- Thor ja mam zaraz zajęcia.- mówiła rudowłosa.
- No proszę. Cały dzień jesteś przybita z powodu Hermiony oddaj się
zabawie i chodź ze mną.- błagał blondyn. Stali przed drzwiami od
Hogwartu mając zamiar wyjść. – Proszę.- spojrzał na nią niebieskooki
miną małego szczeniaczka.
- O nie! .- odwróciła wzrok.
- Proszę.- mówił milutko. Ginny zerknęła na blondyna.
- No dobrze.- powiedziała machając ręką. Na twarzy Thora od razu pojawił
się szeroki uśmiech.
- Super! To chodźmy.- chwycił ją za rękę i wyszyli z Hogwartu.
- Ale ziąb- powiedziała drżąc z zimna. Thor odwrócił się w stronę
dziewczyny i wyczarował jej ciepłą kurtkę.
– Czemu tobie nie jest zimno?
- Przyzwyczaiłem się do takich
temperatur. Na planecie olbrzymów jest dziesięciokrotnie zimniej niż u
was.
- Olbrzymów ? – zdziwiła się Ginny kierując się za Thorem.
- Niebiescy
ludzi dwukrotnie więksi ode mnie.- tłumaczył.- Nie macie tu takich?–
zdziwił się.
- Mamy olbrzymy ale nie są niebieskie.
- Może moje najadły się za dużo nie przetestowanej gumy Willy Wonky.-
zażartował.
- Nie wiedziałam, że znasz Willego.
-Kiedyś Tony Stark zażartował tak z mojego brata Lokiego.- zwolnił
zauważając, że Ginerwa za nim nie nadąża. –Przepraszam, ale robię duże
kroki.
-Nic się nie stało.- z każdym słowem para wylatywała z jej zaróżowiałych
ust.
– Czemu tak zażartował z Lokiego? Jeżeli mogę wiedzieć.- byli już w
Zakazanym Lesie.
- Za dużo by opowiadać.
- Achh… To dokąd idziemy ? – spytała zaciekawiona wkładając rękę pod
ramię Asgardczyka na co ten zareagował szerokim uśmiechem.
- To niespodzianka.- powiedział. Resztę drogi przebyli w ciszy
zatrzymując się przed wielkim drzewem. – Zaczekaj tutaj. – przytaknęła.
Zniknął za drzewem. Stała czekając na niego i patrząc w ciemność. Kiedy
tak wpatrywała się w pustkę zaczęło jej się wydawać, że ktoś ją
obserwuje. To było tak bardzo realistyczne, bo słyszała trzaski
łamiących gałęzi i szelesty. Jej serce zaczęło mocniej bić a kiedy miała
już się odwrócić.
- Ginny?- podskoczyła.
- Nie strasz mnie tak! – krzyknęła.
- Coś się
stało? Widziałaś kogoś? – dopytywał.
- Nie, zdawało mi się.- dopiero po chwili zobaczyła, że Thor trzyma
smycz, a do smyczy przywiązany jest Hardodziob.
- Hardodziob? – podeszła
do stworzenia i niepewnie pogłaskała go po głowie.
-Jak?
Opiekowaliśmy się nim w Asgardzie, bo Hagrid nie mógł go zatrzymać w
Hogwarcie.- wytłumaczył i spojrzał na Gryfonkę znacząco poklepując
grzbiet Hardodzioba.
-O nie nie nie! – protestowała.- No proszę tylko jeden raz
- O nie! Nie wsiądę na to ptaszysko! – Hardodziob poczuł się urażony
takim określeniem i odwrócił się od Gryfonki znów znikając za drzewem.
-No i widzisz co zrobiłaś. Obraziłaś go!
- Ja ? – blondyn poszedł za Hardodziobem i zaciągnął Ginny do niego.
Zaczął go głaskać po grzbiecie a Ginerwa po chwili do niego dołączyła.
Hardodziob wstał i ukłonił się przed Gryfonami. Co było oznaką tego, że
pozwala im na dosiedzenie go. Ginerwa spojrzała przerażona na Thora.
