niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 14

  oto te stwory, które  pomogą Voldemortowi w bitwie o Hogwart

Oto w szybkim jak na mnie tempie pojawia się nowy rozdział 14 :)

Jest krótki, ale już zaczynam kolejny
. Wena jednak została ze mną na dłużej!!





Czuł się jak nowo narodzony. Wychodząc z dworu Malfoy’ów zaczerpnął świeżego powietrza i stał przez chwile pozwalając, aby chłodny wiatr rozwiewał jego włosy. Jednym ruchem różdżki deportował się do Hogwartu. Patrzył na zamek, który niegdyś był jego jedynym domem. Miał tam swoich przyjaciół, którzy byli dla niego jak rodzina. Czuł narastające podniecenie, wracała do niego moc, którą posiadał kiedyś. Czuł, że teraz może władać nie tylko światem czarodziejów ale też mugoli. Coś nowego, coś innego..
Podszedł do bram, ale od razu odrzuciła go tarcza ochronna, której sam nie mógł zniszczyć. Wtedy z Hogwartu wyszła jakaś postać ubrana w szaty ucznia Slytherinu.
- Widzę Tom, że zawitałeś do domu.- po specyficznym tonie głosu wiedział, że to Loki Laufeyson, którego zwerbował do swoich kręgów i zdobył on u niego prawie tak mocne zaufanie jak Severus Snape.
 - Widzę, że pełnisz warte w Hogwarcie podczas przerwy Wielkanocnej. - Loki kiwnął głową i otworzył bramy zamku, aby Czarny Pan mógł przez nie swobodnie przejść.
- Gdzie zamierzasz się udać, Tom?
 -Do Komnaty Tajemnic.- wysyczał i zdziwił się, że jego głos nie uległ szczególnej zmianie.
***
 Hermionę obudziły promienie słońca przebijające się przez okno Nory. Przetarła oczy dłońmi, a gdy przełożyła głowę na drugą stronę poczuła, że jej poduszka jest dziwnie szorstka i unosi się. Otworzyła oczy i zobaczyła, że leży w łóżku z Syriuszem Blackiem. Z początku nie dowierzała, ale  na myśl o minionej nocy uśmiechnęła się mimowolnie. Usiadła na rogu łóżka i nałożyła na siebie szlafrok, kiedy do pokoju wparował Ronald i zobaczył nagiego Syriusza leżącego na jej łóżku. Spojrzał na Herminę wściekłym wzrokiem i przez następnych kilka krótkich chwil stał w drzwiach po czym zbiegł na dół tak szybko niczym Avada Kedavra z różdżki najgroźniejszego śmierciożercy, a Hermiona czym prędzej pognała za nim.
- Ron! Stój! - krzyczała za nim, ale on zatrzymał się dopiero w pustym salonie.
- Jak mogłaś?! - krzyknął, ale Hermina była równie zdezorientowana co on.
- O co ci chodzi?
 - Nie udawaj! To jest obrzydliwe... to jest Syriusz...
- Nie wiem o co ci chodzi, Ronald. Jesteś po prostu zazdrosny.- powiedziała to takim tonem, przez który sama siebie nie poznała.
 - Zazdrosny?! O faceta, który jest taki stary, że już na pewno mu nie staje.
- Staje mu i to całkiem wiele razy.- uśmiechnęła się przy tym w takim sposób, że Ron na chwile stał z otwartą buzią.
- Jesteś za młoda!
 - Więc o to chodzi ?! – zapytała z rozbawieniem
- Tak, jest grubo starszy.- zrobił minę zwycięscy, bo uważał, że tym argumentem ją zmiażdżył.
- Nie Ronaldzie. Myślę, że nie chodzi o to.- jej głos stał się przy tym zdaniu jakiś inny.- Chodzi o to, że jesteś beznadziejny i wiesz o tym, że już nigdy bym na ciebie nie spojrzała. Rudy, biedny, brzydki, bezwartościowy, głupi, gruby. Po prostu jesteś nikim i niczym więcej się nie staniesz.- spojrzał na nią z łzami w oczach i wybiegł z Nory. Czarownica chciała za nim pobiec, ale dokładnie nie była pewna tego co się wydarzyło przed chwilą. Czuła się jakby to zdarzenie widziała jako osoba trzecia, a nie jako ona sama. Poczuła się dziwnie.
