czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 8

- Thor ja mam zaraz zajęcia.- mówiła rudowłosa.
 - No proszę. Cały dzień jesteś przybita z powodu Hermiony oddaj się zabawie i chodź ze mną.- błagał blondyn. Stali przed drzwiami od Hogwartu mając zamiar wyjść. – Proszę.- spojrzał na nią niebieskooki miną małego szczeniaczka. 
 - O nie! .- odwróciła wzrok.
- Proszę.- mówił milutko. Ginny zerknęła na blondyna.
- No dobrze.- powiedziała machając ręką. Na twarzy Thora od razu pojawił się szeroki uśmiech. - Super! To chodźmy.- chwycił ją za rękę i wyszyli z Hogwartu.
- Ale ziąb- powiedziała drżąc z zimna. Thor odwrócił się w stronę dziewczyny i wyczarował jej ciepłą kurtkę. – Czemu tobie nie jest zimno?
- Przyzwyczaiłem się do takich temperatur. Na planecie olbrzymów jest dziesięciokrotnie zimniej niż u was. - Olbrzymów ? – zdziwiła się Ginny kierując się za Thorem.
- Niebiescy ludzi dwukrotnie więksi ode mnie.- tłumaczył.- Nie macie tu takich?– zdziwił się.
- Mamy olbrzymy ale nie są niebieskie.
- Może moje najadły się za dużo nie przetestowanej gumy Willy Wonky.- zażartował.
- Nie wiedziałam, że znasz Willego.
-Kiedyś Tony Stark zażartował tak z mojego brata Lokiego.- zwolnił zauważając, że Ginerwa za nim nie nadąża. –Przepraszam, ale robię duże kroki.
-Nic się nie stało.- z każdym słowem para wylatywała z jej zaróżowiałych ust. – Czemu tak zażartował z Lokiego? Jeżeli mogę wiedzieć.- byli już w Zakazanym Lesie.
- Za dużo by opowiadać.
- Achh… To dokąd idziemy ? – spytała zaciekawiona wkładając rękę pod ramię Asgardczyka na co ten zareagował szerokim uśmiechem.
- To niespodzianka.- powiedział. Resztę drogi przebyli w ciszy zatrzymując się przed wielkim drzewem. – Zaczekaj tutaj. – przytaknęła. Zniknął za drzewem. Stała czekając na niego i patrząc w ciemność. Kiedy tak wpatrywała się w pustkę zaczęło jej się wydawać, że ktoś ją obserwuje. To było tak bardzo realistyczne, bo słyszała trzaski łamiących gałęzi i szelesty. Jej serce zaczęło mocniej bić a kiedy miała już się odwrócić.
- Ginny?- podskoczyła.
- Nie strasz mnie tak! – krzyknęła.
- Coś się stało? Widziałaś kogoś? – dopytywał.
- Nie, zdawało mi się.- dopiero po chwili zobaczyła, że Thor trzyma smycz, a do smyczy przywiązany jest Hardodziob.
- Hardodziob? – podeszła do stworzenia i niepewnie pogłaskała go po głowie.
-Jak? Opiekowaliśmy się nim w Asgardzie, bo Hagrid nie mógł go zatrzymać w Hogwarcie.- wytłumaczył i spojrzał na Gryfonkę znacząco poklepując grzbiet Hardodzioba.
-O nie nie nie! – protestowała.- No proszę tylko jeden raz - O nie! Nie wsiądę na to ptaszysko! – Hardodziob poczuł się urażony takim określeniem i odwrócił się od Gryfonki znów znikając za drzewem. -No i widzisz co zrobiłaś. Obraziłaś go!
- Ja ? – blondyn poszedł za Hardodziobem i zaciągnął Ginny do niego. Zaczął go głaskać po grzbiecie a Ginerwa po chwili do niego dołączyła. Hardodziob wstał i ukłonił się przed Gryfonami. Co było oznaką tego, że pozwala im na dosiedzenie go. Ginerwa spojrzała przerażona na Thora.