- Nie bój się, ja będę z tobą.- złapał ją za rękę i pomógł jej dosiąść
stworzenie. Usiadła niepewnie na jego grzebiecie, ale gdy Thor objął ją
ramieniem poczuła bezpieczeństwo. Klepnął Hardodzioba w zad a ten zaczął
biec po czym wzbił się w powietrze. Ginerwa poczuła podmuch wiatru na
twarzy i dziwne, ale miłe uczucie w brzuchu. Wznieśli się nad mury
Hogwartu, a Ginerwa rozłożyła ręce i poczuła się szczęśliwa. Nie myślała
o przyjaciółce, bo właśnie teraz uświadomiła sobie, że Hermiona nie
chciała by, żeby ona się tak mocno martwiła jej losem. Kiedy byli nad
rzeką, a Hardodziob zleciał niżej, żeby dotknąć kopytami tafli wody ona
oparła się z ulgą o tors Thora. Ten objął ją i pocałował w policzek.
- A to za co ?
- Za to, że byłaś wtedy i jesteś teraz.
- Wtedy, czyli kiedy?
- Na śniadaniu kiedy się poznaliśmy.- wytłumaczył odgarniając kosmyk jej
włosów za ucho. Ta odwróciła się do niego twarzą i spojrzała w jego
niebieskie oczy. Mimo, że jej włosy były wszędzie zbliżyła usta do
niego. Thor widząc ruch z jej strony pocałował ją delikatnie. Poczuł
smak miodu i mięty. Kusiło go to, żeby zrobić więcej, ale nie odważył
się i tylko mocniej przycisnął usta do jej ust. Ta jak na znak otworzyła
je, a on nie pewnie włożył język poszukując jej ciepłego języka. Ich
języki na chwilę się zetknęły po czym się oddaliły i tak kilka razy. Po
wszystkim Ginerwa spojrzał mu w oczy. Nie był to niezwykły pocałunek,
ale był normalny tak jak tego chciała. Uśmiechnęła się do Asgardczyka i
oparła się ponownie o jego tors.
- A to za co ? – spytał Thor.
- Za to że jesteś.- na tą odpowiedź pocałował ją w czoło i rozkazał
zawrócić Hardodziobowi.
.::.
Ronald i Harry właśnie wracali z Eliksirów gdy zaczepił ich Draco.
- Weasley ! – krzyknął.
- Czego chcesz Malfoy ? – powiedział z odrazą.
- Słyszałem, ze twoja ukochana siostrzyczka puszcza się z tym
wieśniakiem Thorem.- powiedział przed twarzą Rona ,a ten zrobił się
momentalnie czerwony.
- Co jak co to nie dziwie mu się. Pewnie jest ostra w łóżku. Rude zawsze
są dzikie ! – powiedział a trójka ślizgonów za nim zarechotała.
- Nie mów tak o mojej siostrze ty gnido ! – krzyknął wściekły po czym
rzucił się na niego z pięściami. Jednak Harry zdążył odciągnąć Rona od
Dracona, który miał już roztrzaskany nos. Wstał trzymając się za
krwawiący nos.
- Jeżeli mi nie wierzysz to sam się jej spytaj czemu nie była na
ostatnich zajęciach i szwendała się tym czasem z tym bałwanem!
– warknął na odchodne. Harry'emu łomotało serce. Sam nie wie dlaczego tak
zareagował na widok okładającego Dracona, ale prawda jest jedna
ostatnio coś jest z nim nie tak.
- Wszystko w porządku ? – spytał Harry.
- Nie ! Nic nie jest w porządku ! – odepchnął przyjaciela i ruszył w
kierunku dormitorium Gryfonów. Po drodze popychał z drogi każdego kto
stanął mu na drodze.
.::.
Ginny siedziała w Pokoju Wspólnym i spokojnie się uczyła. Gdy w jeden
chwili wparował jej brat czerwony niczym burak.
- Wytłumacz mi to ! – krzyknął w kierunku zdezorientowanej Ginerwy,
której aż z wrażenia opadły książki.
- Ale..Ale co mam ci wytłumaczyć, Ron ? – spytała zdziwiona.
- Ty już dobrze wiesz co! Wytłumacz mi dlaczego obściskujesz się i
liżesz z tym blond wieśniakiem z wymiany?! - dodał jeszcze bardziej się
czerwieniąc.
- To nie jest lizanie Ronald! To są tylko niewinne pocałunki.-
tłumaczyła się Gryfonka z rumieńcami na twarzy.
- Ginny ja to załatwię.- uspokoił ją Thor zasłaniając Ginny swoim
ciałem.
- Spływaj stąd wieśniaku i odczep się od mojej siostry ! – krzyknął w
twarzy blondynowi. Ustał przy nim patrząc mu prosto w oczy groźnym
spojrzeniem. Jednak nic mu to nie dało, bo Asgardczyk i tak był o wiele
wyższy od rudzielca
Proszę cię.- odepchnął go lekko od siebie.- Na razie uprzejmie.-
zagroził.- Żebyś dał spokój nam i znalazł sobie jakąś dziewczynę a nie
innym zatruwał, za przeproszeniem, dupę.
- Odczep się brudasie! – odepchnął Thora z drogi i szarpnął do siebie
Ginny za włosy. Na co ta zareagowała ogromnym piskiem.
- Oj tak to się dam nie traktuje.- zaprzeczył Thor.
- Ty mi będziesz mówił jak mam traktować własną siostrę ?! – wyśmiał go
Ron. Thor ignorując zachowanie rudzielca pogroził mu palcem i odwrócił
się na pięcie.
– Tak zwiewaj, Księżniczko.- z ust Ginny wyrwało się „O nie”, bo
wiedziała co zaraz nastąpi, a na twarzy Thora szyderczy uśmiech.
Asgardczyk zamachnął się i w jednej chwili rudzielec leżał na ziemi z
rozwaloną wargą po uderzeniu Thora.
- Przeżyjesz braciszku ! – zaśmiała się Ginerwa i poszła z Thorem się
przejść. Oboje chcieli skorzystać z ferii świątecznych i ruszyli do
Londynu dobrze się zabawić. Oczywiście wrócą na wigilie do Wesley’ów.
.::.
Draco w tym roku postanowił spędzić ferie w Hogwarcie. Między innymi,
dlatego że wiąże to się z pewną szlamą i zadaniem od jego staruszka. Z
czego się orientuje to nikt jej teraz nie odwiedza więc może spokojnie
pobrać próbkę jej DNA. Ktoś idzie.-pomyślał i od razu rzucił na siebie
zaklęcie kameleona. Ustał po prawej stronie łóżka uważnie obserwując
odwiedzającego. Dziwiło go, że Draco Malfoy odwiedza taką osobę, która
jest dla niego zwykłą szlamą. Kiedy blondyn zaczął szperać po jej
szafce, aż się w nim gotowało i musiał mocno się powstrzymać od
skarcenia tego nieudacznika. Z szuflady Malfoy wyjął szczotkę Hermiony i
z precyzją wyjął pojedynczy kasztanowy włos Gryfonki. Z uśmiechem
schował go do woreczka i rzucając w stronę Hermiony spojrzenie pełne
obrzydzenia wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego. Kiedy Severus upewnił się,
że nikogo nie ma w pobliżu zrzucił zaklęcie z siebie i wrócił na
wcześniejsze miejsce. Złapał chudą dłoń Hermiony i kontynuował mówienie
do siebie.
- Jak to dobrze, że teraz mogę zrzucić z siebie ten ciężar i później jak
gdyby nigdy nic ze spokojem patrzeć w lustro.- mówił profesor, a jego
gruby męski głos odbijał się o ściany Skrzydła.