 Następnego dnia skończyła się przerwa Wielkanocna i wszyscy mieli wrócić do Hogwartu, nawet ona, bo tak rozkazał Dumbledore, a kiedy Molly próbowała się wykłócić odpowiedział spokojnym tonem "Tam będzie bezpieczna, Molly". Nie wiedzieć czemu matka Rona po tym zdaniu wypowiedzianym przez profesora zawsze ulegała. Hermiona cieszyła się z powrotu do zamku, bo przynajmniej miała gdzie się chować przed Ronem, bo od ich ostatniej kłótni jego obecność działa na nią jak przysłowiowa płachta na byka i zawsze miała ochotę coś powiedzieć, i co gorsza nie potrafiła się powstrzymać. O jej przygodzie z Syriuszem wiedzą na razie tylko Ron i Ginny, ale Łapa chciałby, żeby ich związek nie był tajemnicą. Jednak Hermiona miała dziwne przeczucie, że kogoś zdradza gdy jest z Blackiem. Dlatego ograniczali się do czułości kiedy byli sami, a przy wszystkich byli po prostu dobrymi przyjaciółmi.
- Wstawaj! - rano została brutalnie obudzona przez Ginewrę. - Syriusz zaraz wyrusza do Hogwartu i chyba chcesz się z nim pożegnać prawda?
 - Ojej! Dziękuję! - wstała, ucałowała przyjaciółkę w policzek, założyła na siebie szlafrok i zbiegła na dół. Syriusz na szczęście dopiero, co pił poranną kawę. Rzuciła się na niego i czuło pocałowała.
- Och, a to za co?
- Chciałeś odjechać bez pożegnania? - Spojrzał w jej oczy, a ją przeszedł miły dreszcz
 - Przecież zobaczymy się na zajęciach. - wyszeptał jej do ucha, a ona nadal go przytulała.
 - Jednak w trakcie zajęć nie będziemy mogli się kochać na stole.
- No wiesz...- pacnęła go w głowę, a on zaśmiał się pod nosem.- Oczywiście, że nie.
- Nie chciałabym wam przeszkadzać, ale moja mama zaraz zejdzie na dół i jak was zobaczy w takiej pozycji to nie zbyt się ucieszy. – powiedziała z rozwagą rudowłosa bacznie przyglądając się im. Hermiona nie zwracając uwagi na obecność przyjaciółki pocałowała namiętnie Syriusza i niechętnie zeszła z jego kolan. Ten jednak nie dał jej tak szybko odejść, bo chwycił ją za rękę i przyciągnął z powrotem do siebie. Pocałował płatek jej ucha i szepnął "Kocham cię" . Poczuła dziwne ukłucie w żołądku. Miała wrażenie, że kogoś zrani jeśli odpowie to samo dlatego tylko pocałowała jego szorstką od zarostu brodę i wróciła do pokoju, żeby przygotować się do odjazdu z mieszkania Wesley’ów.
***
- Wszystko gotowe? - zapytał go Loki kiedy już opuszczał Hogwart.
 - Tak. Moja małe zwierzątko będzie do twojej dyspozycji. Chitauri ofiarują nam pomoc podczas ostatecznego ataku na Hogwart?
- Tak oczywiście.- i znowu uśmiechnął się w ten dobrze znany mu sposób. Z Lokim, Tom zna się już od dawna. Poznali się jakieś 30 lat temu, kiedy Tom był u szczytu władzy, ale nie mieli sposobności lepiej się poznać, dlatego że Loki został uwięziony we własnym domu. Czasami zastanawiał się, jak bardzo są żałośni ci bogowie. Loki wyprowadził go z Hogwartu, a on sam wrócił z powrotem do dworu Malfoy'ów. Zastał tam istny chaos. Bellatrix cała pokrwawiona i wściekła stała w rogu salonu i waliła głową w ścianę mrucząc pod nosem:
- Zdrajca, zdrajca, zdrajca.- Tom był wściekły, okropnie wściekły. Jednak, gdy zobaczył martwe ciała szmalcowników i obłąkaną Belle w rogu uspokoił się lekko. Podszedł do niej i odsunął ją od ściany.
 - Co się stało, Bello? - ta spojrzała na niego spod ciężkich powiek i rzuciła mu się do stóp szlochając.
 - Nie mogłam mu dać rady panie! Był za silny! Zdradził! Pomógł mojemu kuzynowi, którego zabiłam!!! Jak to się stało, że on żyje!! Przecież... sama go zabiłam... sama… -Zanosiła się płaczem. Nie znosił tego. Chwycił ją mocno za włosy i rzucił na martwe ciała szmalcowników.
 - Kto uciekł?! - warknął. - Sssnape... Severus Ssssnape.- odparła. - Był w takim szoku, że zakręciło mu się w głowie. Był wściekły, niewyobrażalnie wściekły. Nienawidził zdrajców, a Severus grał tak dobrze.
- Cruccio! - zrzucił na Bellatrix, a ta zwinęła się w kłębek z bólu. Musiał się wyżyć, a tylko ona mu pozostała.
- Zabrał Granger.- i kolejny Crucio, ale tym razem Bellatrix krzyknęła przeraźliwie. Poczuł przypływ podniecenia. Było dla niego to zupełnie odmienne. Nigdy nie odczuwał żadnych uczuć. Zastanawiał się jak to jest możliwe. - Panie... wybacz... - chwycił ją za włosy i postawił na nogi. Nigdy się nie litował.
 - Chcesz powiedzieć, że Syriusz Black żyje? – wysyczał z wściekłości
- T-taak, Panie.- odepchnął ją od siebie lekko zniesmaczony widokiem jej twarzy całej w krwi.
 - Posprzątaj ten bajzel! - warknął i zniknął za drzwiami.
***
 Hermiona wraz z Ginny były już w pokoju wspólnym i miały zamiar wybrać się do sypialni dziewcząt, ale Granger była zmuszona zrobić to sama, bo na Ginny rzucił się Thor.
 - Wiesz jak bardzo się za Tobą stęskniłem? - powtarzał całując ją jak wygłodniały wilk. Kiedy Hermiona na nich patrzyła przed oczami zobaczyła czarodzieja w długiej, czarnej, szacie i siebie. Wizja ta była jakby wspomnieniem, Hermiona jakby widziała to co już było. Wzdrygnęła się i poszła do sypialni. Czuła się tak jakby powracały jej dawno utracone wspomnienia. Kim był ten czarodziej w czarnej szacie. Rzuciła się na łóżko i dostrzegła wyschniętą czerwoną róże na stoliku. Przypomniało jej się, że otrzymała tę różę od profesora Snape'a kiedy leżała w śpiące od zaklęcia Lokiego. Wydawało jej się to tak odległe, a jednak zdarzyło się wcale nie tak dawno. Przebrała się w szaty Gryffindoru i skierowała swoje kroki na obiad do Wielkiej Sali. Posiłek już trwał, a gdy usiadła koło Nevilla spostrzegła, że profesor Dumbledore uśmiecha się do niej, lekko zdziwiona odwzajemniła uśmiech. Nałożyła sobie trochę ziemniaków i kotlet, ale nie zjadła wszystkiego, bo spostrzegła, że czas się zbierać.
 - Neville, dlaczego jeszcze jesz? Przecież zaraz zaczynają się Eliksiry. - była zdziwiona, że większość Gryfonów z jej roku nie ruszyła się z miejsca.
- Profesor Snape leży w Skrzydle Szpitalnym i lekcja jest odwołana.- zrobiło jej się smutno, że ominie ją możliwość nauki, ale była też zszokowana, że Snape jest w Skrzydle Szpitalnym.
- C-co się stało? - zdziwiła się kiedy jej głos zadrżał pod wpływem emocji.
 - Nie wiem, ale - tutaj zbliżył się bliżej i szepnął.- podobno wykonywał jakąś tajną misje dla dyrektora.- Hermiona chwyciła książki i szybko wstała od stołu, co spotkało się z kilkoma zdziwionymi spojrzeniami innych uczniów i głośnym prychnięciem Malfoya " Pewnie znów wybiera się do biblioteki", a jego dwaj goryle Crabbe i Goyle wybuchnęli śmiechem. Hermiona ruszyła czym prędzej do Skrzydła Szpitalnego, a na Malfoya i jego osiłków nawet nie zwróciła uwagi. Właśnie zdała sobie sprawę, że Snape też był w dworze Malfoy'ów, kiedy zjawił się Syriusz. Przypomniało jej się, że widziała jak walczył z Bellatrix, Była prawie pewna, że znalazł się w Skrzydle Szpitalnym z jej powodu, że został poważnie zraniony przez tą wiedźmę. Stanęła w drzwiach sali wypełnionej pustymi łóżkami, tylko jedno było zajęte. Siedział na nim Mistrz Elikisrów, który nawet nie zauważył, że Hermiona weszła, gdy była zaledwie kilka metrów od jego łóżka odezwał się .
 - Po, co przyszłaś, Granger? Oczywiście pomijając fakt, że chciałaś zobaczyć moją czarującą osobę.- Hermiona o mało, co nie podskoczyła. Jego gruby i spokojny głos wprawiał ją w zakłopotanie.
- Chciałam się zapytać, czy wszystko z panem w porządku, panie profesorze. - niepewnie stanęła przy jego łóżku.
 - Oczywiście, że wszystko ze mną w porządku, głupia dziewucho. Tylko ta durn pielęgniarka nie chce mnie wypuścić mimo tego, że siedzę tutaj już od ponad trzech dni! - warknął i zmierzył ją złowrogim spojrzeniem.
 - Chciałabym...- wyprostowała się i postanowiła nie okazywać przy nim, że się go boi, bo on uwielbiał wzbudzać strach w swoich uczniach.- Chciałabym się dowiedzieć jak się pan tu znalazł, panie profesorze.- powiedziała stanowczo.
- To nie jest koncert życzeń, Granger.
-  Chciałam... tylko wiedzieć czy to pan walczył z Bellatrix w willi Malfoy'ów.
- Oczywiście, że ja! - warknął, a jego głos odbił się echem o ściany sali.- Ten tchórzliwy pies, Black nigdy by nie stanął w walce z Bellatrix.
- On mnie uratował, a pan wolał tylko przychodzić i szydzić ze mnie !! - zaczęła się trząść ze złość. Nie miał prawa tak mówić o Syriusz, bo przecież gdyby nie on to spędziła by całą wieczność w tych lochach.
 - Nie pomyliłaś się Granger ?! Zabieram 50 punktów twojemu domowi i teraz proszę cię o opuszczenie tej sali zanim jeszcze nie odzyskałem mojej różdżki! .- Hermiona obróciła się na pięcie. - Stój! - zastygła w bezruchu.- Co ci się stało w rękę? - spojrzała na obandażowane przedramię i spojrzała na profesora Snape'a.
- Bellatrix nie zna litości - łza pociekła jej po policzku na wspomnienie tej sytuacji, a twarz profesora jakby lekko złagodniała. Jednak Hermiona wyszła czym prędzej ze Skrzydła Szpitalnego i ruszyła wprost do Biblioteki, bo tylko tam mogła pobyć sama ze sobą, z dala od tych wszystkich ludzi. Przed samymi drzwiami biblioteki czekała na nią nie miła niespodzianka.
 - Witam, Hermiono - Loki uśmiechnął się sztucznie.
- Odejdź. - odepchnęła go stanowczo, ale ten nie dawał za wygrana i zagrodził jej drogę.
 - Nie pamiętasz ostatniego pojedynku, hę? - przewróciła oczami.
- Przestań.. Nie mam siły na twoje gierki.
 - A ja mam.- zaśmiał się pod nosem. Wyjął różdżkę i przycisnął ją jej do gardła. Hermiona w ogóle się tego po nim nie spodziewała. Ze strachu przyspieszył jej oddech.- Wiesz, że mógłbym cię teraz zabić? - wyszeptał wprost do jej ucha. Strach sprawił, że cała zesztywniała. - Myślę, że po długiej zabawie z Czarnym Panem jesteś dosyć zmęczona, Hermiono - dziewczyna miała mętlik w głowie. Nie wiedziała skąd on ma o wszystkim pojęcie. Musiała działać - chwyciła różdżkę i ukuła Asgardczyka w brzuch, a ten odskoczył. Wykorzystała moment zaskoczenia i wślizgnęła się do Biblioteki. Weszła w obojętnie jaki przedział i zaczęła szukać, obojętnie jakiej książki, żeby zająć czymś myśli. Chciała się choć trochę uspokoić. Sięgnęła po książkę w bordowej okładce z wygrawerowanym „R” na przodzie. Dostrzegła, że nie było to zamierzone udekorowanie książki. Któryś z uczniów zniszczył okładkę celowo. Usiadła na fotelu i zabrała się do czytania. Trzy pierwsze strony były wyrwane więc nie mogła się dowiedzieć o czym dokładnie była ta książka, ale ciekawość była jaj słabą stroną i nie mogła się oprzeć lekturze.
***



2 komentarze:

  1. Świetnie piszesz! :)
    Fajnie, że wplatałaś tutaj Syriusza i, że Twoje opowiadanie nie jest takie samo jak milion innych o tej tematyce.
    Bardzo mnie zaciekawiłaś i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tu dawno czegoś nie było :C Ale ja nadal wyczekuje następnego rozdziału ^^
    Życzę Weny i ze zniecierpliwieniem czekam na ciąg dalszy ^^

    ( mogłabyś mnie powiadomić o nowym rozdziale na moim blogu http://ktomniejeszczezostawisevmione.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń