Naprawdę nie mam już pomysłu na dalsze rozdziały, a zmuszać się do pisania nie będę.
Mam też swoje życie prywatne i nie mogę dzień w dzień siedzieć przed komputerem.
Sevmione to jednak za duże wyzwanie dla mnie - początkującej pisarki fanfiction.
Jeżeli będę na przymusie pisać to wyjdzie z tego jedno wielkie gówno.
Muszę was zmartwić, że leże co do tego opowiadania i nie wiem kiedy wstanę.
Poplątałam się kompletnie w ciągu wydarzeń i uważam, że jak na razie nie dam rady tego ogarnąć.
Przepraszam.
Napisałam tylko taki kawałek 15 rozdziału/
Severus nie mógł uwierzyć,
że kolejny dzień siedzi w tym obskurny Skrzydle Szpitalnym mimo tego, że czuję
się znakomicie. Jeszcze ta głupia Granger musiała tu przypałętać wczoraj swoją
burze włosów zostawiając na jego surcie, który leżał złożony w kostkę na
komodzie przy łóżku kilka rudych loków. Gdy zorientował się, że już od ponad 2
minut gapi się cały czas w tą samą stronę książki prychnął i wstał sięgając po surdut.
- Co robisz Severusie?
- Jakbyś nie zauważyła kobieto ubieram się. Myślałem, że jak jesteś z
Huffelpufu to masz więcej rozumu niż Gryfoni. No, ale cóż za długie spędzanie
czasu w ich towarzystwie równa się z zarażeniem ich idiotyzmu.- uniósł kpiąco
brew. Pielęgniarka zignorowała to, bo tak samo jak Minerwa była przyzwyczajona
do zachowanie Mistrza Eliksirów.
- Ile razy jeszcze będę cię składać, Severusie. Za każdym razem jak stąd
wychodzisz ni stajesz się coraz młodszy.
- Ty też nie i jakoś nie mówię tego na głos.- zmierzył ją ostrym spojrzeniem,
które ona zignorowała i wyszedł powiewając za sobą szatami.
Severus był pewny, że ukojenie w ten
wolny dzień znajdzie w zaciszu biblioteki, ale jednak się mylił. Pewna
wzdychająca Gryfońska burza włosów przeszkadzała mu w tym wybitnie. Musiała
akurat siedzieć tak blisko, że słyszał każdą jej denerwującą oznakę zachwytu.
- Granger, niektórzy próbują się tu skupić.- Gryfonka spojrzała na niego
zaskoczona.- rozpływanie się na moim uroki osobistym polecam robić ciszej.-
uniósł kpiąco brew kiedy młoda Gryfonka się zarumieniła. Czyżby postrach
Hogwartu ją onieśmielał? Patrzyła tak jeszcze na nią przez chwilę i zauważył
jak uroczo marszczy nosek kiedy się rumieni. Stop. Severus był na 100% pewny,
że ze swojego słownika musi wyrzucić takie słowo jak „uroczo”. Kusząco, słodko,
podniecająco. Nie, ten tok myślenia na pewno idzie w złym kierunku.
- Mam coś twarzy, profesorze? – natychmiast odwrócił od niej wzrok i parsknął
donośnie.
- Jedyne co widzie to te twoje brązowe siano, a nie twarz. Chyba, że wolisz tak
to nazywać.
__________________________
Pretensje i zażalenia proszę pisać w komentarzach.
Jeżeli kogoś nadejdzie ochotę napisania do końca tego rozdziału to zapraszam, ale wtedy ten ktoś przejmie to opowiadanie już jako własne.
** dodałam kawałek **
sobota, 23 sierpnia 2014
niedziela, 13 lipca 2014
Rozdział 14
Oto w szybkim jak na mnie tempie pojawia się nowy rozdział 14 :)
Jest krótki, ale już zaczynam kolejny. Wena jednak została ze mną na dłużej!!
Czuł się jak nowo narodzony. Wychodząc z dworu Malfoy’ów zaczerpnął świeżego powietrza i stał przez chwile pozwalając, aby chłodny wiatr rozwiewał jego włosy. Jednym ruchem różdżki deportował się do Hogwartu. Patrzył na zamek, który niegdyś był jego jedynym domem. Miał tam swoich przyjaciół, którzy byli dla niego jak rodzina. Czuł narastające podniecenie, wracała do niego moc, którą posiadał kiedyś. Czuł, że teraz może władać nie tylko światem czarodziejów ale też mugoli. Coś nowego, coś innego..
Podszedł do bram, ale od razu odrzuciła go tarcza ochronna, której sam nie mógł zniszczyć. Wtedy z Hogwartu wyszła jakaś postać ubrana w szaty ucznia Slytherinu.
- Widzę Tom, że zawitałeś do domu.- po specyficznym tonie głosu wiedział, że to Loki Laufeyson, którego zwerbował do swoich kręgów i zdobył on u niego prawie tak mocne zaufanie jak Severus Snape.
- Widzę, że pełnisz warte w Hogwarcie podczas przerwy Wielkanocnej. - Loki kiwnął głową i otworzył bramy zamku, aby Czarny Pan mógł przez nie swobodnie przejść.
- Gdzie zamierzasz się udać, Tom?
-Do Komnaty Tajemnic.- wysyczał i zdziwił się, że jego głos nie uległ szczególnej zmianie.
***
Hermionę obudziły promienie słońca przebijające się przez okno Nory. Przetarła oczy dłońmi, a gdy przełożyła głowę na drugą stronę poczuła, że jej poduszka jest dziwnie szorstka i unosi się. Otworzyła oczy i zobaczyła, że leży w łóżku z Syriuszem Blackiem. Z początku nie dowierzała, ale na myśl o minionej nocy uśmiechnęła się mimowolnie. Usiadła na rogu łóżka i nałożyła na siebie szlafrok, kiedy do pokoju wparował Ronald i zobaczył nagiego Syriusza leżącego na jej łóżku. Spojrzał na Herminę wściekłym wzrokiem i przez następnych kilka krótkich chwil stał w drzwiach po czym zbiegł na dół tak szybko niczym Avada Kedavra z różdżki najgroźniejszego śmierciożercy, a Hermiona czym prędzej pognała za nim.
- Ron! Stój! - krzyczała za nim, ale on zatrzymał się dopiero w pustym salonie.
- Jak mogłaś?! - krzyknął, ale Hermina była równie zdezorientowana co on.
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj! To jest obrzydliwe... to jest Syriusz...
- Nie wiem o co ci chodzi, Ronald. Jesteś po prostu zazdrosny.- powiedziała to takim tonem, przez który sama siebie nie poznała.
- Zazdrosny?! O faceta, który jest taki stary, że już na pewno mu nie staje.
- Staje mu i to całkiem wiele razy.- uśmiechnęła się przy tym w takim sposób, że Ron na chwile stał z otwartą buzią.
- Jesteś za młoda!
- Więc o to chodzi ?! – zapytała z rozbawieniem
- Tak, jest grubo starszy.- zrobił minę zwycięscy, bo uważał, że tym argumentem ją zmiażdżył.
- Nie Ronaldzie. Myślę, że nie chodzi o to.- jej głos stał się przy tym zdaniu jakiś inny.- Chodzi o to, że jesteś beznadziejny i wiesz o tym, że już nigdy bym na ciebie nie spojrzała. Rudy, biedny, brzydki, bezwartościowy, głupi, gruby. Po prostu jesteś nikim i niczym więcej się nie staniesz.- spojrzał na nią z łzami w oczach i wybiegł z Nory. Czarownica chciała za nim pobiec, ale dokładnie nie była pewna tego co się wydarzyło przed chwilą. Czuła się jakby to zdarzenie widziała jako osoba trzecia, a nie jako ona sama. Poczuła się dziwnie.
Następnego dnia skończyła się przerwa Wielkanocna i wszyscy mieli wrócić do Hogwartu, nawet ona, bo tak rozkazał Dumbledore, a kiedy Molly próbowała się wykłócić odpowiedział spokojnym tonem "Tam będzie bezpieczna, Molly". Nie wiedzieć czemu matka Rona po tym zdaniu wypowiedzianym przez profesora zawsze ulegała. Hermiona cieszyła się z powrotu do zamku, bo przynajmniej miała gdzie się chować przed Ronem, bo od ich ostatniej kłótni jego obecność działa na nią jak przysłowiowa płachta na byka i zawsze miała ochotę coś powiedzieć, i co gorsza nie potrafiła się powstrzymać. O jej przygodzie z Syriuszem wiedzą na razie tylko Ron i Ginny, ale Łapa chciałby, żeby ich związek nie był tajemnicą. Jednak Hermiona miała dziwne przeczucie, że kogoś zdradza gdy jest z Blackiem. Dlatego ograniczali się do czułości kiedy byli sami, a przy wszystkich byli po prostu dobrymi przyjaciółmi.
- Wstawaj! - rano została brutalnie obudzona przez Ginewrę. - Syriusz zaraz wyrusza do Hogwartu i chyba chcesz się z nim pożegnać prawda?
- Ojej! Dziękuję! - wstała, ucałowała przyjaciółkę w policzek, założyła na siebie szlafrok i zbiegła na dół. Syriusz na szczęście dopiero, co pił poranną kawę. Rzuciła się na niego i czuło pocałowała.
- Och, a to za co?
- Chciałeś odjechać bez pożegnania? - Spojrzał w jej oczy, a ją przeszedł miły dreszcz
- Przecież zobaczymy się na zajęciach. - wyszeptał jej do ucha, a ona nadal go przytulała.
- Jednak w trakcie zajęć nie będziemy mogli się kochać na stole.
- No wiesz...- pacnęła go w głowę, a on zaśmiał się pod nosem.- Oczywiście, że nie.
- Nie chciałabym wam przeszkadzać, ale moja mama zaraz zejdzie na dół i jak was zobaczy w takiej pozycji to nie zbyt się ucieszy. – powiedziała z rozwagą rudowłosa bacznie przyglądając się im. Hermiona nie zwracając uwagi na obecność przyjaciółki pocałowała namiętnie Syriusza i niechętnie zeszła z jego kolan. Ten jednak nie dał jej tak szybko odejść, bo chwycił ją za rękę i przyciągnął z powrotem do siebie. Pocałował płatek jej ucha i szepnął "Kocham cię" . Poczuła dziwne ukłucie w żołądku. Miała wrażenie, że kogoś zrani jeśli odpowie to samo dlatego tylko pocałowała jego szorstką od zarostu brodę i wróciła do pokoju, żeby przygotować się do odjazdu z mieszkania Wesley’ów.
***
- Wszystko gotowe? - zapytał go Loki kiedy już opuszczał Hogwart.
- Tak. Moja małe zwierzątko będzie do twojej dyspozycji. Chitauri ofiarują nam pomoc podczas ostatecznego ataku na Hogwart?
- Tak oczywiście.- i znowu uśmiechnął się w ten dobrze znany mu sposób. Z Lokim, Tom zna się już od dawna. Poznali się jakieś 30 lat temu, kiedy Tom był u szczytu władzy, ale nie mieli sposobności lepiej się poznać, dlatego że Loki został uwięziony we własnym domu. Czasami zastanawiał się, jak bardzo są żałośni ci bogowie. Loki wyprowadził go z Hogwartu, a on sam wrócił z powrotem do dworu Malfoy'ów. Zastał tam istny chaos. Bellatrix cała pokrwawiona i wściekła stała w rogu salonu i waliła głową w ścianę mrucząc pod nosem:
- Zdrajca, zdrajca, zdrajca.- Tom był wściekły, okropnie wściekły. Jednak, gdy zobaczył martwe ciała szmalcowników i obłąkaną Belle w rogu uspokoił się lekko. Podszedł do niej i odsunął ją od ściany.
- Co się stało, Bello? - ta spojrzała na niego spod ciężkich powiek i rzuciła mu się do stóp szlochając.
- Nie mogłam mu dać rady panie! Był za silny! Zdradził! Pomógł mojemu kuzynowi, którego zabiłam!!! Jak to się stało, że on żyje!! Przecież... sama go zabiłam... sama… -Zanosiła się płaczem. Nie znosił tego. Chwycił ją mocno za włosy i rzucił na martwe ciała szmalcowników.
- Kto uciekł?! - warknął. - Sssnape... Severus Ssssnape.- odparła. - Był w takim szoku, że zakręciło mu się w głowie. Był wściekły, niewyobrażalnie wściekły. Nienawidził zdrajców, a Severus grał tak dobrze.
- Cruccio! - zrzucił na Bellatrix, a ta zwinęła się w kłębek z bólu. Musiał się wyżyć, a tylko ona mu pozostała.
- Zabrał Granger.- i kolejny Crucio, ale tym razem Bellatrix krzyknęła przeraźliwie. Poczuł przypływ podniecenia. Było dla niego to zupełnie odmienne. Nigdy nie odczuwał żadnych uczuć. Zastanawiał się jak to jest możliwe. - Panie... wybacz... - chwycił ją za włosy i postawił na nogi. Nigdy się nie litował.
- Chcesz powiedzieć, że Syriusz Black żyje? – wysyczał z wściekłości
- T-taak, Panie.- odepchnął ją od siebie lekko zniesmaczony widokiem jej twarzy całej w krwi.
- Posprzątaj ten bajzel! - warknął i zniknął za drzwiami.
***
Hermiona wraz z Ginny były już w pokoju wspólnym i miały zamiar wybrać się do sypialni dziewcząt, ale Granger była zmuszona zrobić to sama, bo na Ginny rzucił się Thor.
- Wiesz jak bardzo się za Tobą stęskniłem? - powtarzał całując ją jak wygłodniały wilk. Kiedy Hermiona na nich patrzyła przed oczami zobaczyła czarodzieja w długiej, czarnej, szacie i siebie. Wizja ta była jakby wspomnieniem, Hermiona jakby widziała to co już było. Wzdrygnęła się i poszła do sypialni. Czuła się tak jakby powracały jej dawno utracone wspomnienia. Kim był ten czarodziej w czarnej szacie. Rzuciła się na łóżko i dostrzegła wyschniętą czerwoną róże na stoliku. Przypomniało jej się, że otrzymała tę różę od profesora Snape'a kiedy leżała w śpiące od zaklęcia Lokiego. Wydawało jej się to tak odległe, a jednak zdarzyło się wcale nie tak dawno. Przebrała się w szaty Gryffindoru i skierowała swoje kroki na obiad do Wielkiej Sali. Posiłek już trwał, a gdy usiadła koło Nevilla spostrzegła, że profesor Dumbledore uśmiecha się do niej, lekko zdziwiona odwzajemniła uśmiech. Nałożyła sobie trochę ziemniaków i kotlet, ale nie zjadła wszystkiego, bo spostrzegła, że czas się zbierać.