- Dzisiaj jest zebranie i
mam nadzieje, że na następnym znów zobaczę ciebie siedzącą przede mną i
słuchającą z uwagą każdego mojego słowa. Nigdy nie zwracałem na to
uwagi, ale muszę przyznać, panno Granger, że jest pani zadziwiającą
młodą kobietą.- powiedział doczekując się jakiegoś ruchu z jej strony,
ale nic się nie stało. Leżała jak martwa na tym łóżku i to dawało
Severusowi dużo do myślenia.- Raz jest pani bardzo wkurzając kobietą,
która uważa, ze wie już wszystko, a drugi raz to się pani tak zachowuję,
że mógłbym nawet umówić się z panią na herbatę.- podrapał się po
czole.- Niestety to jest niestosowne i nigdy nie wchodzi w grę. Jednak
mam nadzieje, że pani mnie na tyle zna, że wie, że ciągnie mnie do
zakazanego. Przez te 7 lat też zauważyłem u pani tę ciągotkę.- odgarnął
włosy i ze smutkiem wypuścił z rąk ciepłą dłoń Hermiony wychodząc ze
Skrzydła Szpitalnego.
.::.
- Witam na zebraniu Zakonu Feniksa.- tym razem kolejne zebranie zakonu
odbyło się w gabinecie Dumbledora, a został on powiększony tylko raz, bo
wszyscy nie byli obecni.- Na początek chciałbym posłuchać waszych
sprawozdań, a później przejdziemy do najważniejszej rzeczy.- spojrzał
znacząco na Remusa, a ten ustał na środku i zaczął mówić o rezultatach
misji.
- Wilkołaki na początku z chęcią, by się do nas przyłączyły. Jednak
kiedy przyjechałem z Tonks po decydującą decyzje ich przywódcy nadeszły
pewne komplikacje. Sam-Wiecie-Kto natknął się na mnie kiedy przekupywał
wilkołaków na swoją stronę. Oczywiście moim bracia ze strachu oddali się
mu w posługi i kiedy Ten, którego imienia nie wolno wymawiać rozkazał
im, żeby mnie zaatakowali one bez wahania rzuciły się na mnie całą
hordą. Oczywiście kazałem Tonks uciekać, ale ona uratowała moje skromne
życie.- powiedział patrząc czule na swoją towarzyszkę.- I dzięki owemu
zdarzeniu dorobiłem się kolejnej blizny do kolekcji.- przejechał palcem
po bliźnie, która zajmowała prawie połowę twarzy. -
-Dziękuję Remusie.-
powiedział Dumbledore.- Niestety misja poszła nie pomyślenie. Na cóż, a
teraz chciałbym wam coś przekazać. Severusie.- Snape poszedł wolnym
krokiem na środek gabinetu i zaczął mówić spokojnym i lodowatym tonem.
- Mam misje od Czarnego Pana, która jest związana z jedną z najmłodszych
członków zakonu. Mianowicie muszę zabrać pannę Granger do Voldemorta,
aby ten mógł ją wykorzystać do rytuału.- w gabinecie pojawiło się
wielkie poruszenie, a do trójki osób te słowa jakby w ogóle nie dotarły.
- Jak możesz to tak spokojnie mówić !?- wykrzyczał młody Gryfon w stronę
profesora.
- Bo nie jestem jak ty, Potter i podchodzę do swoich misji
profesjonalnie.- na twarzy Harrego pojawiło się zdezorientowanie.
- Profesjonalnie?! Tak teraz nazywasz sprawę na własną korzyść? –
Severus nie zareagował.
– No nie udawaj ! Na pewno będziesz miał z tego jakąś korzyść, a ta nie
winna dziewczyna będzie skazana na nicość przez ciebie !
- Dobrze Harry, spokojnie.- wtrącił się Dumbledore.
- Jak mam być spokojny jeżeli tutaj chodzi o Hermione?!
- Harry wyjdź za drzwi i wróci kiedy będziesz już uważał, że jesteś
spokojny.- Harry wychodząc spojrzał wściekle na Snape’a, a ten posłał mu
złośliwy uśmieszek co go jeszcze podsyciło. Usiadł na ławce obok drzwi i
bił się z myślami. Nic tu nie słyszał. Dumbledore na pewno założył
zaklęcia ochronne. Był pewien, że Severus nie działa dla Zakonu tylko
przeciw mu. Musi być tylko profesjonalny i nie dawać się ponosić emocją.
Wstał z ławki i z kamienną twarzą wszedł ponownie do gabinetu.
- O dobrze więc postanowiłeś wrócić. Teraz właśnie chciałem tobie i
Ronowi zlecić poszukiwania dwóch ostatnich horkruksów.
- Jakieś podpowiedzi ? – spytał naiwnie Ronald.
- Można je zniszczyć mieczem Gryffindora, a no tak i macie mapę może nie
tak dokładnego położenia tych przedmiotów. Powodzenia i możecie zacząć
już od zaraz, aby zdążyć przed końcem ferii i balem.- powiedział
szczęśliwie Albus.
-
Dziękujemy. Chętnie już pójdziemy się spakować na podróży i proszę nas
informować o stanie zdrowia Hermiony.- prosił Harry.
- Tak zrobię. Teraz już idźcie. – dwóch przyjaciół wyszło za drzwi. - A
wam wszystkim daje wolne z okazji ferii i świąt. Jeśli jest ktoś chętny
do pracy do zapraszam do mnie po godzinach. Do zobaczenia wszystkim, bo
ja już muszę iść załatwić pewną sprawę.- pożegnał się Albus widząc po
woli znikających czarodziei. Kiedy w gabinecie został tylko on i Severus
zaczął rozmowę na temat Hermiony.
- Dobrze się czujesz Severusie?
- A jak mam się czuć? .- spytał gniewnie.
- Nie no nie wiem. Ekhem. Jak tam idzie twoja misja, bo jak na razie
Hermiona jest w śpiączce.
-
Dowiesz się po fakcie Albusie, a ja teraz nie mam czasu na twoje
głupie pogawędki.- wstał z krzesła.- Jak nie wiesz trwa wojna, a my jak
na razie nie mamy żadnych szansy z armią Voldemorta. Więc przestań żyć w
chmurach Albusie i wróć na ziemie.- powiedział na odchodne i wyszedł z
gabinetu.
- Wzywał mnie pan, dyrektorze.- W gabinecie rozległ się piskliwy głos
kobiety
- Tak, wejdź Poppy. Usiądź sobie.- uśmiechnął się serdecznie do
przyjaciółki, a ta od razu się rozluźniła i zajęła miejsce przed
dyrektorem.
- Więc o co chodzi Albusie ? – spytała zaciekawiona.
- Chodzi o Hermione.- podrapał się po brodzie.- A dokładniej o osoby,
które ją odwiedzają.
- Albusie przecież mnie zawsze nie ma na sali i nie mogę widzieć
wszystkich.- tłumaczyła się, a ten spojrzał na nią znad okularów
połówek.
- Poppy jestem dyrektorem Hogwartu od bardzo długiego czasu i wiem, że
masz płomyki, które widzą za ciebie i mówią ci o odwiedzających.
-
No dobrze mam takie.- przyznała się.
- No to powiedz mi kto
najczęściej odwiedza naszą, zdolną czarownice?
- Zdziwi cię to ale nasz Upiór z Lochów, Severus.- dyrektor uśmiechnął
się pod nosem.
– Śmieszy cię to Albusie? Ty nie wiesz jakie rzeczy on jej wygaduje.–
przysunęła się bliżej.- Myślę, że on nie wie, że ona go słyszy.
- To
zapewne możliwe, ale nie spodziewałem się po Severusie tego, że nie
będzie wiedział o twoich wszystkowidzących i słyszących płomykach. –
zażartował.
-To cię dziwi ? –spytała.
- Mnie raczej dziwi to, że on odwiedza taką młodą uczennice i mówi jej
znaczące rzeczy.
-Martwi cię to, że Severus wreszcie próbuje otworzyć serce ?
-
Nie, martwi mnie to, że on złamie jej serce swoją obojętnością kiedy
się obudzi.- odpowiedziała sucho
___________________________________
Dodaje ten rozdział na informatyce !
Oczekujcie następnego koło Grudnia, bo brat usunął mi nie chcący wszystkie pliki i musi mi jakoś je przywrócić !
Pozdrawiam :)
Super ! czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się rozwija, jestem ciekawa dalszej akcji! :)
OdpowiedzUsuń