poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 9

"Ciemność, tyle co widziała. Z mrocznej otchłani dostrzegła wręcz oślepiający blask i wtedy zobaczyła obraz.
- Wszytko będzie dobrze, tylko siedź tu i bądź cicho.- Severus. Klęczał przed nią, lecz ona nie widziała swojego ciała. Jakby jej w ogóle tam nie było. Znajdowała się w bliżej nie znanym dla siebie pomieszczeniu.
- Severusie.- z cienia wyszedł Voldemort i zaszedł profesora od tyłu.
- Panie.
- Może powiesz mi skąd ci dwaj imbecyle wiedzą gdzie szukać horkruksów?! – z każdym słowem podnosił głos. Podszedł bliżej Severusa, a za nim ciągnął się długi wąż.- Czyżby mieli szpiega?
- To nonsens! Nikt nie jest na tyle odważny, żeby się tobie sprzeciwić Panie.- Snape ani drgnął kiedy Nagini przepełzła mu po bucie.
- Czyżby.- w pewnej chwili widziała wszystko oczami Voldemorta. Przynajmniej tak myślała, ale czuła się jakby teraz ona wszystkim kierowała.- Nagini! – Hermiona była przerażona, bo to co przed chwilą usłyszała było jej własnym dziewczęcym głosem, tylko że trochę zachrypniętym. Po tej komendzie ogromny, zielony wąż rzucił się na Severusa. Widziała jak długie i ostre jak igły zęby gada wbijają się raz po raz w niego zostawiając coraz więcej krwawych śladów. – Ha Ha Ha ! – zaśmiała się SWOIM śmiechem, tylko że teraz był on bardziej donośny i szydzący. Chciała krzyczeć, ale kiedy otwierała usta wydobywał się z nich tylko ten okropny śmiech. Spojrzała ostatni raz na leżącego, martwego Severusa i splunęła w jego kierunku.
Dopiero później dostrzegła w swoim odbiciu w podłodze, że inaczej wygląda. Jej kasztanowe włosy była splecione w kok, na tworzy miała agresywny mroczny makijaż, a ubrana była w czarną szatę. Poczuła na lewym ramieniu czyjąś dłoń. Był to na oko szesnastoletni chłopak, o jakieś dwa cale wyższy od niej, miał duże zielone oczy, a na głowie burze czarny włosów. Według Hermiony był bardzo przystojnym chłopcem. Wtedy zobaczyła ich odbicie w lustrze. Uśmiechał się do niej, a ona trzymała jego dłoń, która ściskała jej ramię.
- Już nie długo, Hermiono.- jego głos brzmiał jak syczenie i odbijał się w głowie Hermiony. Co chwila słyszała „ Już nie długo, Hermiono” złapała się za głowę i zaczęła krzyczeć. Wtedy w pogłębiającej się ciemności usłyszała głos. Był to męski gruby głos, który mówił o wilkołakach. Mrugnęła parę razy i znalazła się w klasie. Rozejrzała się dokoła, ale ławki były puste. Dostrzegła Severusa stojącego przy zdjęciu wilkołaka. Przypomniała sobie, że miała taką lekcje w zastępstwie ze Snape’em w 3 klasie. Zastępował profesora Lupina, bo jak później się okazało był wilkołakiem, a wtedy aktualnie była pełnia. Słyszała jak powoli, wyraźnie wypowiadał każde słowo i tłumaczy tylko jej czym są wilkołaki”
- Zdarzało się to już kiedyś?
- To już drugi raz, od kiedy nie przychodzi do niej profesor Snape.
- Severus powiadasz? –podrapał się po brodzie.
- Co nasz Sev ma z tym wspólnego? –odezwała się drżącym głosem profesorka.
- Sama bym chciała to wiedzieć.
- Jak wtedy się to objawiło?- spytał dyrektor.
- Tak samo jak dziś: pot, drgawki, krzyk długi i przerażający. Tylko, że dzisiaj wypowiedziała słowo.- pielęgniarka z przerażeniem przełknęła ślinę. Minerwa i Albus zbliżyli się z zaciekawieniem. – Nagini.- dokończyła ponuro.
    Mimo tego, że wszyscy uczniowie siódmych klas przygotowali się do owumentów w powietrzu czuć było niepokój z powodu ostatnich wydarzeń. Draco, który zaczął nienawidzić nowego ucznia z wymiany siedział pogrążony w myślach patrząc jak czarnowłosy Bóg z Asgardu rozmawia z jego dawnymi przyjaciółmi. Czuł się przy Lokim jak karaluch, który nawet nie zasługuję na zmiażdżenie go jego butem. Dlatego ucieszył się w duchu kiedy poczuł ostre pieczenie na lewym przedramieniu. Spojrzał z obawą na Lokiego, ale najwidoczniej on nic nie poczuł i przez to ogromny węzeł w żołądku trochę mu się poluzował. Śpiesznym krokiem skierował się na błonia, a później do zakazanego lasu. Wiedział, że na terenie Hogwartu nie można się teleportować więc musiał użyć innych środków. Wędrował przez ciemny las podskakując kiedy tylko wydawało mu się, że cos usłyszał. Wtedy kiedy doszedł do rozwidlenia ścieżki zobaczył pomiędzy drzewami centaura z wielkim łukiem przewieszonym na ramieniu.
- Mars dzisiaj jasno świeci…
- Daj spokój, Faust.- przerwał mu Draco.- Tylko zaprowadź mnie do przejścia.
- Mars dzisiaj jasno świeci.- powtórzył już wolniej wpatrując się w niebo.
- A no tak.- Draco przez chwilę się zamyślił.- „ Chłopiec Który Przeżył – cóż za kłamstwo budowało twoje życie”- powiedział nie spuszczając wzroku ze zwierzęcia, które teraz świdrowało go wzrokiem. Faust prychnął głośno i ruszył przed siebie stukając kopytami. Draco ruszył za nim zatykając sobie ukradkiem nos, bo odór centaura był nie do wytrzymania. Szli tak według niego około godziny, bo po chwili czuł, że nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Był tak wyczerpany, że nie zauważył kiedy zwierze zatrzymało się i Draco rąbnął głową prosto w jego zad na co Faust zareagował donośnym śmiechem.
- Przekaż mu, że jesteśmy w gotowości i niech pamięta co nam obiecał.- nie oczekując odpowiedzi odwrócił się i ze stukotem kopyt ruszył galopem w drogę powrotną. Draco nie wiedział co robić jeszcze nigdy nie podróżował tego rodzajem transportu. Miał zmienić się w czarną mgłę i poszybować prosto do posiadłości swoich rodziców, a przynajmniej to co z niej zostało. Chwycił czerwony woreczek, który był wypełniony czarnymi tabletkami. Drżącą ręką wyjął jedną z pastylek i włożył do ust. Chwycił mocno różdżkę i od razu po przełknięciu pastylki wyobraził sobie czarną gęstą mgłę. Chwile później poczuł w gardle uczucie takie jakby ktoś wiercił w nim ogromną dziurę i z przerażeniem stwierdził, że szybuje w powietrzu jako czarna mgła. Nie oglądał się za siebie, bo musiał teraz wyobrazić sobie dwór Malfoy’ów, żeby tam dotrzeć. Nim zdążył spostrzec stał już przed wielką przerdzewiałą bramą. Wyciągał już różdżkę kiedy dosłyszał echo czyjegoś chichotu. Zmrużył oczy i dostrzegł małą czarną postać podskakującą z nogi na nogę w jego stronę. Kiedy była blisko bramy Draco dostrzegł, że jest to jego ciotka Bellatrix. Kiedy jego matka zmarła nie dawno to właśnie ona była przy nim cały czas i go wspierała. Co jest nie podobne do niej, dlatego że inni uważają ją za stukniętą morderczynie. Jednak dla Dracona była bardzo bliska i właśnie teraz szła mu na powitanie. Przybliżyła swoją bladą i wychudzoną twarzy do bramy.
- Dracooo.- wypowiedziała powoli zniżając głos do szeptu.- On już na ciebie czeka.- dodała podniecona. Otworzyła wielką starą bramę jednym machnięciem różdżki i wzięła Dracona za rękę. Kiedy poczuł jej lodowatą skórę węzeł w żołądku całkowicie się rozwiązał, bo teraz był między swoimi. Kiedy przechodzili przez długi ciemny korytarz obcasy Belly stukały o marmurową posadzkę. Wszedł do jednego z salonów, w którym niegdyś bawił się i śmiał jako dziecko, które nie wiedziało nic o swoich rodzicach śmierciożercach i o tym, ze w przyszłości czeka go taki sam los, bo nie będzie miał wyboru. Usiadł przy zapalonym kominku, a obok niego siedział jego ojciec. Po śmierci jego matki wyglądał jeszcze gorzej. Niegdyś przystojna blada twarzy, a teraz pokryta zmarszczkami i z ziemistym kolorem. Długie i gęste blond włosy były teraz całe siwe i roztrzepane jakby nie mył ich przez długi czas. Srebrne oczy rozglądały się przerażone po pomieszczeniu, a minę miał jakby przed chwilą go torturowano. Od śmierci Narcyzy nie zmieniał swojego ubioru chodził cały czas w tym samym garniturze i białej koszuli. Draconowi zrobiło się nie dobrze na jego widok i natychmiast z pogardą odwrócił wzrok. Nienawidził ojca, ponieważ był przekonany, że śmierć jego matki to tylko i wyłącznie jego wina. Voldemort ukarał ją za niego, za jego nie wykonane zadanie, za jego klęskę. Nie rozmawiali ze sobą, a kiedy w pokoju rozległy się czyjeś kroki Draco odwrócił się spokojnie, a jego ojciec przerażony wlepił wzrok w swoje buty. Szedł ku nim największy czarnoksiężnik świata, a czarna szata powiewała za nim jak czarne skrzydła anioła śmierci. Wężowe oczy wlepiły się w Dracona, a chuda blada dłoni wyciągnęła się ku niemu.
- Draco.- wysyczał Riddle.- Dobrze się spisałeś. Proszę usiądź.- powiedział wskazując na wolne miejsce koło Bellatrix.- Właśnie opowiadałem, Belli - ta aż podskoczyła z podniecenia kiedy Czarny Pan wypowiedział jej imię.- że dzięki tobie nawiązałem kontakt umysłowy z naszą zdobyczą.- Draco tylko skinął nie pewnie głową.- Twój ojciec powinien być z ciebie dumny, ale chyba na razie nie jest do tego zdolny.- dodał patrząc z pogardą na trzęsącego się ze strachu Lucjusza.- Lucjuszu.- wysyczał powstając w kierunku Malfoy’a.
- Panie…
- Panie.- powtórzył go Voldemort udając jego słabiutki głosik.- Może zrobiłbyś coś pożytecznego i zszedł mi z oczy, bo tylko tyle potrafisz zrobić. – Draco oglądał całą scenę ze wstydem, że ma takiego ojca.
- Nie martw się Draco masz jeszcze mnie.- wyszeptała mu do ucha Bellatrix, a Draco mimowolnie się uśmiechnął kiedy jego ojciec przygarbiony opuszczał salon.
- Sprawiłem jej nie miły koszmar Draconie.- kontynuował Lord.- Mianowicie taki, że powróci ze śpiączki bardzo szybko.- Bella zareagowała złowieszczym przeszywającym krew w żyłach śmiechem i wyszła z salonu. Przez chwile Draco został sam z Lordem Voldemortem.- Rozgość się. Nie ma już sensu wracać do tej nędznej szkoły dla zdrajców krwi.- i wyszedł zostawiając go samego.
   Hogwart w te święta był przepełniony, a mianowicie dlatego że Bal Bożonarodzeniowy, który w tym roku niespodziewanie ogłosiła profesor McGonagall był miłą odmianą w tych okrutnych chwilach. Tylko Skrzydło Szpitalne wydawało się ponure i bez życia. Na oddziale leżała tam tylko jedna osoba. Była to Hermiona Granger, która po trafieniu prosto w głowę zaklęciem oszołamiającym pozostała w śpiączce. Scena ta wydarzyła się nie cały tydzień temu kiedy walczyła z uczniem z wymiany. Pielęgniarka, który pilnowała Gryfonkę próbowała zrobić wszystko, żeby obudzić w tym miejscu świątecznego ducha. Nie mogli powiadomić nawet jej rodziców, bo kiedy ataki na mugoli stawały się coraz częstsze Hermiona użyła na nich zaklęcie utraty pamięci. Nie wiedzieli nawet teraz, że ich własne córka w Boże narodzenie leży w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi. Pani Pomfrey biegała to tu to tam z ozdobami świątecznymi w nadziej, że to jakoś pomoże jej jedynej pacjentce.
- Mam nadzieje, że chociaż taki dzień cię nie ominie moja droga.- powiedział kładąc na jej Soliku koło jej łóżka kartkę świąteczną, na której Święty Mikołaj drzemał w najlepsze w swoim fotelu, a wokół niego leżała sterta listów i prezentów. Odeszłą co chwila zerkając na Hermione, która leżała cała blada na łóżku.
Znowu zobaczyła jej odbicie w lustrze i stał koło niej ten sam chłopak, którego widziała w poprzednim śnie. Tym razem słyszała szeptane swoje imię, które powoli było wypowiadane coraz głośnie i głośniej, aż było wykrzykiwane.
- HERMIONO !
- PRZESTAŃ! – ku jej zdziwieniu właśnie to wykrzyczała „przestań”. Jej towarzysz był wyraźnie zdziwiony, ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zaczął się śmiać tak, że Hermionie by włosy dęba stanęły gdyby tylko nie były tak mocno ściśnięte w kok. Jej towarzysz nadal nie odrywał od niej wzroku i nie przestawał się z niej śmiać. Tylko teraz jego twarzy stawała się chudsza, nos jakby się spłaszczył i pozostały po nim tylko szparki jak u węża, a zielone oczy chłopca zamieniły się w żółte wężowate ślepia. – V-Voldemort.- wyszeptała nie zdając sobie sprawy, z tego że powiedziała to na głos. Ten zaczął jeszcze bardziej się śmiać, bo po chwili z jego włosów została tylko blada łysina i Hermiona wydała z siebie tylko przeraźliwy pisk.
- Już niedługo, Hermiono.- wysyczał i znów jego słowa roznosiły się echem po jej głowie.”
Obudziła się cała spocona i z podkoszulkiem przyklejonym do jej skóry od potu. Rozejrzała się po sali wszędzie wisiały ozdoby świąteczne, a Mikołaj z kartki stojącej na jej biurku patrzył na nią przerażony. Rozejrzała się ponownie, dopiero po chwili dostrzegając więcej pustych łóżek na Sali domyśliła się, że jest w skrzydle szpitalny. Powoli przeszła do pozycji siedzącej przy czum poczuła pulsujący ból i złapała się za głowę – nadal ciężko oddychała. Teraz powoli rozumiała Harrego kiedy mówił jej o tym, że boli go blizna. Wzięła kartkę ze stolika i powoli przeczytała lekko odchylone do prawej strony pismo.
Droga Panno Granger!
Je
żeli czytasz ten list to znaczy, że obudziłaś się ze śpiączki spowodowanej silnym zaklęciem „Drętwota”. Nie wiem dokładnie kiedy się obudzisz i ile minie dni zanim to przeczytasz, ale chciałbym przekazać Ci kilka wiadomości. Dzisiaj jest Boże narodzenie i chciałbym, żeby od razy po przebudzeniu pani Pomfrey skierowała Cię prosto do mojego gabinetu. Nie chcę, żeby wszyscy dowiedzieli się o tym, że już wstałaś. Poopy zaprowadzi cię do mnie tak, że nikt Cię nie zauważy. Chciałbym z Tobą omówić kilka poważnych spraw, panno Granger.
                                                                                                      Profesor Albus Dumbledore.
P.S. Życzę Wesołych Świąt, panno Granger.

Hermiona odłożyła kartkę na poduszkę i odetchnęła głośno.
- Panno Granger! – dosłyszała szybkie kroki dochodzące z końca Sali. Byłą to szkolna pielęgniarka Poopy Pomfrey, która właśnie teraz biegła z nie odgadnionym wyrazem twarzy w jej stronę. Wyglądała na trochę zmartwioną, zatroskaną i szczęśliwą zarazem. – Kiedy pani się obudziła?