- Neville, dlaczego jeszcze jesz? Przecież zaraz zaczynają się Eliksiry. - była zdziwiona, że większość Gryfonów z jej roku nie ruszyła się z miejsca.
- Profesor Snape leży w Skrzydle Szpitalnym i lekcja jest odwołana.- zrobiło jej się smutno, że ominie ją możliwość nauki, ale była też zszokowana, że Snape jest w Skrzydle Szpitalnym.
- C-co się stało? - zdziwiła się kiedy jej głos zadrżał pod wpływem emocji.
- Nie wiem, ale - tutaj zbliżył się bliżej i szepnął.- podobno wykonywał jakąś tajną misje dla dyrektora.- Hermiona chwyciła książki i szybko wstała od stołu, co spotkało się z kilkoma zdziwionymi spojrzeniami innych uczniów i głośnym prychnięciem Malfoya " Pewnie znów wybiera się do biblioteki", a jego dwaj goryle Crabbe i Goyle wybuchnęli śmiechem. Hermiona ruszyła czym prędzej do Skrzydła Szpitalnego, a na Malfoya i jego osiłków nawet nie zwróciła uwagi. Właśnie zdała sobie sprawę, że Snape też był w dworze Malfoy'ów, kiedy zjawił się Syriusz. Przypomniało jej się, że widziała jak walczył z Bellatrix, Była prawie pewna, że znalazł się w Skrzydle Szpitalnym z jej powodu, że został poważnie zraniony przez tą wiedźmę. Stanęła w drzwiach sali wypełnionej pustymi łóżkami, tylko jedno było zajęte. Siedział na nim Mistrz Elikisrów, który nawet nie zauważył, że Hermiona weszła, gdy była zaledwie kilka metrów od jego łóżka odezwał się .
- Po, co przyszłaś, Granger? Oczywiście pomijając fakt, że chciałaś zobaczyć moją czarującą osobę.- Hermiona o mało, co nie podskoczyła. Jego gruby i spokojny głos wprawiał ją w zakłopotanie.
- Chciałam się zapytać, czy wszystko z panem w porządku, panie profesorze. - niepewnie stanęła przy jego łóżku.
- Oczywiście, że wszystko ze mną w porządku, głupia dziewucho. Tylko ta durn pielęgniarka nie chce mnie wypuścić mimo tego, że siedzę tutaj już od ponad trzech dni! - warknął i zmierzył ją złowrogim spojrzeniem.
- Chciałabym...- wyprostowała się i postanowiła nie okazywać przy nim, że się go boi, bo on uwielbiał wzbudzać strach w swoich uczniach.- Chciałabym się dowiedzieć jak się pan tu znalazł, panie profesorze.- powiedziała stanowczo.
- To nie jest koncert życzeń, Granger.
- Chciałam... tylko wiedzieć czy to pan walczył z Bellatrix w willi Malfoy'ów.
- Oczywiście, że ja! - warknął, a jego głos odbił się echem o ściany sali.- Ten tchórzliwy pies, Black nigdy by nie stanął w walce z Bellatrix.
- On mnie uratował, a pan wolał tylko przychodzić i szydzić ze mnie !! - zaczęła się trząść ze złość. Nie miał prawa tak mówić o Syriusz, bo przecież gdyby nie on to spędziła by całą wieczność w tych lochach.
- Nie pomyliłaś się Granger ?! Zabieram 50 punktów twojemu domowi i teraz proszę cię o opuszczenie tej sali zanim jeszcze nie odzyskałem mojej różdżki! .- Hermiona obróciła się na pięcie. - Stój! - zastygła w bezruchu.- Co ci się stało w rękę? - spojrzała na obandażowane przedramię i spojrzała na profesora Snape'a.
- Bellatrix nie zna litości - łza pociekła jej po policzku na wspomnienie tej sytuacji, a twarz profesora jakby lekko złagodniała. Jednak Hermiona wyszła czym prędzej ze Skrzydła Szpitalnego i ruszyła wprost do Biblioteki, bo tylko tam mogła pobyć sama ze sobą, z dala od tych wszystkich ludzi. Przed samymi drzwiami biblioteki czekała na nią nie miła niespodzianka.
- Witam, Hermiono - Loki uśmiechnął się sztucznie.
- Odejdź. - odepchnęła go stanowczo, ale ten nie dawał za wygrana i zagrodził jej drogę.
- Nie pamiętasz ostatniego pojedynku, hę? - przewróciła oczami.
- Przestań.. Nie mam siły na twoje gierki.
- A ja mam.- zaśmiał się pod nosem. Wyjął różdżkę i przycisnął ją jej do gardła. Hermiona w ogóle się tego po nim nie spodziewała. Ze strachu przyspieszył jej oddech.- Wiesz, że mógłbym cię teraz zabić? - wyszeptał wprost do jej ucha. Strach sprawił, że cała zesztywniała. - Myślę, że po długiej zabawie z Czarnym Panem jesteś dosyć zmęczona, Hermiono - dziewczyna miała mętlik w głowie. Nie wiedziała skąd on ma o wszystkim pojęcie. Musiała działać - chwyciła różdżkę i ukuła Asgardczyka w brzuch, a ten odskoczył. Wykorzystała moment zaskoczenia i wślizgnęła się do Biblioteki. Weszła w obojętnie jaki przedział i zaczęła szukać, obojętnie jakiej książki, żeby zająć czymś myśli. Chciała się choć trochę uspokoić. Sięgnęła po książkę w bordowej okładce z wygrawerowanym „R” na przodzie. Dostrzegła, że nie było to zamierzone udekorowanie książki. Któryś z uczniów zniszczył okładkę celowo. Usiadła na fotelu i zabrała się do czytania. Trzy pierwsze strony były wyrwane więc nie mogła się dowiedzieć o czym dokładnie była ta książka, ale ciekawość była jaj słabą stroną i nie mogła się oprzeć lekturze.
***
czwartek, 10 lipca 2014
Rozdział 13
OSTRZEŻENIE + 18
Jeżeli ktoś nie chcę czytać, będzie to czerwoną czcionką.
Witam Panie i Panowie,
Przepraszam, że znowu czekaliście długo na kolejny rozdział. No, ale jeżeli chcecie przeczytać coś co jest dobre to trzeba poczekać. Myślę nad innym blogiem gdzie będę wstawiała swoje "jednostrzałowce" o każdej tematyce jaką lubię. Dam wam znać jeszcze kiedy taki blog powstanie. Przed rozdziałem chciałam przypomnieć, że rytuał, który planuje Voldziu jest z korzyścią dla niego i Sevcia więc to wam pomoże się czegoś domyślić. Życzę miłego czytania i oczekuję na komentarze, które bardzo podnoszą na duchu i motywują do dalszego pisania :)
_________________________
Siedział, tak siedział. Właśnie to go najbardziej denerwowało. Siedział i nic nie robił w takim momencie. Tak bardzo go bolało, że znajdował się w Norze, a nie przy Hermionie. To ona go najbardziej ze wszystkich potrzebuje, a on nawet nie może jej pomóc. Pozwolił nawet, żeby Smarkerus ją "porwał". Przez tęsknotę po raz pierwszy doświadczył miłości. Prawda, miał dużo, a nawet można powiedzieć mnóstwo dziewczyn, ale to były tylko krótko trwałe przygody. Jednak teraz czuje coś takiego po raz pierwszy. Był jednocześnie smutny, zły i szczęśliwy. Siedział w fotelu ze szklanką whisky w dłoni i nic nie robił. Chciałby sobie wyobrazić jak mocno musi ją to wszystko ranić czuć się tak bardzo samotną, ale ona chyba nie wie, że on czuje się bardzo podobnie. Chociaż ona pewnie cierpi, bo przecież każdy wie, że Voldemort nie należy do przyjemniaczków. No, ale Dumbledore mówił, że jest mu potrzebna, więc przecież nie sprawiłby jej wielkiego bólu. Miał wielką nadzieje ją wkrótce zobaczyć, przytulić, pocałować i powiedzieć prawdę o swoich uczuciach.
- Syriuszu! - tak prędko wstał z fotela jakby go coś poparzyło.- Czy to prawda? - kiedy zobaczył szmaragdowe oczy swojego chrześniaka uspokoił się lekko.
- Co jest prawdą? - odpowiedział dopijając do końca whisky.
- Hermiona... Snape! Zabrał ją....Voldemort.- Harry zaczął się jąkać, a w jego oczach pojawiły się łzy.
- Co? Harry? uspokój się..- chciał mu jakoś pomóc, ale sam w środku zachowywał się tak samo jak on.
- USPOKÓJ SIĘ?! - Potter wybuchł. - Hermiona siedzi zamknięta w lochach Voldemorta, a ty tu siedzisz popijając sobie whisky! - Syriusz poczuł się urażony, ale wiedział, że chłopak ma rację.
- Harry nie mogę nic zrobić..
- Gdzie się podział Łapa, którego znam uciekającego na skrzydłach Hartodzioba przed śmiercią? - to pytanie było ciosem poniżej pasa.
- Został złamany przez prawo.
- Od kiedy ty przestrzegasz prawa, Syriuszu?!
- Dumbledore..
- DUMBLEDORE ?! - Łapa zobaczył coś jakby zabójcze ogniki w oczach jego siostrzeńca, gdy usłyszał to imię. - Już nie wytrzymam! Jak ty nic nie zrobisz to ja to zrobie! - i wyszedł, ale zanim to zrobił zatrzymał się u progu drzwi i powiedział.- Widziałem jak ona na ciebie patrzy, Syriuszu. Wiedz mi, że Hermiona jest największym skarbem dla czarodzieja. - Syriusza zamarło opadł z powrotem na fotel. Chwycił butelkę Ognistej, ale nie nalał jej do kieliszka, bo z wściekłości roztrzaskał ją o ściane. W głowie huczały mu słowa "Gdzie się podział Łapa?". Coś jakby go olśniło i wpadł na znakomity pomysł. Bynajmniej dla niego był znakomity i nie miał już zamiaru siedzieć bezczynnie.
***
Krzyk Voldemorta ucichł, ale Hermionie nadal huczało w głowie i czuła się tak jakby już zawsze miała go słyszeć. Nigdy nie słyszała takiego krzyku... Coś jak połączenie płaczu dziecka, syku węża i đmiechu nastolatka. To było straszne, a jeszcze do tego wszystkiego Severus gdzieś zniknął. Nie mogła już dłużej patrzeć na puste krzesło, więc spojrzała przed siebie. Voldemort kulił się przed nią na podłodze i trzymał za twarz, a gdy zaczął powoli wstawać dosłyszała cichy śmiech.
- Czy nie teraz wyglądam lepiej, Hermiono? - Hermiona omal nie wbiła się w krzesło ze zdziwienia. Voldemort... to nie był Voldemort. To był chłopak z jej koszmarów.
- Pozwól, że się przedstawi.- wyciągnął dłoń.- Tom Marvolo Riddle.- Hermione przeszedł dreszcz, ale niestety została zmuszona do uściśnięcia ręki, a Tom przy tym pochwalił się swoimi białymi ząbkami.
- Bellatrix!
- Tak, Panie ?! - głos Bellatrix aż ociekał podnieceniem gdy się do niego zwracała.
- Zajmij się naszym gościem, bo ja mam kilka spraw do załatwienia.- i wyszedł, a Bellatrix złapała Hermione za włosy i ciągnęła bezlitośnie do lochów.
- No to się zabawimy, szlamo!
***
Jego plan był prosty, bo w końcu nie pierwszy raz ma zamiar być psem przed dłuższy czas. Bez problemu wyślizgnął się z Nory i deportował na północ Anglii. W Proroku Codziennym można było przeczytać, że w tych lasach odbywają się łapanki czarodziejów i przesiaduję w nim dużo uciekinierów półkrwii. Zmienił się w psa i przechadzał po lesie w poszukiwaniu czarodziejów. Miał nadzieję, że to nie potrwa długo, bo tylko myśl o Hermionie dawała mu siły by iść. Mijały godziny, a on bez kompletnego sensu chodził jako pies po lesie. Miał tego dosyć i wrócił do swojej pierwotnej postaci. Po chwili pomyślał, że mógł zabrać ze sobą kilka rzeczy, które mogły mu się przydać, ale nigdy nie był zbytnio rozgarnięty. Zdjął marynarkę i położył ją na ziemi używając ją jako siedziska. Nie zdawał sobie sprawy ile już tak błądzi bez sensu po lesie, ale zaczynał myśleć, że zachował się nierozważnie nie informując nikogo dokąd się wybiera, bo w końcu był tajnym skarbem Dumbledora, o jego powrocie do żywych Voldemort jeszcze się nie dowiedział. Jednakże zastanawiał się, czy skoro Smarkerus jest śmierciożercą, nie mógł mu wspomnieć o jego powrocie swojemu panu? Był w końcu jest jego najbliższym i najlepszym sługą. Przecież Dumbledore mu bezgranicznie ufa i wszyscy członkowie Zakonu Feniksa także muszą, niestety. Jeżeli odbywają się tu łapanki, którymi przewodniczy Scrabior może go złapać. Ten głupek nawet się nie domyśli, że Syriusz jest psem. Usłyszał trzaski, męski głos i natychmiast zamienił się w Łapę. Jak się nie mylił był to Scrabior i trzech jego towarzyszy. Syriusz usiadł i zaczął się wpatrywać w przechodzących mężczyzn.
- Zobacz, Greg.- o mało co nie podskoczył, kiedy Scrabior chwycił przynętę.- Może zabierzemy tego psa ze sobą? Będzie nam łapał durnych, mugolskich czarodziejów.
- Ale Scrabior.- odezwał się mężczyzna o imieniu Greg, którego głos nie pasował do postury jego ciała.- Idziemy teraz do dworu Malfoya, a oni nam nie...
- Zamknij się! Nie dość, że im łapie tych durnych magicznych dziwaków to jeszcze nie mogę mieć własnego psa? - Greg wyprostował się jakby przeszedł przez niego prąd. Syriusz nie domyślał się, że wśród tych półgłówków Scrabior ma taką władzę.
- Chodź piesku..- Syriusz posłusznie podbiegł do Scrabiora i ochoczo zamerdał ogonem.- Nazwiemy cię Black, dobrze? Bo jesteś cały czarny..- zaczął go głaskać, a Syriuszowi chciało się śmiać w duchu gdy usłyszał swoje nowe imię. Przeszli spory kawał, aż w końcu wydostali się z lasu. Scrabior uklęknął przy nim po czym Syriusz poczuł jak traci grunt pod nogami i świat wiruje w okół niego, ale w końcu poczuł ziemię pod nogami, przepraszam łapami. Stał wraz ze Scrabiorem i resztą przed wielką metalową bramą. Scrabior pchnął ją mocno do przodu, a ona powoli się otworzyła okropnie przy tym skrzypiąc. Czuł się dziwnie chodząc jak jakiś sługus przy nodze Scrabiora i nie mogąc po prostu iść i ratować Hermiony. Czuł, że już nie długo ją zobaczy i będzie z nim mimo tej wojny, ale przecież taka miłość jest najbardziej uczuciowa, mocna i niebezpieczna, a zna na tyle Hermione, że wie o jej zainteresowaniu niebezpieczeństwem. Szedł za swoimi towarzyszami przez hol, a jego pazury pukały o marmurowe płytki. Weszli do ogromnego salonu, a a na wejściu od razu przywitał ich Draco Malfoy.
- Co tutaj robi ten kundel? - warknął patrząc na niego z obrzydzeniem.
- To jest mój towarzysz..
- Nie obchodzi mnie to! Jeżeli coś tu zapaskudzi to TY będziesz to sprzątać! - Scrabiorowi najwyraźniej mina zrzedła, a gdy Draco się oddalił szepnął do swoich towarzyszy.
- "Mój ojciec się o tym dowie" tylko jak na razie chleje do trupa w swoim gabinecie.- jego przyjaciele wybuchli głupkowatym śmiechem.
- Słyszałem to! - Scrabior podskoczył.- Bellatrix przyjdzie do was za chwilę, bo ma pewną sprawę do załatwienia.- Draco znikł za drzwiami, a Scrabior przywiązał Syriusza do kominka samemu odchodząc w stronę innych drzwi. Syriusz o mało co nie podskoczył kiedy usłyszał krzyk. Przeraźliwy, długi krzyk Hermiony!
***
- Czego od Ciebie chciał Czarny Pan głupia nędzna szlamo!! - Hermiona znowu krzykneła kiedy Bellatrix graberowała jej literke" o" na jej lewym przed ramieniu.
- Nie wiem... ppproszę.- łkała, ale Bella wydawała się jeszcze bardziej podniecona, zaniosła sie ogromnym śmiechem.
- Podobało ci się co?! SZLAMO! Podobało ci się jak Lord Voldemort cię całował!.- jeszcze głośniejszy krzyk i na skórze widniała literka "d".
- Nie, nie nie! - powoli Hermiona przestała widzieć na oczy, cały świat był zamglony, a słowa Bellatrix prawie wcale do niej nie docierały.
- Szlama... szlama.- Bella wpadła w trans, a na przed ramieniu litery zaczęły pojawiać się szybciej i boleśniej. Z rozpaczy Hermiona zaczęła walić nogami w posadzkę, ale nie mogła nic poradzić, dlatego że Bellatrix leżała na niej i przyciskała do lodowatej posadzki. Gorące łzy spływały po jej czerwonych od bólu policzkach. Nie wiedziała czy dłużej wytrzyma, rozdzierała sobie płuca, a na jej ręce pojawiły się kolejne litery: b, l i o. Czuła, że zaraz odpłynie ..poczuła ostatni długi ostry ból i Bella przestała, aż Hermiona nie mogła uwierzyć, że to juz koniec. Usłyszała jakiś hałas jakby od zaklęć dochodzący z górnych pomieszczeń, ale nie była pewna czy to się jej nie wydaje. Jednak Bellatrix też coś usłyszała, bo spojrzała się w sufit, uważnie nasłuchując.
***
Severus od kiedy Hermiona jest przedtrzymywana przez Czarnego Pana przesiaduje w domu Malfoy'ów prawie cały czas, kilka raz nawet nocował w tym dworze. Jednak teraz, kiedy Czarny Pan dostał to czego chciał i wyjechał zapewne zrobić jeszcze gorsze rzeczy mógł spędzać czas z Hermioną. Chociaż nie starał się o zażyłe znajomości z nią, dlatego że była tylko uczennicą nic poza tym. Zreszta ona kocha się w Blacku, a on w niej i nic mu to nie przeszkadza. Zreszta wisi mu to..
Właśnie kierował się do salonu zawiadomić Belle kiedy Czarny Pan powróci, ale zastał tam bardzo dziwną sytuację. Blacka z obrążą na szyi celującego różdżką w Scrabiora, który przerażony siedzi na fotelu, a jego trzej towarzysze celują w uzbrojonego Blacka.
- Severusie, pomóż mi..- wychrypiał pogrążony w strachu szmalcownik. Severus stał lekko zszokowany całym zjawiskiem, dlatego że nigdy nie spodziewał się zastania Syriusza w samym środku salonu Malfoy'ów. Czarnego Pana nie było, a on musiał reagować. Z różdżki Severusa poleciał jeden zielony strumień w kierunku Scrabiora i ten jeszcze bardziej wadł w fotel. Kiedy trzech szmalcowników stojącyh plecami do Severusa odwrócili się nie mieli nawet czasu rzucić zaklęć, dlatego że opadli jak marionetki, którym poobcinano sznurki na ziemie od siły zaklęcia Severusa. Snape bez słowa chwycił za kołnierz Syriusza i przycisnął go do ściany.
- Co. Ty. Tu. Robisz.- powiedział to tak spokojnie, a zarazem groźnie, że Syriusz nie dał rady odpowiedzieć.
- ZDRAJCA!! - weszła Bellatrix wraz z Hermiona, którą ciągnęła za sobą.- ZDRAJCA KRWI! - krzyczała wściekła Bella, a z jej oczu płyną żar wściekłości. Severus nie odpowiedział nic, puścił Syriusza i cisnął zaklęciem w Bellatrix. Bella bez trudu obroniła owe zaklęcie, ale wydawało się, że zrobiła jeszcze większe oczy ze zdziwienia.- WIedziałam, że ty nie jesteś pradziwym sługą.- kolejne zaklęcie obronione.- WIEDZIAŁAM! Ale Czarny Pan mi nie wierzył, był całkowicie w ciebie zapatrzony.-dodała płaczliwym głosem i rzuciła zaklęcie w Severusa.- Był wpatrzony w ciebie, kiedy powinien być wpatrzony WE MNIE!.- zaczęła na oślep rzucać zaklęciam w Severusa. Była wściekła, a Snape całkowicie spokojny i to ją najbardziej irytowało. Hermiona tymczasem leżała na ziemi, a z jej lewego przedramienia ciekła świeża, ciepła krew. Z literek ułożonych przez Bellatrix na jej ręcę widniał napis "Moodblood". Nie była pewna co się dzieje, mało kojarzyła, ledwo słyszałą huki od zaklęć. Patrzyła tylko na mężczyzne, który zszokowany gapił się na Severusa. Rozpoznała brązowe,kręcone włosy, sięgające do ramion i niebieskie oczy. Smukła sylwetka i eleganckie ubranie przypominało jej tylko jedną osobe, Syriusz. Wreszcie na nią spojrzał, a z jej oczy poleciały łzy zarazem ze szczęścia jak i z bólu. Syriusz podbiegł do niej i złapał jej twarz w dłonie, spojrzał głęboko w oczy i pocałował w czoło.
- Już jestem przy tobie.- wyszeptał i pociągnął ją w ciemność.
Hermiona obudziła się w Norze w pokoju, który zajmowała zawsze kiedy przyjeżdżała tutaj na Boże Narodzenie. Oparła się na łokciach i rozjerzała po pokoju. Na fotelu koło łóżka siedział Syriusz i spał. Hermiona wywnioskowała, że czuwał przy niej cały czas. Kiedy go zobaczyła poczuła się bezpiecznie i była mu ogromnie wdzięczna, że uratował ją z rąk Bellatrix. Usiadła na łóżku, ale poczuła ogromne pieczenie w lewej ręcę. Dostrzegła, że całę lewe przedramie ma oplecione bandażem i nie mogła sobie przypomnieć z jakiego powodu. Zaczęła rozwijać opatrunek, a gdy dostrzegła napis "Moodlblood" przypomniała sobie co wyrządziła jej Bella. Na ranę najwidoczniej było rzucone jakieś czarnomagiczne zaklęcie, bo od razu zaczeło krwawić i w ogóle się nie goiło. Zawiązała pośpiesznie z powrotem i spojrzała znowu na Syriusza. Jej wybawiciel, jej przyjaciel, ale jednak czuła do niego coś więcej niż przyjaźń. Tak bardzo za nim tęskniła, tak często o nim myślała, kiedy była przetrzymywana. Pozwoliła dopuścić do siebie myśl, że się w nim zakochała, ale to było takie szczeniackie z jej strony. Zakochac się w dorosłym facecie, który mógłby być jej ojcem. On uważa ją pewnie za gówniarę, która nie wie co to miłość, a tak bardzo ma nadzieje, że chociaż ją zauważa. Mógł tutaj tylko siedzieć z tego powodu, że ją uratował i dlatego chcę zobaczyć czy jeszcze żyje. Czy jego trofeum jest bezpieczne. Niepewnie wyciągneła dłoń, żeby go obudzić. Musneła palcami jego szorstki zarost i poczuła lekkie podniecenie, co jej się nigdy nie zdarzało. Syriusz pod wpływem jej dotyku zaczął powoli się budzić. Wymamrotał coś pod nosem i szeroko rozciągnął na fotelu. Spojrzał na Hermione i uśmiechnął się czule, a ona poczuła, że się rumieni.
- Dziękuję ci.- wyszeptała i nie mogła poznać swojego głosu. Był zachrypnięty i strasznie cichy, a wszystko dlatego, że.. Łzy pociekły jej po policzku na samą myśl poprzednich zdarzeń. Syriusz otarł jej łzę palcem i spojrzał głęboko w oczy.
- Tęskniłem za tobą, Hermiono.- usiadł koło niej na łóżku i ostrożnie przytulił. Hermiona oczuła zapach wodu po goleniu i to sprawiło, że nie miała ochoty go puszczać.- I to nie wiesz jak bardzo.- zaczął zbliżać swoja twarz do jej i Gryfonka już wiedziała o co chodzi Łapie. Jakoś nie miała zamiaru mu na to nie pozwalać. Pozwoliła na spotkanie ich ust w delikatnym pocałunku, który przerodził się w pełen porządania i tęsknoty pocałunek. Otworzyła usta, żeby zrozumiał, że pozwala mu na więcej, a on ostrożnie włożył język do jej ust w poszukiwaniu jej języka. Po chwili ich języki zaczeły walczyc o dominacje, a walka pomiędzy dwoma Gryfonami była zacięta. Jednak Hermiona chciała więcej i poczuła ogromne podniecenie, kiedy Syriusz wręcz rzucił ją na łóżko. Zaczął zdejmować jej spodenki powoli, całując przy tym jej długie nogi. Kiedy jego ciepłe usta dotykały za każdym razem jej ciała czuła jak serce podchodzi jej do gardła. Od tak dawna czekała na jakiś konatk pomiędzy nimi, a teraz tak niespodziewanie dostała to o czym nawet nie marzyła. Kiedy Syriusz pozbył się jej spodenek Hermiona zajęła się górą stroju.
Kiedy ta smukła Gryfonka zdjeła z siebie koszule jego oczą ukazały się dwie równe półkule, ozdobione różowymi sutkami. Jego męskośc zaczynała budzić się do życia i Syriusz nie miał czasu na patrzenie i rzucił się na SWOJĄ kobietę, po której było widac jak bardzo również go pragnie. Zabrał się za jeden sterczących sutków, a kiedy dotknął go językiem usłyszał ciche mruknięcie, a Hermiona zaczęła ocierać się o jego udo. Chyba poczuła, że jego przyrodzenie jest już gotowe, bo wymownie się na niego spojrzała. Wszystkie dziewczyny w Hogwarcie nie narzekały na jego atuty i wiedział, że ta dziewczyna tez nie będzie. Zszedł niżej do jej najdelikatniejszego miejsca i wycałował sobie miejsce, w które miał zaraz wejść, a kiedy zdejmował z niej mokre juz majteczki zobaczył jak Hermiona drży z podniecenia i nie mógł pozwolić jej dłużej czekać. Zdjął z siebie ubranie za pomocą zaklęcia i powoli w nią wszedł. Była ciasna i ku jego zdziwieniu nie była dziewicą.
- Czy to, aż takie dziwne.- wyszetała do jego ucha, liząc przy tym jego płatek. Kiwnął glową przecząco. Zaczął powolnie, póżniej szybciej, aż w końcu znaleźli wspólny rytm i tego się trzymali. Hermionie przyśpieszył oddech i widział jak jej piefsi skacząc z ruchu jaki on sam wywołuje. Czuł się dumnie, że potrawi zadowolić taką młodą kobietę.
W pewnym momencie Hermiona poczuła ogromny impuls, którego nigdy nie czuła. Rzuciła Syriusza na plecy i zaczęła go ostro ujeżdżać tak, że aż sama sobie się dziwiła, bo z nikim innym nie było jej tak cudownie jak z nim. Jednak chyba ona sama nigdy się nie dowie z kim był ten pierwszy raz, bo sama nie pamięta. W zeszłego sylwestra urwał jej się kompletnie film i nie pamięta co robiła, a jednak czuła, że coś brakuje w tym seksie, dlatego musiała przejąć inicjatywe.
Kiedy poczuł jak jej ścianki zaciskają się na jego członku już dłużej nie mógł wytrzymać, a kiedy Hermiona wydała z siebie długi jęk rozkorzy sam też doszedł, ale postarał się, żeby całe nasienie wypłyneło na pościel. Opadła zmęczona na niego i oboje zasneli wyczerpani takim zdarzeniem, na które zapewne oboje czekali dość długo.