- Nie bój się, ja będę z tobą.- złapał ją za rękę i pomógł jej dosiąść stworzenie. Usiadła niepewnie na jego grzebiecie, ale gdy Thor objął ją ramieniem poczuła bezpieczeństwo. Klepnął Hardodzioba w zad a ten zaczął biec po czym wzbił się w powietrze. Ginerwa poczuła podmuch wiatru na twarzy i dziwne, ale miłe uczucie w brzuchu. Wznieśli się nad mury Hogwartu, a Ginerwa rozłożyła ręce i poczuła się szczęśliwa. Nie myślała o przyjaciółce, bo właśnie teraz uświadomiła sobie, że Hermiona nie chciała by, żeby ona się tak mocno martwiła jej losem. Kiedy byli nad rzeką, a Hardodziob zleciał niżej, żeby dotknąć kopytami tafli wody ona oparła się z ulgą o tors Thora. Ten objął ją i pocałował w policzek.
- A to za co ?
- Za to, że byłaś wtedy i jesteś teraz.
- Wtedy, czyli kiedy?
- Na śniadaniu kiedy się poznaliśmy.- wytłumaczył odgarniając kosmyk jej włosów za ucho. Ta odwróciła się do niego twarzą i spojrzała w jego niebieskie oczy. Mimo, że jej włosy były wszędzie zbliżyła usta do niego. Thor widząc ruch z jej strony pocałował ją delikatnie. Poczuł smak miodu i mięty. Kusiło go to, żeby zrobić więcej, ale nie odważył się i tylko mocniej przycisnął usta do jej ust. Ta jak na znak otworzyła je, a on nie pewnie włożył język poszukując jej ciepłego języka. Ich języki na chwilę się zetknęły po czym się oddaliły i tak kilka razy. Po wszystkim Ginerwa spojrzał mu w oczy. Nie był to niezwykły pocałunek, ale był normalny tak jak tego chciała. Uśmiechnęła się do Asgardczyka i oparła się ponownie o jego tors.
- A to za co ? – spytał Thor.
- Za to że jesteś.- na tą odpowiedź pocałował ją w czoło i rozkazał zawrócić Hardodziobowi. .::.
    Ronald i Harry właśnie wracali z Eliksirów gdy zaczepił ich Draco.
- Weasley ! – krzyknął.
- Czego chcesz Malfoy ? – powiedział z odrazą.
- Słyszałem, ze twoja ukochana siostrzyczka puszcza się z tym wieśniakiem Thorem.- powiedział przed twarzą Rona ,a ten zrobił się momentalnie czerwony.
- Co jak co to nie dziwie mu się. Pewnie jest ostra w łóżku. Rude zawsze są dzikie ! – powiedział a trójka ślizgonów za nim zarechotała.
- Nie mów tak o mojej siostrze ty gnido ! – krzyknął wściekły po czym rzucił się na niego z pięściami. Jednak Harry zdążył odciągnąć Rona od Dracona, który miał już roztrzaskany nos. Wstał trzymając się za krwawiący nos.
- Jeżeli mi nie wierzysz to sam się jej spytaj czemu nie była na ostatnich zajęciach i szwendała się tym czasem z tym bałwanem! – warknął na odchodne. Harry'emu łomotało serce. Sam nie wie dlaczego tak zareagował na widok okładającego Dracona, ale prawda jest jedna ostatnio coś jest z nim nie tak.
- Wszystko w porządku ? – spytał Harry.
- Nie ! Nic nie jest w porządku ! – odepchnął przyjaciela i ruszył w kierunku dormitorium Gryfonów. Po drodze popychał z drogi każdego kto stanął mu na drodze. .::.
Ginny siedziała w Pokoju Wspólnym i spokojnie się uczyła. Gdy w jeden chwili wparował jej brat czerwony niczym burak.
- Wytłumacz mi to ! – krzyknął w kierunku zdezorientowanej Ginerwy, której aż z wrażenia opadły książki.