- Jakiś kwadrans temu, ale czemu…..- Jednak nie dane było jej dokończyć, bo pielęgniarka zaczęła pod nosem skarżyć się na nią, ze od razy rwała się do powstania i wymieniała uwagi na temat kartki od Dumbledora.
- Co on sobie wyobraża? Myśli, że jak jest dyrektorem Hogwartu to może dysponować zdrowiem chorych.
- Ale proszę pani, ja czuje się dobrze.- skłamała, bo nadal w głowie czuła ten pulsujący ból chociaż nie dała tego po sobie poznać. Pielęgniarka pozwoliła przebrać się Hermionie i gdy tylko wyszła powiedziała, że czeka na nią przed drzwiami i ma się nie ociągać. Gryfonka przez chwile stała bijąc się z myślami. O co Dumbledore’owi może chodzi i czemu zapadła w śpiączkę tylko przez zaklęcie oszołamiające oraz co oznaczają te sny, przez które obudziła się zalana potem. Wtedy dostrzegła na taborecie stojącym koło jej łóżka czerwoną róże z czarną wstążką na łodydze. Zaciekawiona tym co pisze złotym atramentem na czarnej wstążce wzięła kwiat do ręki, a gdy tylko ścisnęła łodyżkę w dłoni poczuła, że kręci jej się w głowie i podparła się o łóżko. To co zobaczyła było dziwne, bo widziała jakiegoś wysokiego, chudego z tłustymi włosami mężczyznę, który pochyla się nad łóżkiem. Przypomniała sobie wtedy wszystkie wizyty związane z tą postacią, a mianowicie przypomniała sobie wizyty profesora Snape’a. Nie miała za dużo czasu aby zastanawiać się nad tym wszystkim, bo pani Pomfrey niecierpliwie krzyknęła do niej zza drzwi, że ma się pośpieszyć. Hermiona uczesała swoje włosy i włożyła z ucho ową róże zapominając o przeczytaniu tego co jest na wstążce. Kiedy Gryfonka wyszła do pielęgniarki czekającej niecierpliwie przed drzwiami od skrzydła szpitalnego poczuła, że trochę kręci jej się w głowie, bo dopiero teraz zdała sobie sprawę, że dla osoby świeżo przebudzonej po śpiączce to jednak za dużo.
- Szybko, bo zaraz zejdą się tu….- przerwała wpatrując się w róże za uchem Hermiony. Gryfonka spojrzała na nią pytając, ale ta tylko machnęła ręką i ruszyła po spiralnych schodach na czwarte piętro. Przechodzili przez korytarze koło śpiących jeszcze portretów i tylko to wyjaśniało Hermionie dlaczego w zamku jest tak cicho. Najwidoczniej jest tak wcześnie, że wszyscy jeszcze drzemali w swoich dormitoriach. Wtedy zatrzymała się wraz z pielęgniarką przed posągiem wielkiego feniksa.
- Karaluchowy blok.- po słowach pani Pomfrey feniks rozłożył skrzydła ukazując im spiralne kamienne schody. – Dalej nie mogę z tobą iść, bo jakbym zobaczyła profesora Dumbldeore’a to bym…- i urwała patrząc z przerażeniem na Hermione. Ku nim szła pięcioosobowa grupka ślizgonów śmiejących się donośnie i budzących portrety. Hermiona została wepchnięta siła na kamienne schody, a tuż za nią Feniks obrócił się i złożył swoje kamienne skrzydła. Poli z wielką kulą w gardle wchodziła po spiralnych schodach. Gdy była już u szczyty usłyszała głos profesora Snape’a i Dumbledora.
- Severusie.
- Nie, Dumbledore nie uda mi się to.- usłyszał jak ktoś krąży po gabinecie. Najwidoczniej Snape ze złości chodził w kółko jak to czasami robił na lekcjach.
- Musi ci się udać. Dobrze wiesz, że te wizyty coś dały, ona musi ci zaufać.- mówił Dumbledore cały czas spokojnym głosem, lecz przez chwili nastała długa cisz i Hermiona była pewna, że już wiedzą, że ona stoi za drzwiami. Nie wiedziała co robić. Feniks nie otworzy się ponownie, a jedyne wyjście to gabinet Dumbledore, ale jak wejdzie to czy się nie domyślą, że ich podsłuchiwała. Stała tam nie wiedząc co robić dopóki nie dosłyszała basowego chłodnego tanu profesora Snape’a.
- Dobrze.- tylko tyle usłyszała po czy kroki zbliżyły się do drzwi i z hukiem otworzyły się, a Hermiona zeszłą jak najbardziej w cieni czując, że jest bardzo czerwona. Słyszała i widziała jak Snape szybki krokiem zbliża się do niej. Wtedy ustał na tym samych schodku gdzie ona. Zatrzymał się, ich spojrzenia się spotkały, ale nic nie powiedziała. Kącik jego ust nieco drgnął kiedy Hermiona nie spuszczała wzroku gotowa na karę. Jednak nic takiego się nie stało Mistrz Eliksirów odwrócił wzroki zszedł na sam dół. Kiedy Hermiona usłyszała łomot zamykanego wejścia po woli weszła do gabinetu dyrektora.
- A panna Granger.- powiedział radośnie patrząc na nią z nad okularów-połówek. – Miałem nadzieje, że szybko do nas powrócisz. Jagodziankę? – spytał niewinnym tonem. Hermiona skinęła głową, że nie i usiadła naprzeciw dyrektora.- Któż to podarował ci taki piękny kwiat, panno Granger? – spytał wpatrując się w czerwoną róże, którą już ledwo było witać spod gęstych pukli jej włosów.
- P-Profesor S-Snape.- powiedziała drżącym głosem.
- Nie wątpię, że Severus zawsze miał gust do kwiatów jednakże ciebie widziałbym raczej z czerwonym turkusem.- Hermiona nie uwierzyła w to co słyszy. Była pewna, że profesor pomyśli, ze zwariowała mówiąc coś takiego, ale on tylko skrytykował rodzaj kwiatka, a nie to, że ona powiedziała o profesorze Snape’ie.
- Chciałbym z tobą porozmawiać o jednej ważnej rzeczy.- dodał po chwili.- Mianowicie o tym, że Lord Voldemort ma co do ciebie plany.- mimowolnie Hermionie opadła szczęka.- Nie wiem, czy wiesz, ale Severus jest naszym szpiegiem u Voldemorta.- tu zrobił krótką pauze.- i to ona ma za zadanie sprowadzenie cię do niego.
- Profesor Snape?- poczuła, że odzyskała zdolność mówienia, i że już nie była przestraszona.
- Musisz pozwolić mu się porwać, Hermiono.- powiedział nadal spokojnie.
- Porwać ?! I co oni tam ze mną zrobią?
- Usiądź Hermiono.- upomniał ją. a Hermiona dopiero po chwili zobaczyła, że wstała.- Rozumiem, że jest to dla ciebie szok, ale właśnie chciałabym ci zlecić takie zadanie dla Zakonu Feniksa.- Hermiona rozpromieniła się.- Musisz być czujna i wypatrywać wszystkiego co będzie dla nas korzystne.
- Rozumiem.- przytaknęła wchłaniając wszystkie jego słowa. Opowiadał jej jeszcze przez chwilę szczegóły jej misji, a perspektywa porwania ją przez Severusa i trafienie prosto w łapy Voldemorta stawało się coraz mniej przygnębiające.
- Na koniec chciałbym jeszcze o coś cię zapytać.- wstał drapiąc się po brodzie.- Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć panno Granger?.-Przez chwilę zastanawiała się czy powiedzieć Dumbledore’owi o śnie i o tym co widział po dotknięciu róży, którą otrzymała od profesora Snape’a. W końcu zdecydowała się, żeby opowiedzieć mu o tym co zobaczyła, ale o śnie nic nie wspomniała, bo pomyślała, że to byłoby za dużo jak na jeden dzień i czuła, że ty był tylko sen i nic nie znaczyło.
- Te wszystkie wizyty były prawdziwe.- odpowiedział kiedy Hermiona skończyła opowiadać.- Nie jestem pewny czy to co mówił Severus było mówione naprawdę czy tylko próbował jakoś cię rozgryźć.
- Rozgryźć?
- Tak, w końcu będzie musiał cię porwać, a ty jak ci już wspominałem będziesz musiała udawać, że nic o tym nie wiedziała.- z twarzy profesora nie znikał łagodny uśmiech.
- Ale profesorze czy to…
- Proszę cię, Hermiono na osobności mówmy sobie po imieniu.- Hermiona zdziwiona tym wyznaniem kontynuowała.
- A-Albusie.- poczuła się dziwnie mówić do niego po imieniu.- Czy to nie wydaje ci się ani trochę dziwne, że Voldemort pragnie mieć mnie?
- Wydaje mi się to całkowicie nie normalne.- zapewnił ja Dumbledore, ale jej i tak nie zrobiło się lżej na sercu.- Jeżeli chcesz wiedzieć to nawet Severus nie wie do czego jesteś mu potrzebna.
- Wcale mnie to nie uspokaja.- powiedziała wychodząc. Zeszłą po spiralnych schodach gdzie na końcu czekał na nią profesor Lupin.
- Profesor Lupin? –wybełkotała zdziwiona. Ten uciszył ją gestem ręki.
- Złap się za moją dłoń.- nie pewnie uścisnęła dłoń profesora i poczuła dziwne ukucie w żołądku po czym zorientowała się, że stoi w skrzydle szpitalnym.
- Nie zadawaj żadnych pytań, przebieraj się w strój szpitalny i zastosuj się do zaleceń Albusa.- i zniknął. Hermiona przebrała się i okryła kołdrą. Wiedziała, że Dumbledore kazał jej udawać, że nadal jest w śpiączce, aż do jutra, bo dzisiaj jak i ona twierdzi, że za dużo się wydarzyło. Jednak bardzo trudno było jej zasnął słysząc nucenie Mikołaja z kartki i patrząc na ozdoby świąteczne. Pomyślała o rodzicach, którzy teraz na pewno świętują Boże narodzenie wspólnie w domu. Jej ojciec na pewno wziął wolne w pracy i wrócił w raz z mamą do domu. Przygotowują razem jak co roku ciasto dyniowe, które kiedy robiła z nimi też Hermiona, ale teraz nawet nie wiedzą, że mieli córkę, a raczej nie pamiętają. Po policzku spłynęła jej nie chciała łza, którą natychmiast wytarła i zamknęła oczy udając, że nadal jest w śpiączce. Albus dał mi zdanie. Powtarzała w duchu, ale jednak nadal czuła, że to wszystko jest co najmniej dziwne.  

4 komentarze:

  1. O. Będę pierwsza. :)
    To mówisz, że czytasz od początku. Też lubię wracać do tej historii. Harrego niesamowicie fajnie się czyta.
    Hm rozumiem zagubienie Hermiony.. Można się pogubić. Powinna być całkiem szczera z Albusem, i mam nadzieję, że w końcu mu o wszystkim powie. Dać się porwać Snape'owi? No niewiem czy to aby napewno dobry pomysł.. Albus chyba niewie co robi...
    Zastanawia mnie młody Malfoy.. co on kombinuje.. Zapewne zemstę ale na kim i dlaczego? Mam nadzieje,że wkrótce się dowiem .
    Pozdrawiam (-:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W książkach Rowling zawsze zadziwiała mnie postać Albusa Dumbledore'a, dlatego że zawsze wiedział co robi chociaż czasami wydawało się to całkiem niedorzeczne.
      Możesz jeszcze się zadziwić co wyjdzie z tego porwania :D

      Usuń
    2. Tak , masz rację. Zdziwię się? Coś mi mówi,że Ty mnie jeszcze nie jeden raz zaskoczysz :)

      Usuń
  2. Harrah's Resort Southern California - Mapyro
    Find hotels near Harrah's 대전광역 출장샵 Resort Southern California in Funner CA. MapYR 이천 출장샵 is a fun and 파주 출장안마 convenient way 밀양 출장마사지 to explore Funner 이천 출장안마 California from Mapyro.

    OdpowiedzUsuń