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Rozdział 12
- Dzieci, muszę wam coś powiedzieć.-kiedy młodzi
Weasley'owie usłyszeli smutny ton matki, w mgnieniu oka przestali
hałasować i usiedli wraz z nią przy stole. Pani Weasley wyglądała bardzo
żałośnie, dlatego że na jej policzkach nie zdążyły jeszcze wyschnąć
łzy.- Chodzi o waszego...- kolejna łza beznamiętnie spłynęła po jej
policzku.- On....Artur nie żyje.
Przez chwilę panowała cisza. Później przerwała ją szlochająca Ginerwa
wraz z matką. Bliźniacy siedzieli cicho z twarzami schowanymi w
dłoniach. Ronald nic nie mówił, ale płakał. Jednak po chwili wyszedł z
kuchni i głośno trzasnął drzwiami od swojego pokoju.
- Kto mógł zrobić coś takiego? - wysyczał przez zęby Fred.
- Nie wiem, Fredziu.- odpowiedziała Molly przez łzy.
***
- Ha Ha Ha! - Severus dosłyszał donośny śmiech Bellatrix mimo tego, że wokół niego aż huczało od zaklęć. Czarny Pan zlecił jemu i tej wariatce napad na obóz mugolów, którzy mieli zostać wykorzystani do eksperymentów Pana. Nie zanosiło się na ani jednego ocalałego, bo jak na razie wszyscy padali jak skamienieli od Avad Severusa. Uwielbiał to robić, a kiedy był w transie zabójcy, nic nie zdawało się go wyrwać z szału zabijania. Czuł w środku palące podniecenie za każdym razem, kiedy rzucał Zaklęcia Niewybaczalne. - Mały, bezbronny, rudy Weasley!- zatrzymał się kiedy usłyszał szydercze krzyki Bellatrix. Weasley? Nie, to może być tylko ten bałwan z Ministerstwa.- pomyślał.- To znaczy, że jest ich więcej? - Ha Ha Ha! - usłyszał jeszcze głośniejszy śmiech niż poprzednim razem. Musi biec wyratować tego rudego debila. Biegł ile sił w nogach, chociaż sam nie wiedział w jaki sposób uratuje tego durnia od śmierci z rąk tej wiedźmy. Przecież musi być wiarygodny, bo pomimo wielu wad, Bella był bardzo podejrzliwa. Może lepiej by było gdyby tam nie biegł, bo wtedy mogłaby mu kazać go zabić. Jednak tez nie może pozwolić umrzeć Arturowi. Nawet jeśli będzie zmuszony do zabicia go, zrobi to szybko i bezboleśnie. - Ohooo....- stęknęła Bella kiedy zobaczyła Severusa.- Coś się tutaj tak spieszył, Severusie? - podeszła do niego na tyle blisko, że mógł ją zabić, ale znów poczuł to rażące podniecenie kiedy zobaczył na wpół żywego Weasley'a.- Nie chciałbyś mi może pomóc Severusie? Zacisnął mocniej pięść na różdżce, ale kiedy napotkał błagający wzrok Artura powstrzymał się i szybko znalazł odpowiedź, jak zawsze. - Czarny Pan nie wydał rozkazu na zabijanie członków Ministerstwa Magii. - Ohh... chcesz powiedzieć, że nic nie wiesz? - podeszła jeszcze bliżej i szepnęła mu do ucha.- Mamy szpiega w Ministerstwie, który świetnie by się nadał na miejsce tego zdrajcy krwi. Nie było innego wyjścia. Musiał go zabić, bo inaczej by się zdradził. Artur to honorowy człowiek, musiał go zrozumieć. Ustał naprzeciw leżącego ciała i zawahał się. - Co ty robisz?! ZABIJ GO! - wykrzyczała Bellatrix, a echo jej głosu rozniosło się po całym obozie, który był pełny martwych ciał mugoli. Spojrzał na podnieconą do granic możliwości Bellatrix i uniósł prawą ręką wypowiadając przy tym zaklęcie. - Sectum Sempra! - nie wiedział, dlaczego akurat to zaklęcie. Zwyciężyła nad nim żądza zabijania. Kiedy Bella zobaczyła jak z rudego uchodzi powoli krew, a z jego suchych ust wydają się głośne jęki zaczęła podskakiwać ze szczęścia wokół martwego Artura. - HA HA HA! RUDY ZDRAJCA KRWI NIE ŻYJE! - za to Severus patrzył jak z jego oczu znikają ostatnie płomyki życia.
***
Po długich torturach zadanych jej przez śmierciożerców Hermiona nie mogła już dłużej pozostać twardą i krzyknęła na całe gardło. Upadła na chłodną posadzkę i zaczęła płakać. Była tak bardzo zmęczona, ale nie mogła zasnąć. Czekała na jakąkolwiek osobę, ponieważ w tych lochach dostawała szaleństwa. Wydawało jej się, że widzi duchy mugoili i istot czarodziejskich, które były tutaj torturowane i najprawdopodobniej umarły. Tak bardzo chciała być z powrotem w ramionach Syriusza, poczuć jego zapach i smak jego ust. Nawet ucieszyłaby się widząc bladą, ziemistą i wiecznie tego samego wyrazu, twarz Severusa Snape'a. Wtedy usłyszała czyjeś kroki i znajome otwieranie metalowych drzwi, a gdy ta osoba próbowała jej dotknąć, skuliła się z obawą, że zostanie znów uderzona. - Uspokój się, Hermiono.- usłyszała piękny kobiecy głos, który wlewał słodycz w serce. Gdy podniosła wzrok dostrzegła blade oblicze, srebrne oczy i czarne włosy przepasane siwymi pasmami. - Narcyza...- nie wiedziała co myśleć, przecież Narcyza Malfoy nie żyje. - Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Uratuj mojego Dracona od tego wszystkiego.- wyglądała na bardzo zdenerwowaną.- To tylko chłopiec. Zniknęła, nie zostawiając po sobie żadnego śladu tak jakby jej w ogóle nie było w tej celi. Jednak drzwi były otwarte, a stał w nich niejaki kto inny tylko Draco Malfoy. Jak zawsze dobrze ubrany i z tym swoim szyderczym uśmiechem na twarzy. - Wstawaj szlamo! Masz spotkanie z Czarnym Panem.- szarpnął ją za koszulkę i postawił do pionu.- Tylko najpierw trzeba cię doprowadzić do porządku.- stwierdził mierząc ją z obrzydzeniem. Hermiona została zaprowadzona do któregoś z pokoi i umyta. Jej nieposkromione loki zostały wyprostowane i splecione w warkocz, a na nią samą została założona czerwono-czarna sukienka z obfitym dekoltem. To wszystko przez zahipnotyzowaną mugolską służbę. Czuła się nieswojo tak ubrana przechodząc koło napalonych na nią śmierciożerców. Usiadła na końcu długiego czarnego stołu z różnymi potrawami, a na przeciw niej siedział mężczyzna w czarnym kapturze. - Poczęstuj się, Hermiono.- wysyczała tajemnicza postać i Granger od razu wiedziała kim ona jest. - Nigdy nic od ciebie nie przyjmę, Riddle.- powiedziała zaciskając zęby. - Nie wątpię, ale muszę przyznać, że jak na nędzą szlamę wyglądasz dziś olśniewająco.- Hermiona tylko prychnęła. - Dlaczego nosisz kaptur, Tom? Przecież już widziałam twoją szpetną mordę. - WYRAŻAJ SIĘ SZLAMO! - warknął i uderzył obiema rękami o stół. Hermiona zaczęła się bać i już wiedziała, że nigdy nie powinna lekceważyć Voldemorta jeżeli chce przeżyć. - Tak, Panie.- skinęła nisko głową. - Severusie, dosiądź się do nas. Hermionie zaczęło bić szybciej serce z podniecenia, kiedy usłyszała to imię. Podniosła głowę i zobaczyła dosiadającego się Mistrza Eliksirów. Jednak ten nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, a tak bardzo pragnęła chociaż jednego spojrzenia w swoją stronę tymi jego spokojnymi oczami. Poczułaby się bezpiecznie i pewnie, a nie tak jak teraz się czuła. Czyli jak nic nie warta szlama, która nigdy nie będzie zasługiwać na jego uwagę. - Jak poszła misja? - gapiła się jak głupia na jego usta i czekała, aż ujdzie z nich jakiekolwiek słowo. Potrzebowała tego, potrzebowała jakiegoś znajomego głosu, żeby poczuć się lepiej. - Artur Weasley nie żyje.- zamurowało ją Wypowiedział to tak łatwo jakby zamawiał kawę. Przecież to był jego wspólnik, a on go zabił i tak po prostu mówi to Czarnemu Panu jako "wieści z misji" - No cóż, tego nie planowaliśmy, ale wyjdzie to nam na dobre.- Severus skinął głową, ale nadal miał ten sam zimny wyraz twarzy.- Wracając do Ciebie, Granger. Ubrałem kaptur, ponieważ jest to faza eksperymentu, który pozwoli mi być znów silnym i młodym. Jednakże są mi potrzebnego do tego twoje namiętne usta.- wydawało się, że Snape wzdrygnął się tak samo jak Hermiona po dwóch ostatnich słowach Voldemorta.- Imperio! - skierował różdżkę w Hermione, aby ona nie mogła ani drgnąć. Czarny Pan wstał i podszedł do Hermiony. Wtedy ona zobaczyła kątem oka, że Severus się temu przygląda. Przez chwilę ich spojrzenia się spotkały, a on skinął głową. Nie wiedziała co to miało znaczyć, ale czuła się lepiej, kiedy spojrzała w te głęboko czarne oczy, zawsze jej się podobały. Voldemort był coraz bliżej, a ona postanowiła, że pozwoli mu na to tak jak to obiecała Severusowi, będzie silna. Po chwili poczuła chłodne i śliskie usta na swoich wargach. Myślała, że nic gorszego nie może być niż to, że Ronald w 2 klasie miał w ustał pełno ślimaków, bo rzucił zaklęcie na Draco swoją złamaną różdżką, ale jednak się myliła. Tom był na tyle bezczelny, że włożył do jej ust język, a ona poczuła jakby penetrowało ją jakieś oślizgłe zwierze. Na szczęście długo to nie trwało, a gdy Czarny Pan odkleił się od niej Hermiona zobaczyła, że Severus wyszedł. Wtedy Voldemort zrzucił kaptur i zaczął krzyczeć.
***
Musiał stamtąd wyjść jak najprędzej, bo już dłużej nie mógł patrzeć jak ten obślizgły wężousty kutas całuje się z Hermioną. Musi się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, bez względu na konsekwencje.Zobaczył przed sobą Draco Malfoy'a. Cóż, chłopak trafił na jego wyjątkowo zły dzień. - Gadaj, o co w tym wszystkim chodzi! - zatrzymał go. Chociaż w tej chwili miał w sobie tyle emocji, że mógłby pobić go na śmierć. - Nie wiem o co ci chodzi, Snape. Jeżeli masz jeden z tych swoich "ciężkich dni" to zamów sobie jakąś dziwkę. Czarny Pan pozwala nam na takie wygody.- próbował go przesunąć łapiąc za ramię, ale Severus ścisnął jego nadgarstek i pchnął na ścianę. - Słuchaj Draco, nie udawaj głupiego, bo ciocia Bellatrix nie będzie twoim jedynym zmartwieniem.- młodzieniec zawahał się. Nigdy nie widział swojego ojca chrzestnego w takim stanie. - Czarny Pan.... On chcę...znów być młody....i tak samo silny jak za czasów Huncwotów.- Severus odsunął Draco od ściany. - Ale to nie możliwe bez jego członka rodziny, przecież on wszystkich pozabijał. - A jego siostrzenica? - zapytał Draco retorycznie odchodząc z powrotem do salonu. Severus załapał za różdżkę i teleportował się do Hogwartu
_____________________________________________
Po tak długiej przerwie wreszcie dodałam rozdział :D
Macie jakieś pomysł o co chodzi Voldemortowi? Kto napisze teraz o co chodzi w jego planie będzie miał + 5 punktów :D
WRÓCIŁAM I POSZUKUJE STAŁEJ BETY !
Jak podoba się rozdział ? :D
A jak wam święta minęły xp ?
***
- Ha Ha Ha! - Severus dosłyszał donośny śmiech Bellatrix mimo tego, że wokół niego aż huczało od zaklęć. Czarny Pan zlecił jemu i tej wariatce napad na obóz mugolów, którzy mieli zostać wykorzystani do eksperymentów Pana. Nie zanosiło się na ani jednego ocalałego, bo jak na razie wszyscy padali jak skamienieli od Avad Severusa. Uwielbiał to robić, a kiedy był w transie zabójcy, nic nie zdawało się go wyrwać z szału zabijania. Czuł w środku palące podniecenie za każdym razem, kiedy rzucał Zaklęcia Niewybaczalne. - Mały, bezbronny, rudy Weasley!- zatrzymał się kiedy usłyszał szydercze krzyki Bellatrix. Weasley? Nie, to może być tylko ten bałwan z Ministerstwa.- pomyślał.- To znaczy, że jest ich więcej? - Ha Ha Ha! - usłyszał jeszcze głośniejszy śmiech niż poprzednim razem. Musi biec wyratować tego rudego debila. Biegł ile sił w nogach, chociaż sam nie wiedział w jaki sposób uratuje tego durnia od śmierci z rąk tej wiedźmy. Przecież musi być wiarygodny, bo pomimo wielu wad, Bella był bardzo podejrzliwa. Może lepiej by było gdyby tam nie biegł, bo wtedy mogłaby mu kazać go zabić. Jednak tez nie może pozwolić umrzeć Arturowi. Nawet jeśli będzie zmuszony do zabicia go, zrobi to szybko i bezboleśnie. - Ohooo....- stęknęła Bella kiedy zobaczyła Severusa.- Coś się tutaj tak spieszył, Severusie? - podeszła do niego na tyle blisko, że mógł ją zabić, ale znów poczuł to rażące podniecenie kiedy zobaczył na wpół żywego Weasley'a.- Nie chciałbyś mi może pomóc Severusie? Zacisnął mocniej pięść na różdżce, ale kiedy napotkał błagający wzrok Artura powstrzymał się i szybko znalazł odpowiedź, jak zawsze. - Czarny Pan nie wydał rozkazu na zabijanie członków Ministerstwa Magii. - Ohh... chcesz powiedzieć, że nic nie wiesz? - podeszła jeszcze bliżej i szepnęła mu do ucha.- Mamy szpiega w Ministerstwie, który świetnie by się nadał na miejsce tego zdrajcy krwi. Nie było innego wyjścia. Musiał go zabić, bo inaczej by się zdradził. Artur to honorowy człowiek, musiał go zrozumieć. Ustał naprzeciw leżącego ciała i zawahał się. - Co ty robisz?! ZABIJ GO! - wykrzyczała Bellatrix, a echo jej głosu rozniosło się po całym obozie, który był pełny martwych ciał mugoli. Spojrzał na podnieconą do granic możliwości Bellatrix i uniósł prawą ręką wypowiadając przy tym zaklęcie. - Sectum Sempra! - nie wiedział, dlaczego akurat to zaklęcie. Zwyciężyła nad nim żądza zabijania. Kiedy Bella zobaczyła jak z rudego uchodzi powoli krew, a z jego suchych ust wydają się głośne jęki zaczęła podskakiwać ze szczęścia wokół martwego Artura. - HA HA HA! RUDY ZDRAJCA KRWI NIE ŻYJE! - za to Severus patrzył jak z jego oczu znikają ostatnie płomyki życia.
***
Po długich torturach zadanych jej przez śmierciożerców Hermiona nie mogła już dłużej pozostać twardą i krzyknęła na całe gardło. Upadła na chłodną posadzkę i zaczęła płakać. Była tak bardzo zmęczona, ale nie mogła zasnąć. Czekała na jakąkolwiek osobę, ponieważ w tych lochach dostawała szaleństwa. Wydawało jej się, że widzi duchy mugoili i istot czarodziejskich, które były tutaj torturowane i najprawdopodobniej umarły. Tak bardzo chciała być z powrotem w ramionach Syriusza, poczuć jego zapach i smak jego ust. Nawet ucieszyłaby się widząc bladą, ziemistą i wiecznie tego samego wyrazu, twarz Severusa Snape'a. Wtedy usłyszała czyjeś kroki i znajome otwieranie metalowych drzwi, a gdy ta osoba próbowała jej dotknąć, skuliła się z obawą, że zostanie znów uderzona. - Uspokój się, Hermiono.- usłyszała piękny kobiecy głos, który wlewał słodycz w serce. Gdy podniosła wzrok dostrzegła blade oblicze, srebrne oczy i czarne włosy przepasane siwymi pasmami. - Narcyza...- nie wiedziała co myśleć, przecież Narcyza Malfoy nie żyje. - Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Uratuj mojego Dracona od tego wszystkiego.- wyglądała na bardzo zdenerwowaną.- To tylko chłopiec. Zniknęła, nie zostawiając po sobie żadnego śladu tak jakby jej w ogóle nie było w tej celi. Jednak drzwi były otwarte, a stał w nich niejaki kto inny tylko Draco Malfoy. Jak zawsze dobrze ubrany i z tym swoim szyderczym uśmiechem na twarzy. - Wstawaj szlamo! Masz spotkanie z Czarnym Panem.- szarpnął ją za koszulkę i postawił do pionu.- Tylko najpierw trzeba cię doprowadzić do porządku.- stwierdził mierząc ją z obrzydzeniem. Hermiona została zaprowadzona do któregoś z pokoi i umyta. Jej nieposkromione loki zostały wyprostowane i splecione w warkocz, a na nią samą została założona czerwono-czarna sukienka z obfitym dekoltem. To wszystko przez zahipnotyzowaną mugolską służbę. Czuła się nieswojo tak ubrana przechodząc koło napalonych na nią śmierciożerców. Usiadła na końcu długiego czarnego stołu z różnymi potrawami, a na przeciw niej siedział mężczyzna w czarnym kapturze. - Poczęstuj się, Hermiono.- wysyczała tajemnicza postać i Granger od razu wiedziała kim ona jest. - Nigdy nic od ciebie nie przyjmę, Riddle.- powiedziała zaciskając zęby. - Nie wątpię, ale muszę przyznać, że jak na nędzą szlamę wyglądasz dziś olśniewająco.- Hermiona tylko prychnęła. - Dlaczego nosisz kaptur, Tom? Przecież już widziałam twoją szpetną mordę. - WYRAŻAJ SIĘ SZLAMO! - warknął i uderzył obiema rękami o stół. Hermiona zaczęła się bać i już wiedziała, że nigdy nie powinna lekceważyć Voldemorta jeżeli chce przeżyć. - Tak, Panie.- skinęła nisko głową. - Severusie, dosiądź się do nas. Hermionie zaczęło bić szybciej serce z podniecenia, kiedy usłyszała to imię. Podniosła głowę i zobaczyła dosiadającego się Mistrza Eliksirów. Jednak ten nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, a tak bardzo pragnęła chociaż jednego spojrzenia w swoją stronę tymi jego spokojnymi oczami. Poczułaby się bezpiecznie i pewnie, a nie tak jak teraz się czuła. Czyli jak nic nie warta szlama, która nigdy nie będzie zasługiwać na jego uwagę. - Jak poszła misja? - gapiła się jak głupia na jego usta i czekała, aż ujdzie z nich jakiekolwiek słowo. Potrzebowała tego, potrzebowała jakiegoś znajomego głosu, żeby poczuć się lepiej. - Artur Weasley nie żyje.- zamurowało ją Wypowiedział to tak łatwo jakby zamawiał kawę. Przecież to był jego wspólnik, a on go zabił i tak po prostu mówi to Czarnemu Panu jako "wieści z misji" - No cóż, tego nie planowaliśmy, ale wyjdzie to nam na dobre.- Severus skinął głową, ale nadal miał ten sam zimny wyraz twarzy.- Wracając do Ciebie, Granger. Ubrałem kaptur, ponieważ jest to faza eksperymentu, który pozwoli mi być znów silnym i młodym. Jednakże są mi potrzebnego do tego twoje namiętne usta.- wydawało się, że Snape wzdrygnął się tak samo jak Hermiona po dwóch ostatnich słowach Voldemorta.- Imperio! - skierował różdżkę w Hermione, aby ona nie mogła ani drgnąć. Czarny Pan wstał i podszedł do Hermiony. Wtedy ona zobaczyła kątem oka, że Severus się temu przygląda. Przez chwilę ich spojrzenia się spotkały, a on skinął głową. Nie wiedziała co to miało znaczyć, ale czuła się lepiej, kiedy spojrzała w te głęboko czarne oczy, zawsze jej się podobały. Voldemort był coraz bliżej, a ona postanowiła, że pozwoli mu na to tak jak to obiecała Severusowi, będzie silna. Po chwili poczuła chłodne i śliskie usta na swoich wargach. Myślała, że nic gorszego nie może być niż to, że Ronald w 2 klasie miał w ustał pełno ślimaków, bo rzucił zaklęcie na Draco swoją złamaną różdżką, ale jednak się myliła. Tom był na tyle bezczelny, że włożył do jej ust język, a ona poczuła jakby penetrowało ją jakieś oślizgłe zwierze. Na szczęście długo to nie trwało, a gdy Czarny Pan odkleił się od niej Hermiona zobaczyła, że Severus wyszedł. Wtedy Voldemort zrzucił kaptur i zaczął krzyczeć.
***
Musiał stamtąd wyjść jak najprędzej, bo już dłużej nie mógł patrzeć jak ten obślizgły wężousty kutas całuje się z Hermioną. Musi się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, bez względu na konsekwencje.Zobaczył przed sobą Draco Malfoy'a. Cóż, chłopak trafił na jego wyjątkowo zły dzień. - Gadaj, o co w tym wszystkim chodzi! - zatrzymał go. Chociaż w tej chwili miał w sobie tyle emocji, że mógłby pobić go na śmierć. - Nie wiem o co ci chodzi, Snape. Jeżeli masz jeden z tych swoich "ciężkich dni" to zamów sobie jakąś dziwkę. Czarny Pan pozwala nam na takie wygody.- próbował go przesunąć łapiąc za ramię, ale Severus ścisnął jego nadgarstek i pchnął na ścianę. - Słuchaj Draco, nie udawaj głupiego, bo ciocia Bellatrix nie będzie twoim jedynym zmartwieniem.- młodzieniec zawahał się. Nigdy nie widział swojego ojca chrzestnego w takim stanie. - Czarny Pan.... On chcę...znów być młody....i tak samo silny jak za czasów Huncwotów.- Severus odsunął Draco od ściany. - Ale to nie możliwe bez jego członka rodziny, przecież on wszystkich pozabijał. - A jego siostrzenica? - zapytał Draco retorycznie odchodząc z powrotem do salonu. Severus załapał za różdżkę i teleportował się do Hogwartu
_____________________________________________
Po tak długiej przerwie wreszcie dodałam rozdział :D
Macie jakieś pomysł o co chodzi Voldemortowi? Kto napisze teraz o co chodzi w jego planie będzie miał + 5 punktów :D
WRÓCIŁAM I POSZUKUJE STAŁEJ BETY !
Jak podoba się rozdział ? :D
A jak wam święta minęły xp ?
wtorek, 21 stycznia 2014
Rozdział 11 cz. 2
Nie
wiedziała dokąd ją ciągnie ten dupek, ale miała ochotę mu porządnie walnąć w
ten tłusty łeb. Muzyki z wielkiej Sali już nie było słychać. Myślała teraz o
osobach, które się śmieją i świetnie bawią. Co prawda nie miała ochoty pójść na
ten bal, ale kiedy wiedziała, że będzie tam Syriusz od razu miała chęć, żeby z
nim przetańczyć całą noc. Nawet nie dostrzegła tego, że się zatrzymali i ostro
runęła na Snape’a całym ciężarem. Oboje spadli na ziemie, a kiedy Hermiona
próbowała wstać poczuła straszny ucisk w głowie i co kilka chwil pojawiały się
nie znane jej obrazy. Glizdogon jęczący z bólu na jakimś starym dywanie, ale
nie mogła bliżej dostrzec, bo obraz zmienił się znowu. Tym razem zobaczyła
Bellatrix całującą w policzek Draco Malfoya, a następne co zobaczyła to Nagini
wijącą się po podłodze. Kiedy otworzyła oczy zauważyła, że leży na ziemi cała
spocona. Snape złapał ją ostro za nadgarstki i przycisnął do ściany.
- Co widziałaś ?!
- Co?... Ja?- Hermiona była bardzo zaskoczona nagłą reakcją Snape’a.
- Nie, wiesz tak sobie myślę, że gadam do ściany! – warknął.
- Widziałam…. Glizdogona, Bellatrix i Dracona no i Nagini.- po Snape’ie nie było nic widać. Nadal miał twarz skamieniałą niczym posąg.
- Odczyń zaklęcie zmiany wyglądu.- zrobiła to co kazał.- Teraz lepiej.- mruknął tak, że Hermiona prawie go nie dosłyszała.
- Teraz weź głęboki wdech.- złapał ją za nadgarstek i po chwili poczuła dziwne uczucie w okolicach pępka, a kiedy otworzyła oczy dostrzegła, że znajduję się pod posiadłością Mafoy’ów.
- Myślałam, że na terenie Hogwartu nie można się teleportować.- Kompletnie ją zignorował i wepchnął do środka wielkiej posiadłości. Czuła się nie swojo w tym domu, a kiedy przechodziła przez korytarz słyszała jęki cierpienia dobiegające zza drzwi przy których przechodziła.
- Nie wiem jak to zrobisz, ale musisz grać, Granger.- wzdrygnęła się gdy usłyszała głos Snape’a w swojej głowie. Spojrzała na niego, ale on wydawał się jeszcze bardziej oschły niż zwykle. Po chwili weszli do jakiegoś salonu, a gdy Hermiona się rozejrzała dostrzegła Voldemorta siedzącego w fotelu za nią. Nigdy nie miała okazji mu się bliżej przyjrzeć, ale teraz dostrzegła w jego oczach błysk kiedy na nią patrzał. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, a kiedy wstał on z fotela i niczym zjawa podszedł do niej poczuła ciarki na plecach.
- Nie masz się czego bać Hermiono.- jego głos był zimny i oschły. Chociaż kiedy wypowiedział jej imię nie mówił tego z obrzydzeniem. Co jest dziwne, bo ona jest szlamą, a ktoś taki jak on gardzi szlamami.
- Och, nie masz się czym martwić. Nie jesteś szlamą.- Hermionie robiło się coraz bardziej słabo. Nie wiedziała co się dzieje. Czuła, że zaraz zwymiotuję na nogi Lorda Voldemorta.
- Jeżeli zechcesz usiąść to ci wszystko powoli wytłumaczę.
- NIE ! .- nie musiała patrzeć za siebie, żeby domyśleć się, że Snape jest na nią wściekły.
- Nie martw się będziemy tylko ty i ja.- wskazał ruchem ręki, żeby wszyscy wyszli. Obróciła głowę do tyłu, żeby spojrzeć na swoją ostatnią deskę ratunku, ale ona z wielką gracją przekraczała próg drzwi.
- Nie mam zamiaru się z tobą przekomarzać, Hermiono.- powiedział już bardziej wściekle. Lecz ona nadal stała jak posąg i nie ruszała się z miejsca.
- Cruccio ! – upadła na ziemie, a z jej ust wydarł się przeraźliwy krzyk, który rozniósł się zapewnie po całej posiadłości.- Znasz mnie, Hermiono. Dobrze wiesz, że nie ma we mnie ani krzty litości, nawet dla RODZINY ! - ostatnie słowa Voldemorta huczały jej w głowie.- Cruccio !- tym razem ból, który przeszył jej ciało był dwa razy większy. Krzyczała w niebogłosy, ale i tak nikt by jej nie pomógł. Była sama.
Tylko on siedział za drzwiami. Wszyscy wrócili do swoich poprzednich zabaw, ale na szczęście nikt nie zauważył, że największy sługa Czarnego Pana został przy drzwiach i nasłuchuje. Usłyszał kolejny krzyk, a jego serce zaczęło mocniej bić. Nie wiedział co się z nim dzieje. Nigdy tak nie reagował na ból innej osoby oprócz Lilly, a ta głupia Gryfonka tak bardzo mu ja przypominała. W swojej mądrości, nie winności, sprycie. I jeszcze do tego wiedział, że ta dziewczyna coś do niego czuję. Jednak musi przetrzymać każdy krzyk, każdy jej stęskniony wzrok kiedy patrzy mu w oczy. Musi być nie wzruszony. Ten rytuał będzie dla niego samą korzyścią. Nie mógł powiedzieć ten starem głupcu wszystkich szczegółów, bo zabroniłby mu tego, a tak pozwolił mu ją porwać i wszystko teraz będzie jak dawniej.
- Teraz lepiej.- powiedział Czarny Pan kiedy Hermiona po serii zaklęcia Crucciatus usiadła posłusznie z nim przy stole. – Musisz teraz wytężyć swój słuch, bo to co teraz ci powiem może ci się wydawać nie dorzeczne, ale na początku zapewniam cię, że wszystko jest najczystszą prawdą.- Hermiona trochę się uspokoiła, dlatego że miała już dosyć zaklęć zadawanych przez Voldemorta. Czuła, że wszystko ją boli, a fotel na którym siedziała wydawał się najlepszym rozwiązaniem na odpoczynek.- Wiesz co, lepiej będzie jak ci to pokaże.- Voldemort dotknął swoją różdżką skroni i wydobył siwy stróżek jakby włosów. Przysunął się bliżej Hermiony, ale ta nie miała już siły protestować kiedy ten dotknął ową różdżką jej skroni. Poczuła piekący ból w czaszce, a potem pojawił się obraz.
Znajdowała się w pokoju, który oświetlały tylko świece. Zobaczyła na łóżku siedzącego mężczyznę plecami do niej, a później krzyk kobiety.
- Przyj, Przyj.- powiedział łysy mężczyzna siedząc na łóżku. Hermiona przeszła na drugi koniec pokoju i dostrzegła spoconą kobietę, która kurczowo trzymała się pościeli. Miała brązowe kręcone włosy i duże niebieskie oczy. Hermiona dostrzegła w niej coś znajomego, a jej pełne usta łudząco przypominały jej. Po chwili usłyszała płacz dziecka, a kobieta siedząca na łóżku uśmiechnęła się szeroko. Łysy mężczyzna odciął pępowinę i owinął dziecko w białą tkaninę.
- Chłoszczyść.- wyszeptał facet, a dziecko natychmiastowo było czyste od krwi i zostało oddane matce. Kiedy Hermiona przyjrzała się dziecku dostrzegła duże brązowe oczy i przeraziła się na samą myśl o tym, że to ona. Przecież jej rodzice są mugolami, a tutaj jak na razie wszystko wskazuje na to, ze jest to rodzina czarodziejów.
- Zawołać pani brata, panienko? – kobieta kiwnęła głową, a starszy mężczyzna wyszedł w pośpiechu za drzwi. Wrócił w towarzystwie Toma Riddla, a Hermiona o mało co nie przewróciła się kiedy ujrzała go w drzwiach.
- Jak ją nazwiesz, siostrzyczko? – spytał łagodnym, w ogóle do siebie nie podobnym głosem.
- Niech nosi imię po mnie, Hermiona.- wyszeptała kobieta, a Hermiona czuła w żołądku dziwne uczucie, którego nie mogła opisać.
- Hermiona…- szepnął Tom, a Gryfonka poczuła ciarki na plecach. Wtedy Tom spojrzał w kierunku drzwi jakby coś nasłuchiwał. Pocałował matke młodej Hermiony w czoło i schował się w cieniu pokoju.
- Tom? Co ty ro..- ale nie dane było jej dokończyć, bo do pokoju wparowało dwóch czarodziejów.
- Avada Kedavra! - krzyknął jeden w kierunku kobiety, a ta opadła na łóżko. Zabrali dziecko i oboje teleportowali się. Hermiona poczuła zawrót głowy i opadła na ziemie.
_____________________________________________________________________________
POSZUKUJE BETY !
- Co widziałaś ?!
- Co?... Ja?- Hermiona była bardzo zaskoczona nagłą reakcją Snape’a.
- Nie, wiesz tak sobie myślę, że gadam do ściany! – warknął.
- Widziałam…. Glizdogona, Bellatrix i Dracona no i Nagini.- po Snape’ie nie było nic widać. Nadal miał twarz skamieniałą niczym posąg.
- Odczyń zaklęcie zmiany wyglądu.- zrobiła to co kazał.- Teraz lepiej.- mruknął tak, że Hermiona prawie go nie dosłyszała.
- Teraz weź głęboki wdech.- złapał ją za nadgarstek i po chwili poczuła dziwne uczucie w okolicach pępka, a kiedy otworzyła oczy dostrzegła, że znajduję się pod posiadłością Mafoy’ów.
- Myślałam, że na terenie Hogwartu nie można się teleportować.- Kompletnie ją zignorował i wepchnął do środka wielkiej posiadłości. Czuła się nie swojo w tym domu, a kiedy przechodziła przez korytarz słyszała jęki cierpienia dobiegające zza drzwi przy których przechodziła.
- Nie wiem jak to zrobisz, ale musisz grać, Granger.- wzdrygnęła się gdy usłyszała głos Snape’a w swojej głowie. Spojrzała na niego, ale on wydawał się jeszcze bardziej oschły niż zwykle. Po chwili weszli do jakiegoś salonu, a gdy Hermiona się rozejrzała dostrzegła Voldemorta siedzącego w fotelu za nią. Nigdy nie miała okazji mu się bliżej przyjrzeć, ale teraz dostrzegła w jego oczach błysk kiedy na nią patrzał. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, a kiedy wstał on z fotela i niczym zjawa podszedł do niej poczuła ciarki na plecach.
- Nie masz się czego bać Hermiono.- jego głos był zimny i oschły. Chociaż kiedy wypowiedział jej imię nie mówił tego z obrzydzeniem. Co jest dziwne, bo ona jest szlamą, a ktoś taki jak on gardzi szlamami.
- Och, nie masz się czym martwić. Nie jesteś szlamą.- Hermionie robiło się coraz bardziej słabo. Nie wiedziała co się dzieje. Czuła, że zaraz zwymiotuję na nogi Lorda Voldemorta.
- Jeżeli zechcesz usiąść to ci wszystko powoli wytłumaczę.
- NIE ! .- nie musiała patrzeć za siebie, żeby domyśleć się, że Snape jest na nią wściekły.
- Nie martw się będziemy tylko ty i ja.- wskazał ruchem ręki, żeby wszyscy wyszli. Obróciła głowę do tyłu, żeby spojrzeć na swoją ostatnią deskę ratunku, ale ona z wielką gracją przekraczała próg drzwi.
- Nie mam zamiaru się z tobą przekomarzać, Hermiono.- powiedział już bardziej wściekle. Lecz ona nadal stała jak posąg i nie ruszała się z miejsca.
- Cruccio ! – upadła na ziemie, a z jej ust wydarł się przeraźliwy krzyk, który rozniósł się zapewnie po całej posiadłości.- Znasz mnie, Hermiono. Dobrze wiesz, że nie ma we mnie ani krzty litości, nawet dla RODZINY ! - ostatnie słowa Voldemorta huczały jej w głowie.- Cruccio !- tym razem ból, który przeszył jej ciało był dwa razy większy. Krzyczała w niebogłosy, ale i tak nikt by jej nie pomógł. Była sama.
Tylko on siedział za drzwiami. Wszyscy wrócili do swoich poprzednich zabaw, ale na szczęście nikt nie zauważył, że największy sługa Czarnego Pana został przy drzwiach i nasłuchuje. Usłyszał kolejny krzyk, a jego serce zaczęło mocniej bić. Nie wiedział co się z nim dzieje. Nigdy tak nie reagował na ból innej osoby oprócz Lilly, a ta głupia Gryfonka tak bardzo mu ja przypominała. W swojej mądrości, nie winności, sprycie. I jeszcze do tego wiedział, że ta dziewczyna coś do niego czuję. Jednak musi przetrzymać każdy krzyk, każdy jej stęskniony wzrok kiedy patrzy mu w oczy. Musi być nie wzruszony. Ten rytuał będzie dla niego samą korzyścią. Nie mógł powiedzieć ten starem głupcu wszystkich szczegółów, bo zabroniłby mu tego, a tak pozwolił mu ją porwać i wszystko teraz będzie jak dawniej.
- Teraz lepiej.- powiedział Czarny Pan kiedy Hermiona po serii zaklęcia Crucciatus usiadła posłusznie z nim przy stole. – Musisz teraz wytężyć swój słuch, bo to co teraz ci powiem może ci się wydawać nie dorzeczne, ale na początku zapewniam cię, że wszystko jest najczystszą prawdą.- Hermiona trochę się uspokoiła, dlatego że miała już dosyć zaklęć zadawanych przez Voldemorta. Czuła, że wszystko ją boli, a fotel na którym siedziała wydawał się najlepszym rozwiązaniem na odpoczynek.- Wiesz co, lepiej będzie jak ci to pokaże.- Voldemort dotknął swoją różdżką skroni i wydobył siwy stróżek jakby włosów. Przysunął się bliżej Hermiony, ale ta nie miała już siły protestować kiedy ten dotknął ową różdżką jej skroni. Poczuła piekący ból w czaszce, a potem pojawił się obraz.
Znajdowała się w pokoju, który oświetlały tylko świece. Zobaczyła na łóżku siedzącego mężczyznę plecami do niej, a później krzyk kobiety.
- Przyj, Przyj.- powiedział łysy mężczyzna siedząc na łóżku. Hermiona przeszła na drugi koniec pokoju i dostrzegła spoconą kobietę, która kurczowo trzymała się pościeli. Miała brązowe kręcone włosy i duże niebieskie oczy. Hermiona dostrzegła w niej coś znajomego, a jej pełne usta łudząco przypominały jej. Po chwili usłyszała płacz dziecka, a kobieta siedząca na łóżku uśmiechnęła się szeroko. Łysy mężczyzna odciął pępowinę i owinął dziecko w białą tkaninę.
- Chłoszczyść.- wyszeptał facet, a dziecko natychmiastowo było czyste od krwi i zostało oddane matce. Kiedy Hermiona przyjrzała się dziecku dostrzegła duże brązowe oczy i przeraziła się na samą myśl o tym, że to ona. Przecież jej rodzice są mugolami, a tutaj jak na razie wszystko wskazuje na to, ze jest to rodzina czarodziejów.
- Zawołać pani brata, panienko? – kobieta kiwnęła głową, a starszy mężczyzna wyszedł w pośpiechu za drzwi. Wrócił w towarzystwie Toma Riddla, a Hermiona o mało co nie przewróciła się kiedy ujrzała go w drzwiach.
- Jak ją nazwiesz, siostrzyczko? – spytał łagodnym, w ogóle do siebie nie podobnym głosem.
- Niech nosi imię po mnie, Hermiona.- wyszeptała kobieta, a Hermiona czuła w żołądku dziwne uczucie, którego nie mogła opisać.
- Hermiona…- szepnął Tom, a Gryfonka poczuła ciarki na plecach. Wtedy Tom spojrzał w kierunku drzwi jakby coś nasłuchiwał. Pocałował matke młodej Hermiony w czoło i schował się w cieniu pokoju.
- Tom? Co ty ro..- ale nie dane było jej dokończyć, bo do pokoju wparowało dwóch czarodziejów.
- Avada Kedavra! - krzyknął jeden w kierunku kobiety, a ta opadła na łóżko. Zabrali dziecko i oboje teleportowali się. Hermiona poczuła zawrót głowy i opadła na ziemie.
_____________________________________________________________________________
POSZUKUJE BETY !
czwartek, 26 grudnia 2013
Rozdział 11 cz.1
-
Chyba ubiorę tę co sądzisz? – do Hermiony słowa Ginny w ogóle nie docierały.
Ostatnio jest jakaś przybita, rozkojarzona i tak od szlabanu u profesora
Snape’a. Dokładnie pamięta, że obudziła się w Pokoju Wspólnym z książką leżącą
na brzuchu, ale nie wiedziała jak się tam znalazła. Najgorsze było to, że nie
przypominała sobie nic ze szlabanu u Mistrza Eliksirów. Minęły zaledwie 2
tygodnie od jej przebudzenia, a ona czuje na sobie spojrzenia ludzi
przechodzących koło niej. Słyszy jak szeptają różne pogłoski, że zwariowała od
zaklęcia Lokiego. Niektórzy mogli brać to na poważnie, ale od wydarzenia na
lekcji Eliksirów każdy już za pewne uważał ją za wariatkę. Mianowicie oblała
profesora Eliksirem Natychmiastowej Gruźlicy przez co ich nauczyciel nie uczył
ich przez 2 tygodnie, a gdy już wrócił na oczach całej klasy kłóciła się z nim
po czym wybiegła cała zapłakana. Ostatnio bardzo często płaczę, dlatego że za
każdym razem kiedy widzi Severusa ma przed oczami te obrazy. Na szczęście
straszne sny wydawały się zniknąć, a już miała zamiar iść z tym do profesora
Dumbledore’a.
- Słuchasz mnie w ogóle, Miona ?! – dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że bezmyślnie wpatruję się w podłogę z otwartą buzią. – Chcę ci przeczytać to co przyniosła wczoraj profesor McGonagall w sprawie jutrzejszego balu.- niestety jeszcze Hermiona musi iść na bal, na który w ogóle nie miała ochoty. Próbowała ubłagać profesor McGonagall, że nie ma siły bawić się na tym balu, gdy wie, że jej przyjaciele szukają horkruksów i trwa wojna. Tak bardzo była teraz samotna. Od kiedy się obudziła cały czas spędza w bibliotece, albo chodząc po korytarzach jak widmo. Na lekcjach nie potrafiła się skupić, a jej oceny spadły bardzo nisko. Najgorsze było to, że kiedy budziła się rano czuła pulsujący ból w czaszce i nie szła najczęściej na pierwszą lekcje. Tegoroczne święta strasznie przybijały Hermione z dwóch powodów. Nie spędzała ich z rodziną i ze swoimi przyjaciółmi, którym teraz za pewne zagraża życie. Drugi powód jest pod postacią osoby, która jest w stosunku do Hermiony taka obojętna i lekceważąca, że co wieczór przez ową osobę Hermiona wypłakuję sobie oczy.
- Tak, słucham cię.- powiedziała pół przytomnym głosem.
- Chyba musisz sama sobie to przeczytać, bo moje słowa do ciebie nie docierają. – Hermiona z niechęcią wzięła rolkę pergaminu od Rudej. Na pergaminie było napisane czerwonym atramentem.
- Słuchasz mnie w ogóle, Miona ?! – dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że bezmyślnie wpatruję się w podłogę z otwartą buzią. – Chcę ci przeczytać to co przyniosła wczoraj profesor McGonagall w sprawie jutrzejszego balu.- niestety jeszcze Hermiona musi iść na bal, na który w ogóle nie miała ochoty. Próbowała ubłagać profesor McGonagall, że nie ma siły bawić się na tym balu, gdy wie, że jej przyjaciele szukają horkruksów i trwa wojna. Tak bardzo była teraz samotna. Od kiedy się obudziła cały czas spędza w bibliotece, albo chodząc po korytarzach jak widmo. Na lekcjach nie potrafiła się skupić, a jej oceny spadły bardzo nisko. Najgorsze było to, że kiedy budziła się rano czuła pulsujący ból w czaszce i nie szła najczęściej na pierwszą lekcje. Tegoroczne święta strasznie przybijały Hermione z dwóch powodów. Nie spędzała ich z rodziną i ze swoimi przyjaciółmi, którym teraz za pewne zagraża życie. Drugi powód jest pod postacią osoby, która jest w stosunku do Hermiony taka obojętna i lekceważąca, że co wieczór przez ową osobę Hermiona wypłakuję sobie oczy.
- Tak, słucham cię.- powiedziała pół przytomnym głosem.
- Chyba musisz sama sobie to przeczytać, bo moje słowa do ciebie nie docierają. – Hermiona z niechęcią wzięła rolkę pergaminu od Rudej. Na pergaminie było napisane czerwonym atramentem.
REGULAMIN
BALU !
* Obecność jest obowiązkowa.
* Nikt nie przychodzi z partnerem, dlatego ze wszyscy będziecie inaczej wyglądać.
* Obecność jest obowiązkowa.
* Nikt nie przychodzi z partnerem, dlatego ze wszyscy będziecie inaczej wyglądać.
MIANOWICIE
:
aby Wejść na owy bal musisz użyć zaklęcia „Body like a Dream”
INSTRUKCJA:
wymawiając zaklęcia dotykasz końcem różdżki prawego barku i myślisz o tym jak chcesz wyglądać.
Masz zupełnie inaczej wyglądać. Inny kolor włosów, sylwetka, rysy twarzy. Każdy uczeń tworzy nowego siebie.
Bal zaczyna się o 17 i trwa dla klas najstarszych (6-7) całą noc, a klasy niżej tylko do 23.
Życzę Miłej Zabawy!
aby Wejść na owy bal musisz użyć zaklęcia „Body like a Dream”
INSTRUKCJA:
wymawiając zaklęcia dotykasz końcem różdżki prawego barku i myślisz o tym jak chcesz wyglądać.
Masz zupełnie inaczej wyglądać. Inny kolor włosów, sylwetka, rysy twarzy. Każdy uczeń tworzy nowego siebie.
Bal zaczyna się o 17 i trwa dla klas najstarszych (6-7) całą noc, a klasy niżej tylko do 23.
Życzę Miłej Zabawy!
Profesor Minerwa McGonagall
Hermiona
przez dłuższą chwilę wpatrywała się w pergamin.
- Super, co nie? – Ginny aż podskoczyła, ze szczęścia.
- „Super” ?
- Tak. Przecież możesz wyglądać tak jak zawsze chciałaś
- A może mi się podoba mój wygląd ?!- Hermiona nie wiedziała, dlaczego tak bardzo jest wściekła na przyjaciółkę, ale w tej chwili miała ochotę rzucić na nią jakąś klątwę.
- To dobrze, ale na Bal musisz być ładniejsza.- zamyśliła się.- Możesz na przykład pozbyć się tych włosów, przecież mówiłaś, że ich nienawidzisz.
- Ha! Śmiało, powiedz co jeszcze jest we mnie brzydkie!
-Nie mówię, że są brzydkie.- kiedy Hermiona podnosiła głos, Ginny mówiła coraz ciszej i spokojniej.
- Nie kłam! Dobrze pasują do mojego nowego opisu WARIATKI !? – Ginny zamurowało, bo stała z otwartą buzią wpatrując się w przyjaciółkę. Wtedy Hermiona poczuła drapanie w gardle i zanim zdążyła ugryźć się w języki powiedziała szyderczym , nie podobnym do jej głosu tonem. – Zamknij tą gębę, bo nie widzę tutaj nigdzie twojego Asgardczyka wpychającego ci język do paszczy.- zasłoniła ręką usta zdając sobie sprawę z tego co powiedziała, ale było już za późno. Z oczu jej przyjaciółki ciekły łzy i ruszyła do wyjścia. – Ginny…. – ale to nic nie dało, bo po chwili ruda czupryna zniknęła za drzwiami.
Właśnie w tej chwili przez własną głupotę była już całkiem sama. Z okazji dzisiejszego Balu wszystkie lekcje zostały odwołane. Ponad połowa uczniów wybrała się do Hogsmade, a ona jak zawsze zaszyła się w bibliotece. Tak bardzo chciała spędzić całą wieczność siedząc w ciemnym kącie i wertując strony książki. Kiedy siedziała tak ból głowy wydawał się prawie wcale nie wyczuwalny. Po chwili wpatrywania się pustym wzrokiem w książkę, zdała sobie sprawę, że nie ma na to ochoty. Usiadła na parapecie i oparła czoło o chłodną szybę okna. Wszyscy uważali ją za wariatkę, a ona przecież nic takiego nie zrobiła. Od czasów przebudzenia się ze śpiączki czuję się jakby jej osobowości i podejście do życia całkowicie się zmieniły. Jedyne poparcie miała w Syriuszu, który jak na złość wyjechał w misji dla Zakonu. Nadal pamiętała o słowach Albusa, w których kazał jej pozwolić się porwać Severusowi. Ona dobrze wiedziała jak skończy się to porwanie, bo nigdy nie wierzyła w dobre intencje profesora Snape’a. Myślała, że te wszystkie wizyty były prawdzie, a one były tylko po, żeby zawrócić jej w głowie, i żeby dobrowolnie mogła porwać się temu Dupkowi. Nie wiedziała co ma myśleć, bo za każdym razem jak go widziała czuła do niego jednocześnie odrazę i jednocześnie dziwne pożądanie. Na niebie zobaczyła czarną plamkę, która zmierzała ku Hogwartowi, a gdy była bliżej Hermiona dostrzegła, że to kolejna sowa od Syriusza, mimowolnie się uśmiechnęła. Otworzyła okno czarnemu puchaczowi i gdy już zapłaciła jedzeniem sówce za podróż, ta od razu wyleciała z powrotem przez okno. Kolejny list od Syriusza i znowu ma z czego się cieszyć. Od kiedy obudziła się ze śpiączki zbliżyli się bardzo i od kiedy on wyjechał korespondują bardzo często. Drżącymi rękami rozwinęła pergamin.
- Super, co nie? – Ginny aż podskoczyła, ze szczęścia.
- „Super” ?
- Tak. Przecież możesz wyglądać tak jak zawsze chciałaś
- A może mi się podoba mój wygląd ?!- Hermiona nie wiedziała, dlaczego tak bardzo jest wściekła na przyjaciółkę, ale w tej chwili miała ochotę rzucić na nią jakąś klątwę.
- To dobrze, ale na Bal musisz być ładniejsza.- zamyśliła się.- Możesz na przykład pozbyć się tych włosów, przecież mówiłaś, że ich nienawidzisz.
- Ha! Śmiało, powiedz co jeszcze jest we mnie brzydkie!
-Nie mówię, że są brzydkie.- kiedy Hermiona podnosiła głos, Ginny mówiła coraz ciszej i spokojniej.
- Nie kłam! Dobrze pasują do mojego nowego opisu WARIATKI !? – Ginny zamurowało, bo stała z otwartą buzią wpatrując się w przyjaciółkę. Wtedy Hermiona poczuła drapanie w gardle i zanim zdążyła ugryźć się w języki powiedziała szyderczym , nie podobnym do jej głosu tonem. – Zamknij tą gębę, bo nie widzę tutaj nigdzie twojego Asgardczyka wpychającego ci język do paszczy.- zasłoniła ręką usta zdając sobie sprawę z tego co powiedziała, ale było już za późno. Z oczu jej przyjaciółki ciekły łzy i ruszyła do wyjścia. – Ginny…. – ale to nic nie dało, bo po chwili ruda czupryna zniknęła za drzwiami.
Właśnie w tej chwili przez własną głupotę była już całkiem sama. Z okazji dzisiejszego Balu wszystkie lekcje zostały odwołane. Ponad połowa uczniów wybrała się do Hogsmade, a ona jak zawsze zaszyła się w bibliotece. Tak bardzo chciała spędzić całą wieczność siedząc w ciemnym kącie i wertując strony książki. Kiedy siedziała tak ból głowy wydawał się prawie wcale nie wyczuwalny. Po chwili wpatrywania się pustym wzrokiem w książkę, zdała sobie sprawę, że nie ma na to ochoty. Usiadła na parapecie i oparła czoło o chłodną szybę okna. Wszyscy uważali ją za wariatkę, a ona przecież nic takiego nie zrobiła. Od czasów przebudzenia się ze śpiączki czuję się jakby jej osobowości i podejście do życia całkowicie się zmieniły. Jedyne poparcie miała w Syriuszu, który jak na złość wyjechał w misji dla Zakonu. Nadal pamiętała o słowach Albusa, w których kazał jej pozwolić się porwać Severusowi. Ona dobrze wiedziała jak skończy się to porwanie, bo nigdy nie wierzyła w dobre intencje profesora Snape’a. Myślała, że te wszystkie wizyty były prawdzie, a one były tylko po, żeby zawrócić jej w głowie, i żeby dobrowolnie mogła porwać się temu Dupkowi. Nie wiedziała co ma myśleć, bo za każdym razem jak go widziała czuła do niego jednocześnie odrazę i jednocześnie dziwne pożądanie. Na niebie zobaczyła czarną plamkę, która zmierzała ku Hogwartowi, a gdy była bliżej Hermiona dostrzegła, że to kolejna sowa od Syriusza, mimowolnie się uśmiechnęła. Otworzyła okno czarnemu puchaczowi i gdy już zapłaciła jedzeniem sówce za podróż, ta od razu wyleciała z powrotem przez okno. Kolejny list od Syriusza i znowu ma z czego się cieszyć. Od kiedy obudziła się ze śpiączki zbliżyli się bardzo i od kiedy on wyjechał korespondują bardzo często. Drżącymi rękami rozwinęła pergamin.
Droga Hermiono !
Bardzo cieszę się z naszego wspólnego korespondowania, ale niestety musimy zaprzestać. Dumbledore zabronił mi tego Tobie mówić, ale Voldemort opanował Ministerstwo i wszystkie sowy są przechwytywane od następnego ranka. W świecie czarodziejów nie jest już tak bezpiecznie. Musisz wiedzieć, że powinnaś iść ze Snape’em, bo to bardzo ważne. Wiem, że masz co do tego same wątpliwości, ale proszę zrób to dla mnie. Bardzo mi na Tobie zależy i nie chcę, żeby coś Ci się stało. Mam nadzieje, że na dzisiejszy Bal będę mógł zawitać. Rozpoznasz mnie po moich brązowych, długich włosach.
P.S. Nie odpowiadaj na mój list.
Z miłością…. Syriusz.
Bardzo cieszę się z naszego wspólnego korespondowania, ale niestety musimy zaprzestać. Dumbledore zabronił mi tego Tobie mówić, ale Voldemort opanował Ministerstwo i wszystkie sowy są przechwytywane od następnego ranka. W świecie czarodziejów nie jest już tak bezpiecznie. Musisz wiedzieć, że powinnaś iść ze Snape’em, bo to bardzo ważne. Wiem, że masz co do tego same wątpliwości, ale proszę zrób to dla mnie. Bardzo mi na Tobie zależy i nie chcę, żeby coś Ci się stało. Mam nadzieje, że na dzisiejszy Bal będę mógł zawitać. Rozpoznasz mnie po moich brązowych, długich włosach.
P.S. Nie odpowiadaj na mój list.
Z miłością…. Syriusz.
Hermiona zasłoniła usta dłonią próbując
powstrzymać odgłos płaczu, ale łzy i tak spływały po jej różowych policzkach.
Ostatnia deska ratunku do nie zwariowania w przytłaczającej ją samotności
utonęła na dno. Chociaż była jedna nadzieja, że zobaczy go na balu. To było
głupie, ale przez te wszystkie listy, rozmowy u niego w gabinecie poczuła do
niego coś więcej niż przyjaźń. Przetarła powieki rękawem od szaty i ruszyła do
swojego dormitorium. Jeżeli Syriusz ma być to ona na pewno też będzie. W Pokoju
Wspólnym natknęła się na Ginny. Chciała już do niej podejść, ale gdy zobaczyła,
że w jej stronę idzie Thor znowu poczuła dziwne drapanie w gardle i szybko
poszła do swojego pokoju. Lavender już wychodziła i gdyby nie to, że miała
jeszcze na sobie swoje trampki to by jej w ogóle nie poznała. Miała na sobie
długą smukła, czerwoną sukienkę z bordowym pasem na biodrach. Czarne rękawiczki
do łokci zasłaniały jej teraz bladą skórę, która wcześniej była koloru
ziemistego. Pod maską widać było duże ozdobione agresywnym i o dziwo pasującym
do nich makijażem zielone oczy. Była wyższa niż zazwyczaj, a jej długie blond
loki zmieniły się w brązowe, sięgające do bioder, proste włosy. Na głowie
widniała złota opaska, a najbardziej rzucał się zwisający na jej duży dekolt
srebrny naszyjnik.
- Pozwolisz mi przejść !- warknęła na nią. Najwidoczniej jeszcze do teraz nie wybaczyła jej tego, że Ron wybrał ją zamiast jej, a od kiedy Lavender dowiedziała się, że Hermione Ronald wcale nie interesuję puszyła się przy niej w każdy możliwy sposób. Zrobiła przejście dla Lavender, a kiedy koło niej przechodziła zobaczyła, że trzyma w prawej dłoni czerwone szpilki z małymi diamencikami. Dla Hermiony wydawało się to kiczowate i ona nigdy by czegoś takiego nie założyła, ale do Lavender pasowało to doskonale. Kiedy spojrzała na zegarek z przerażeniem stwierdziła, że Bal zaczyna się za 15 minut, a ona nie ma jeszcze obmyślonej kreacji. Usiadła bezradnie na łóżku gdy dostrzegła na kołdrze Lavender świstek czerwonego pergaminu. Pisało na nim jakie ma wykonać ruchy różdżką, i że tylko to się liczy, bo zaklęcie same zadziała wchodząc w głąb najskrytszych marzeń dotyczących wyglądu każdego kto go użyje. Wyjęła różdżkę z przeguby szaty i dotknęła czubkiem prawego barku, odprężając się przy tym. Po chwili poczuła dziwne mrowienie w okolicy pięt, a później w okolicy bioder, a na końcu w okolicy szyi. Kiedy mrowienie ustało otworzyła oczy i spojrzała na lustro stojące przed sobą. Z wrażenia zasłoniła usta dłonią. Miała prostą sukienkę, która nie niej wyglądała niezwykle. Sukienka była kolory czarnego i sięgała Hermionie do kostek. Na nogach miała czarne szpilki, które miały jakieś około 10 cm. Musi przyznać, że zawsze miała kompleksy co do swojego wzrostu. Jej brązowa burza włosów, była teraz koloru czarnego. Włosy były lekko falowane i opadały jej na ramiona. Kiedy Hermiona je dotknęła nie były szorstkie tak jak zawsze, tylko miękkie i puszyste w dotyku. Przedziałek na środku odsłaniał jej duże niebieskie oczy. Makijaż miała lekki, ledwo zauważalny, a usta nie uległy żadnej zmianie oprócz tego, że były pomalowane szminką w kolorze ostrej czerwieni. Kiedy Hermiona spróbowała się obrócić poczuła, że pod sukienką ma założony gorset. To wyjaśniało większe piersi, które za bardzo nie podobały się Hermionie. Na szyi miała łańcuszek z czerwoną różą na końcu, a kiedy Hermiona bliżej się przyjrzała dostrzegła, że owa różyczka ma czarną wstążkę na łodydze. Poczuła nie miły ucisk w żołądku na myśl o Severusie. Spojrzała odruchowo na miejsce, w którym leżała owa roża. Nadal tam była, aż się dziwiła, że jej nie wyrzuciła. Właśnie teraz zdała sobie sprawę, że ani razu nie wkładała jej do wody. No cóż czemu tu się dziwić, jak się żyję w świecie czarodziejów. Wyczarowała jeszcze czerwoną maskę na oczy i wyszła. Na szczęście w Pokoju Wspólnym nikogo nie było i mogła w spokoju pójść do Wielkiej Sali z nadzieją, że nikt jej po drodze nie rozpozna.
Stał przy barze sącząc Ognistą i wpatrując się w roztańczonych małolatów. Nienawidził balów, ale musiał tu przyjść, bo ma do wykonania zadanie, ale bał się, że coś pójdzie nie tak z tą Panną-Wiem- Już-Wszystko- I- Jeszcze- Więcej. Na szczęście nikt go nie rozpozna, bo zmienił się o 20 lat młodszego i pozbył się tego haczykowatego nosa i ziemistej cery. Spojrzał lekceważąco w stronę stojącego przy schodach Blacka. Zobaczył, że ma minę jeszcze durniejszą niż zwykle, ale gdy zobaczył powód, z którego wygląda jeszcze głupiej niż zwykle, zamarł.
Zobaczyła przy schodach stojącego mężczyznę w idealnie dopasowanym, czarnym garniturze. Kiedy była już bliżej, dostrzegła brązowe włosy, sięgające do ramion. Syriusz. Mimowolnie uśmiechnęła się, a mężczyzna odwzajemnił się tym samym.
- Hermiono..- ujął jej dłoń zakrytą czarną rękawiczką i pocałował wierzch. Znajome uczucie przeszyło jej ciało. Wziął ją pod rękę i zaprowadził na parkiet. Objął ją w tali i przyciągnął ją do siebie tak, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Wpatrywała się w jego szare oczy, pozwalając mu kierować swoim ciałem, po czym zapytała.
- Skąd wiedziałeś?- tak trudno było jej opanować swój oddech, że wypowiedzenie tych dwóch słów sprawiło jej ogromną trudność.
- Wszędzie rozpoznam ten piękny uśmiech.- mimowolnie zachichotała. Obrócił ją tak, że teraz była plecami do niego. Ruszając biodrami w rytm muzyki pozwalała się oddać jego dłonią. Jedną rękę masował jej brzuch, a drugą ściskał jej dłoń. Otworzyła oczy i zobaczyła w oddali mężczyznę, który był ubrany całkiem na czarno i wpatrywał się w nich z naburmuszoną miną. Nie musiała się długo zastanawiać kim jest ów mężczyzna, bo ku jej zdziwieniu róża na jej łańcuszku zaświeciła się, a kiedy Hermiona jej dotknęła pojawiły się obrazy jego wizyt. Szybko puściła biżuterie nie chcąc znów czuć tego bólu i zobaczyła przed sobą znowu Syriusza.
- Coś nie tak?
- Nie, chcę po prostu, żebyś był przy mnie.- i wtuliła się w jego tors nie zwracając uwagi na to, że muzyka stała się szybsza. Teraz oni we dwójkę grali własną muzykę. Poczuła jak Syriusz podnosi jej głowę do góry, łapiąc ją czulę za brodę i mówi patrząc prosto w oczy.
- Będę przy tobie, na zawsze.- jej oddech stał się szybszy, a jej ciało pragnęło jego ciała.
– Kocham Cię, Hermiono.- i pocałował ją. Przez ciało Hermiony przeszły większe dreszcze niż zazwyczaj, gdy jej dotykał. Z czułością oddała jego pocałunek.
Jej usta są takie słodkie i ciepłe. Nie chcę przerywać tego pocałunku, nigdy. Jak to dobrze, że go odwzajemniła.
Całował się tak dobrze, a gdy poczuła, że jego język dotyka jej nie mogła wytrzymać i wplotła palce w jego gęste włosy, a on przyciągnął ją bliżej do siebie tak, że teraz wyglądali jakby się do siebie przyssali.
- Black, koniec tej zabawy! Granger ma zadanie do wykonania.- Severus był tak wściekły, jak nigdy. Może i jest za wcześnie na porwanie jej, ale musiał to przerwać.
- Masz racje, Severusie.- Hermiona była wściekła na tego dupka, jak nigdy przedtem. Jak mógł przerwać najważniejszą chwilę w jej życiu. Zmierzyła go morderczym spojrzeniem, ale on zdawał sobie nic z tego nie robić. Złapał ją tylko ostro za nadgarstek i wyprowadził z Wielkiej Sali. Kiedy spojrzała za siebie Syriusz zniknął w tłumie. Teraz już mu nie będzie mogła powiedzieć, że też odwzajemnia jego uczucie. Tak naprawdę nie wiedziała co ją czeka.
______________________________________________________________
Dodałam rozdział bez bety, bo byłam tak podekscytowana, że nie mogłam wytrzymać. :D
Wątek Syriusz i Hermiona jest :D
- Pozwolisz mi przejść !- warknęła na nią. Najwidoczniej jeszcze do teraz nie wybaczyła jej tego, że Ron wybrał ją zamiast jej, a od kiedy Lavender dowiedziała się, że Hermione Ronald wcale nie interesuję puszyła się przy niej w każdy możliwy sposób. Zrobiła przejście dla Lavender, a kiedy koło niej przechodziła zobaczyła, że trzyma w prawej dłoni czerwone szpilki z małymi diamencikami. Dla Hermiony wydawało się to kiczowate i ona nigdy by czegoś takiego nie założyła, ale do Lavender pasowało to doskonale. Kiedy spojrzała na zegarek z przerażeniem stwierdziła, że Bal zaczyna się za 15 minut, a ona nie ma jeszcze obmyślonej kreacji. Usiadła bezradnie na łóżku gdy dostrzegła na kołdrze Lavender świstek czerwonego pergaminu. Pisało na nim jakie ma wykonać ruchy różdżką, i że tylko to się liczy, bo zaklęcie same zadziała wchodząc w głąb najskrytszych marzeń dotyczących wyglądu każdego kto go użyje. Wyjęła różdżkę z przeguby szaty i dotknęła czubkiem prawego barku, odprężając się przy tym. Po chwili poczuła dziwne mrowienie w okolicy pięt, a później w okolicy bioder, a na końcu w okolicy szyi. Kiedy mrowienie ustało otworzyła oczy i spojrzała na lustro stojące przed sobą. Z wrażenia zasłoniła usta dłonią. Miała prostą sukienkę, która nie niej wyglądała niezwykle. Sukienka była kolory czarnego i sięgała Hermionie do kostek. Na nogach miała czarne szpilki, które miały jakieś około 10 cm. Musi przyznać, że zawsze miała kompleksy co do swojego wzrostu. Jej brązowa burza włosów, była teraz koloru czarnego. Włosy były lekko falowane i opadały jej na ramiona. Kiedy Hermiona je dotknęła nie były szorstkie tak jak zawsze, tylko miękkie i puszyste w dotyku. Przedziałek na środku odsłaniał jej duże niebieskie oczy. Makijaż miała lekki, ledwo zauważalny, a usta nie uległy żadnej zmianie oprócz tego, że były pomalowane szminką w kolorze ostrej czerwieni. Kiedy Hermiona spróbowała się obrócić poczuła, że pod sukienką ma założony gorset. To wyjaśniało większe piersi, które za bardzo nie podobały się Hermionie. Na szyi miała łańcuszek z czerwoną różą na końcu, a kiedy Hermiona bliżej się przyjrzała dostrzegła, że owa różyczka ma czarną wstążkę na łodydze. Poczuła nie miły ucisk w żołądku na myśl o Severusie. Spojrzała odruchowo na miejsce, w którym leżała owa roża. Nadal tam była, aż się dziwiła, że jej nie wyrzuciła. Właśnie teraz zdała sobie sprawę, że ani razu nie wkładała jej do wody. No cóż czemu tu się dziwić, jak się żyję w świecie czarodziejów. Wyczarowała jeszcze czerwoną maskę na oczy i wyszła. Na szczęście w Pokoju Wspólnym nikogo nie było i mogła w spokoju pójść do Wielkiej Sali z nadzieją, że nikt jej po drodze nie rozpozna.
Stał przy barze sącząc Ognistą i wpatrując się w roztańczonych małolatów. Nienawidził balów, ale musiał tu przyjść, bo ma do wykonania zadanie, ale bał się, że coś pójdzie nie tak z tą Panną-Wiem- Już-Wszystko- I- Jeszcze- Więcej. Na szczęście nikt go nie rozpozna, bo zmienił się o 20 lat młodszego i pozbył się tego haczykowatego nosa i ziemistej cery. Spojrzał lekceważąco w stronę stojącego przy schodach Blacka. Zobaczył, że ma minę jeszcze durniejszą niż zwykle, ale gdy zobaczył powód, z którego wygląda jeszcze głupiej niż zwykle, zamarł.
Zobaczyła przy schodach stojącego mężczyznę w idealnie dopasowanym, czarnym garniturze. Kiedy była już bliżej, dostrzegła brązowe włosy, sięgające do ramion. Syriusz. Mimowolnie uśmiechnęła się, a mężczyzna odwzajemnił się tym samym.
- Hermiono..- ujął jej dłoń zakrytą czarną rękawiczką i pocałował wierzch. Znajome uczucie przeszyło jej ciało. Wziął ją pod rękę i zaprowadził na parkiet. Objął ją w tali i przyciągnął ją do siebie tak, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Wpatrywała się w jego szare oczy, pozwalając mu kierować swoim ciałem, po czym zapytała.
- Skąd wiedziałeś?- tak trudno było jej opanować swój oddech, że wypowiedzenie tych dwóch słów sprawiło jej ogromną trudność.
- Wszędzie rozpoznam ten piękny uśmiech.- mimowolnie zachichotała. Obrócił ją tak, że teraz była plecami do niego. Ruszając biodrami w rytm muzyki pozwalała się oddać jego dłonią. Jedną rękę masował jej brzuch, a drugą ściskał jej dłoń. Otworzyła oczy i zobaczyła w oddali mężczyznę, który był ubrany całkiem na czarno i wpatrywał się w nich z naburmuszoną miną. Nie musiała się długo zastanawiać kim jest ów mężczyzna, bo ku jej zdziwieniu róża na jej łańcuszku zaświeciła się, a kiedy Hermiona jej dotknęła pojawiły się obrazy jego wizyt. Szybko puściła biżuterie nie chcąc znów czuć tego bólu i zobaczyła przed sobą znowu Syriusza.
- Coś nie tak?
- Nie, chcę po prostu, żebyś był przy mnie.- i wtuliła się w jego tors nie zwracając uwagi na to, że muzyka stała się szybsza. Teraz oni we dwójkę grali własną muzykę. Poczuła jak Syriusz podnosi jej głowę do góry, łapiąc ją czulę za brodę i mówi patrząc prosto w oczy.
- Będę przy tobie, na zawsze.- jej oddech stał się szybszy, a jej ciało pragnęło jego ciała.
– Kocham Cię, Hermiono.- i pocałował ją. Przez ciało Hermiony przeszły większe dreszcze niż zazwyczaj, gdy jej dotykał. Z czułością oddała jego pocałunek.
Jej usta są takie słodkie i ciepłe. Nie chcę przerywać tego pocałunku, nigdy. Jak to dobrze, że go odwzajemniła.
Całował się tak dobrze, a gdy poczuła, że jego język dotyka jej nie mogła wytrzymać i wplotła palce w jego gęste włosy, a on przyciągnął ją bliżej do siebie tak, że teraz wyglądali jakby się do siebie przyssali.
- Black, koniec tej zabawy! Granger ma zadanie do wykonania.- Severus był tak wściekły, jak nigdy. Może i jest za wcześnie na porwanie jej, ale musiał to przerwać.
- Masz racje, Severusie.- Hermiona była wściekła na tego dupka, jak nigdy przedtem. Jak mógł przerwać najważniejszą chwilę w jej życiu. Zmierzyła go morderczym spojrzeniem, ale on zdawał sobie nic z tego nie robić. Złapał ją tylko ostro za nadgarstek i wyprowadził z Wielkiej Sali. Kiedy spojrzała za siebie Syriusz zniknął w tłumie. Teraz już mu nie będzie mogła powiedzieć, że też odwzajemnia jego uczucie. Tak naprawdę nie wiedziała co ją czeka.
______________________________________________________________
Dodałam rozdział bez bety, bo byłam tak podekscytowana, że nie mogłam wytrzymać. :D
Wątek Syriusz i Hermiona jest :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)