- Ale..Ale co mam ci wytłumaczyć, Ron ? – spytała zdziwiona.
- Ty już dobrze wiesz co! Wytłumacz mi dlaczego obściskujesz się i liżesz z tym blond wieśniakiem z wymiany?! - dodał jeszcze bardziej się czerwieniąc.
- To nie jest lizanie Ronald! To są tylko niewinne pocałunki.- tłumaczyła się Gryfonka z rumieńcami na twarzy.
- Ginny ja to załatwię.- uspokoił ją Thor zasłaniając Ginny swoim ciałem.
- Spływaj stąd wieśniaku i odczep się od mojej siostry ! – krzyknął w twarzy blondynowi. Ustał przy nim patrząc mu prosto w oczy groźnym spojrzeniem. Jednak nic mu to nie dało, bo Asgardczyk i tak był o wiele wyższy od rudzielca
Proszę cię.- odepchnął go lekko od siebie.- Na razie uprzejmie.- zagroził.- Żebyś dał spokój nam i znalazł sobie jakąś dziewczynę a nie innym zatruwał, za przeproszeniem, dupę.
- Odczep się brudasie! – odepchnął Thora z drogi i szarpnął do siebie Ginny za włosy. Na co ta zareagowała ogromnym piskiem.
- Oj tak to się dam nie traktuje.- zaprzeczył Thor.
- Ty mi będziesz mówił jak mam traktować własną siostrę ?! – wyśmiał go Ron. Thor ignorując zachowanie rudzielca pogroził mu palcem i odwrócił się na pięcie.
– Tak zwiewaj, Księżniczko.- z ust Ginny wyrwało się „O nie”, bo wiedziała co zaraz nastąpi, a na twarzy Thora szyderczy uśmiech. Asgardczyk zamachnął się i w jednej chwili rudzielec leżał na ziemi z rozwaloną wargą po uderzeniu Thora.
- Przeżyjesz braciszku ! – zaśmiała się Ginerwa i poszła z Thorem się przejść. Oboje chcieli skorzystać z ferii świątecznych i ruszyli do Londynu dobrze się zabawić. Oczywiście wrócą na wigilie do Wesley’ów. .::. Draco w tym roku postanowił spędzić ferie w Hogwarcie. Między innymi, dlatego że wiąże to się z pewną szlamą i zadaniem od jego staruszka. Z czego się orientuje to nikt jej teraz nie odwiedza więc może spokojnie pobrać próbkę jej DNA. Ktoś idzie.-pomyślał i od razu rzucił na siebie zaklęcie kameleona. Ustał po prawej stronie łóżka uważnie obserwując odwiedzającego. Dziwiło go, że Draco Malfoy odwiedza taką osobę, która jest dla niego zwykłą szlamą. Kiedy blondyn zaczął szperać po jej szafce, aż się w nim gotowało i musiał mocno się powstrzymać od skarcenia tego nieudacznika. Z szuflady Malfoy wyjął szczotkę Hermiony i z precyzją wyjął pojedynczy kasztanowy włos Gryfonki. Z uśmiechem schował go do woreczka i rzucając w stronę Hermiony spojrzenie pełne obrzydzenia wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego. Kiedy Severus upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu zrzucił zaklęcie z siebie i wrócił na wcześniejsze miejsce. Złapał chudą dłoń Hermiony i kontynuował mówienie do siebie. - Jak to dobrze, że teraz mogę zrzucić z siebie ten ciężar i później jak gdyby nigdy nic ze spokojem patrzeć w lustro.- mówił profesor, a jego gruby męski głos odbijał się o ściany Skrzydła.
- Dzisiaj jest zebranie i mam nadzieje, że na następnym znów zobaczę ciebie siedzącą przede mną i słuchającą z uwagą każdego mojego słowa. Nigdy nie zwracałem na to uwagi, ale muszę przyznać, panno Granger, że jest pani zadziwiającą młodą kobietą.- powiedział doczekując się jakiegoś ruchu z jej strony, ale nic się nie stało. Leżała jak martwa na tym łóżku i to dawało Severusowi dużo do myślenia.- Raz jest pani bardzo wkurzając kobietą, która uważa, ze wie już wszystko, a drugi raz to się pani tak zachowuję, że mógłbym nawet umówić się z panią na herbatę.- podrapał się po czole.- Niestety to jest niestosowne i nigdy nie wchodzi w grę. Jednak mam nadzieje, że pani mnie na tyle zna, że wie, że ciągnie mnie do zakazanego. Przez te 7 lat też zauważyłem u pani tę ciągotkę.- odgarnął włosy i ze smutkiem wypuścił z rąk ciepłą dłoń Hermiony wychodząc ze Skrzydła Szpitalnego. .::.
- Witam na zebraniu Zakonu Feniksa.- tym razem kolejne zebranie zakonu odbyło się w gabinecie Dumbledora, a został on powiększony tylko raz, bo wszyscy nie byli obecni.- Na początek chciałbym posłuchać waszych sprawozdań, a później przejdziemy do najważniejszej rzeczy.- spojrzał znacząco na Remusa, a ten ustał na środku i zaczął mówić o rezultatach misji.
- Wilkołaki na początku z chęcią, by się do nas przyłączyły. Jednak kiedy przyjechałem z Tonks po decydującą decyzje ich przywódcy nadeszły pewne komplikacje. Sam-Wiecie-Kto natknął się na mnie kiedy przekupywał wilkołaków na swoją stronę. Oczywiście moim bracia ze strachu oddali się mu w posługi i kiedy Ten, którego imienia nie wolno wymawiać rozkazał im, żeby mnie zaatakowali one bez wahania rzuciły się na mnie całą hordą. Oczywiście kazałem Tonks uciekać, ale ona uratowała moje skromne życie.- powiedział patrząc czule na swoją towarzyszkę.- I dzięki owemu zdarzeniu dorobiłem się kolejnej blizny do kolekcji.- przejechał palcem po bliźnie, która zajmowała prawie połowę twarzy. -
-Dziękuję Remusie.- powiedział Dumbledore.- Niestety misja poszła nie pomyślenie. Na cóż, a teraz chciałbym wam coś przekazać. Severusie.- Snape poszedł wolnym krokiem na środek gabinetu i zaczął mówić spokojnym i lodowatym tonem.
- Mam misje od Czarnego Pana, która jest związana z jedną z najmłodszych członków zakonu. Mianowicie muszę zabrać pannę Granger do Voldemorta, aby ten mógł ją wykorzystać do rytuału.- w gabinecie pojawiło się wielkie poruszenie, a do trójki osób te słowa jakby w ogóle nie dotarły.
- Jak możesz to tak spokojnie mówić !?- wykrzyczał młody Gryfon w stronę profesora.
- Bo nie jestem jak ty, Potter i podchodzę do swoich misji profesjonalnie.- na twarzy Harrego pojawiło się zdezorientowanie.
- Profesjonalnie?! Tak teraz nazywasz sprawę na własną korzyść? – Severus nie zareagował. – No nie udawaj ! Na pewno będziesz miał z tego jakąś korzyść, a ta nie winna dziewczyna będzie skazana na nicość przez ciebie !
- Dobrze Harry, spokojnie.- wtrącił się Dumbledore.
- Jak mam być spokojny jeżeli tutaj chodzi o Hermione?!
- Harry wyjdź za drzwi i wróci kiedy będziesz już uważał, że jesteś spokojny.- Harry wychodząc spojrzał wściekle na Snape’a, a ten posłał mu złośliwy uśmieszek co go jeszcze podsyciło. Usiadł na ławce obok drzwi i bił się z myślami. Nic tu nie słyszał. Dumbledore na pewno założył zaklęcia ochronne. Był pewien, że Severus nie działa dla Zakonu tylko przeciw mu. Musi być tylko profesjonalny i nie dawać się ponosić emocją. Wstał z ławki i z kamienną twarzą wszedł ponownie do gabinetu.
- O dobrze więc postanowiłeś wrócić. Teraz właśnie chciałem tobie i Ronowi zlecić poszukiwania dwóch ostatnich horkruksów.
- Jakieś podpowiedzi ? – spytał naiwnie Ronald.
- Można je zniszczyć mieczem Gryffindora, a no tak i macie mapę może nie tak dokładnego położenia tych przedmiotów. Powodzenia i możecie zacząć już od zaraz, aby zdążyć przed końcem ferii i balem.- powiedział szczęśliwie Albus. -
Dziękujemy. Chętnie już pójdziemy się spakować na podróży i proszę nas informować o stanie zdrowia Hermiony.- prosił Harry.
- Tak zrobię. Teraz już idźcie. – dwóch przyjaciół wyszło za drzwi. - A wam wszystkim daje wolne z okazji ferii i świąt. Jeśli jest ktoś chętny do pracy do zapraszam do mnie po godzinach. Do zobaczenia wszystkim, bo ja już muszę iść załatwić pewną sprawę.- pożegnał się Albus widząc po woli znikających czarodziei. Kiedy w gabinecie został tylko on i Severus zaczął rozmowę na temat Hermiony.
- Dobrze się czujesz Severusie?
- A jak mam się czuć? .- spytał gniewnie.
- Nie no nie wiem. Ekhem. Jak tam idzie twoja misja, bo jak na razie Hermiona jest w śpiączce. -
Dowiesz się po fakcie Albusie, a ja teraz nie mam czasu na twoje głupie pogawędki.- wstał z krzesła.- Jak nie wiesz trwa wojna, a my jak na razie nie mamy żadnych szansy z armią Voldemorta. Więc przestań żyć w chmurach Albusie i wróć na ziemie.- powiedział na odchodne i wyszedł z gabinetu.
- Wzywał mnie pan, dyrektorze.- W gabinecie rozległ się piskliwy głos kobiety
- Tak, wejdź Poppy. Usiądź sobie.- uśmiechnął się serdecznie do przyjaciółki, a ta od razu się rozluźniła i zajęła miejsce przed dyrektorem.
- Więc o co chodzi Albusie ? – spytała zaciekawiona.
- Chodzi o Hermione.- podrapał się po brodzie.- A dokładniej o osoby, które ją odwiedzają.
- Albusie przecież mnie zawsze nie ma na sali i nie mogę widzieć wszystkich.- tłumaczyła się, a ten spojrzał na nią znad okularów połówek.
- Poppy jestem dyrektorem Hogwartu od bardzo długiego czasu i wiem, że masz płomyki, które widzą za ciebie i mówią ci o odwiedzających. -
No dobrze mam takie.- przyznała się.
- No to powiedz mi kto najczęściej odwiedza naszą, zdolną czarownice?
- Zdziwi cię to ale nasz Upiór z Lochów, Severus.- dyrektor uśmiechnął się pod nosem. – Śmieszy cię to Albusie? Ty nie wiesz jakie rzeczy on jej wygaduje.– przysunęła się bliżej.- Myślę, że on nie wie, że ona go słyszy.
- To zapewne możliwe, ale nie spodziewałem się po Severusie tego, że nie będzie wiedział o twoich wszystkowidzących i słyszących płomykach. – zażartował.
-To cię dziwi ? –spytała. - Mnie raczej dziwi to, że on odwiedza taką młodą uczennice i mówi jej znaczące rzeczy.
-Martwi cię to, że Severus wreszcie próbuje otworzyć serce ?
- Nie, martwi mnie to, że on złamie jej serce swoją obojętnością kiedy się obudzi.- odpowiedziała sucho
___________________________________
Dodaje ten rozdział na informatyce !
Oczekujcie następnego koło Grudnia, bo brat usunął mi nie chcący wszystkie pliki i musi mi jakoś je przywrócić !
Pozdrawiam :)

2 komentarze: