JAK MY! WIEC NIE MA ŻADNEGO ALE! -Wrzasnął zbliżając się do syna.

- Ojcze! JA JEJ NIE KOCHAM! –Oboje mężczyźni byli wściekli.

- NIE OBCHODZI MNIE TO! JA TAK KAŻE I TAK BĘDZIE SZCZENIAKU!

- Nie musisz pokazywać swojej wyższości nade mną staruszku, bo przed Czarnym Panem…

- Chyba zapomniałeś, z kim rozmawiasz Draco. -Zagroził Malfoy.

- Przed Czarnym Panem jesteś malutki, tak jak orzeszek laskowy do arbuza. –Teraz ślizgon zaśmiał się swojemu ojcu prosto w twarz. Ten bez słowa wyrzucił dzieciaka za drzwi i usiadł pogrążając się w ciemnościach.

- Draco… -Narcyza podbiegła przytulić swojego syna, któremu mimowolnie poleciała łza.

- Ja nie chcę być z tą dziewczyna, matko. -Żalił się w ramię kobiety.

- Wiem Draco, ale to konieczne. -Spojrzała w tak samo, jak jej stalowe oczy syna. – Konieczne dla naszej rodziny. Wiesz, że u nas teraz nie jest za dobrze, a kiedy będziemy z Parkinsonami jedną rodziną będziemy mieli dość funduszy, żeby raz na zawsze uciec z tego świata. -Teraz i ona płakała. -Dobrze Draco. Proszę nie płacz. Jesteś dzielnym mężczyzną. -Stali przytuleni do siebie i oboje płakali pod pokojem Lucjusza, który też teraz dłużej nie mógł tłumić uczuć i płakał w ciemnościach swojego gabinetu.



********************

Hermiona rozciągnęła się nad książką, którą przeczytała całą przez prawie cały dzień. Często się jej to zdarzało, tak wciągała się w lekturę, że zapominała o jedzeniu. Spojrzała na zegarek kolacja już ją ominęła, a uczucie głodu nie zanikało. Wzięła różdżkę do ręki Refurus! Na stole pojawiły się gofry z syropem klonowym i szklanka zimnego mleka. Dziewczyna od razu wzięła się za jedzenie, ale, kiedy miała zacząć swoją wielką ucztę poczuła, że ktoś ją obserwuję. Spojrzała za siebie i dostrzegła pomiędzy książkami parę czarnych oczu, w których nie można było odróżnić źrenic od tęczówki. Kiedy owa postać się odezwała wiedziała, że to profesor Snape. Ciekawa była czy jego nastawienie do niej zmieniło się od wczorajszego wieczoru.

- Granger! –Warknął. Hermiona mimowolnie podskoczyła i wiedziała, że tym tylko podsyciła ostre zachowanie Snape’a. - Widzę, że zrobiła sobie pani ucztę w bibliotece. -Mówił przechodząc regał i stając przed Gryfonką. Hermiona poczuła, że jest rozpalona i miała wielka nadzieje, że nie zacznie się czerwienić. – Dwadzieścia punktów od Gryffinoru za jedzenie w bibliotece, a no i minus piętnaście za nie pojawianie się na posiłkach.

- Ale profesorze, przecież to nie sprawiedliwe. -Żaliła się.

- I minus dziesięć za wykłócanie się z profesorem. –Dodał.

- Ale ja się nie kłócę! –Warknęła.

- Minus dziesięć za krzyczenie w stronę profesora. -Na ostatnie Hermiona wolała już milczeć. Zrobiła tylko minę wściekłej dziesięciolatki i tupnęła nogą. Snape na widok takiego gestu uśmiechnął się rozbawiony. Jednak, kiedy Hermiona ujrzała owy uśmiech ten zaraz zniknął tak szybko, jak się pojawił. Mistrz Eliksirów sprzątnął różdżką jeszcze niezaczęte jedzenie i obrócił się na pięcie chcąc wyjść.

- Profesorze! –Zatrzymał się. - Ale co ja teraz zjem. -Powiedziała ze smutkiem dziewczyna. Ten ku zdziwieniu nastolatki kazał jej iść za, nim i zaprowadził do Wielkiej Sali.

- Możesz dzisiaj zjeść ze mną panno Granger, jeżeli ci to nie przeszkadza. -Powiedział sucho. - Ja dzisiaj też nie miałem czasu na zjedzenie, ale znam zaklęcie, które wyczaruje nam jedzenie przy stole kadry. –Nadal zszokowana Gryfonka dostawiła sobie krzesło i usiadła naprzeciw profesora. Ten wyszeptał coś pod nosem i pod obojgiem pojawiło się jedzenie. Gryfonka szybko wchłonęła to, co miała na talerzu. Teoretycznie to mogła już iść, ale wolała udawać, że sączy sok dyniowy i zerkać na jedzącego Mistrza Eliksirów przed nią. Dostrzegła, że poruszą się on z gracją i wyczuciem. Na lekcjach też to widziała. Zauważyła też, że bycie śmierciożercą go zmieniło. Może i nie znała go od początku, ale czuła, że coś w, nim pękło coś, co jest odpowiedzialne za jego zachowanie. Siedząc z, nim tutaj była coraz bliżej rozwiązania tej zagadki.

- Granger! –Warknął. - Nie masz nic lepszego do roboty, niż gapienie się na mnie?!

- Aktualnie to nie. Jakoś wczoraj nie miał nic pan przeciwko. -Severus upuścił widelec z rąk ze zdziwienia.

- Co ty wygadujesz Granger?! Chyba coś ci się poprzekręcało od czytanie tych bzdur. -Hermiona widocznie urażona prychnęła w stronę Snape’a i wstała. – Stój! Co DOKŁADNIE działo się wczoraj?

- Pff! Teraz chcę pan rozmawiać uprzednio mnie obrażając. Przepraszam, ale nie. Mam coś lepszego do roboty niż rozmawianie z panem profesorze. -Powiedziała biorąc czarną książkę z biurka i kierując się do swojego dormitorium. Uprzednio jednak zahaczyła o Skrzydło Szpitalne, aby odwiedzić Harrego. Wchodząc na salę dosłyszała już donośny śmiech Ronalda. O ściany obijał się dźwięk stukających butów i wszystkie spojrzenia skierowały się na nią. Koło Rona było wolne krzesło, ale ona była wciąż na niego obrażona, więc wzięła taboret spod innego łóżka i usiadła na, nim koło Syriusza.

- Widzę, że Hermiona zaszczyciła nas swoją obecnością. -Powiedział na przywitanie Syriusz. Gryfonka wstała i ucałowała czarnowłosego przyjaciela w policzek.

- Jak się czujesz Harry? –Spytała wracając na miejsce.

- Dobrze, ból w czaszce zniknął tylko Poopy upiera się, żebym spędził tutaj cały weekend.

- Będziesz musiał wykręcić się stąd na trening Quidditcha w niedziele po południu. –Zażartował Ron. Hermiona zignorowała rudego i mówiła dalej.

- Szkoda, ale pamiętaj, że jutro też cię odwiedzę. No i masz tutaj coś na umilenie czasu. -Położyła na komodzie obok łóżka książkę o najgłupszych wypadkach w grze Quidditch. Harry zaciekawiony wziął książkę w dłonie i ostrożnie zaczął przeglądać zdjęcia i powoli czytać opisy.

- Łał! Skąd to wzięłaś?

- Z Biblioteki Harry. Takie miejsce, gdzie uczniowie chodzą się pouczyć. -Powiedziała wstając. - Ja już spadam, bo jest ciemno, a, jeżeli Snape dzisiaj odbierze mi kolejne punkty to stracimy połowę. Na razie Harry mam nadzieje, że szybko stąd wyjdziesz. -Przytuliła przyjaciela na pożegnanie.

- Do zobaczenia Syriusz.

- Hermiona ja chętnie cię odprowadzę, a chłopców zostawię samych przy oglądaniu tej książki. -Powiedział wskazując na dwóch śmiejących się chłopaków, do obrazków.

- No dobrze, dziękuję. – Całą drogę przeszli w ciszy pomijając rozmowy i docinki niektórych z portretów. Gdy dotarli do portretu Grubej Damy Syriusz zrobił coś nieoczekiwanego.

Pocałował ją, a gdy ich usta się zetknęły Hermiona nie mogła powstrzymać jęku. Była taka wyczerpana, że poddałaby się każdemu dotyku takiego mężczyzny jak Syriusz. Łapa przycisnął Hermionę do ściany i zaczął całować ją po brodzie, kościach policzkowych, uchu. Przy, nim zatrzymał bawiąc się płatkiem lekko przygryzając go i liżąc. Przy czym oddech Gryfonki momentalnie przyśpieszył, gdy poczuła śliną dłoń Blacka na swoim lewy pośladku. Syriusz kontynuował drogę i zaczął pieścić pocałunkami jej szyję co wywołało przyjemne mruczenie Hermiony. Na te odgłosy Black nie wytrzymał i wziął się za odpinanie koszuli Hermiony. Ta całowała Łapę lekko przygryzając jego dolną wargę. Kiedy poczuła ciepłe dłonie Syriusza na brzuchu doszło do niej co właśnie robi i odepchnęła go od siebie. Oboje głośno dyszeli i byli cali potargani. Gęste ciemno brązowe włosy Blacka były potargane na wszystkie strony przez Hermione, które dawały mu wygląd dzikusa z lasu. Włosy Hermiony wydawały się jeszcze bardziej nieznośnie niż zawsze, a jej koszula była cała powyciągana i odpięta. Jedna z jej pończoch była opuszczona do kostki dając doskonały wygląd wciąż napalonemu Syriuszowi.

- Ja, przepraszam poniosło mnie. – Mówił ogarniając swoje włosy. - Hermiono zrozum ty mnie tak bardzo mocno pociągasz, że nie mogłem się powstrzymać.

- Oboje jesteśmy winni. -Powiedziała zapinając koszulę i układając włosy. Po czym powiedziała hasło do Grubej Damy. - Dobranoc Syriuszu. -Pocałowała go w policzek i zniknęła za portretem.
_________________________________________________________________________________

Wiem, że długo nie dodawałam żadnej notki.
Po pierwsze dziękuje wszystkim co czytają mojego bloga i mojej becie :)
Wiem, że występują błędy, ale zawsze coś się wkręci czego nie wyłapię ja i moja beta. Dlatego zrozumcie :)
Chciałabym się zapytać czy podoba wam się wprowadzenie Lokiego i Thora do opowiadania ?(Tsa, mój umysł :D)
Wiem, wiem Sevmione a tutaj wątek z Hermioną i Syriuszem. Cóż  pisze opowiadanie o wyborze Hermiony, dlatego też musi coś zaiskrzyć pomiędzy nią i Syiruszem, żeby czuła się rozerwana :)
Następny rozdział nie wiem kiedy będzie, bo moja beta ma tymczasowe problemy. Sprawdzajcie codziennie bloga to może trawicie :)
Bardzo gorąco was pozdrawiam i dziękuje, że jeszcze nie znudził was mój blog :P 

1 komentarz:

  1. Geeenialne.
    Hermiona I Szriusz? Jak najbardziej jestem za !
    Harry w szpitalu ? Wielka szkoda ;(
    Ta książka Gryfindorowo Slytherinowa mi się nie podoba ... Oby Herma nie miała póżniej z tego powodu żadnych nie przyjemności..
    Pzdr_Ania :)

    OdpowiedzUsuń